MIASTO
Jak kielczanie spędzają śmigusa dyngusa? „Polewamy się symbolicznie w domu”
W Lany Poniedziałek wielu mieszkańców miasta postanowiło wybrać się na spokojny spacer z najbliższymi. Czy to oznacza, że świąteczny zwyczaj oblewania się wodą odszedł w zapomnienie? Jak się okazuje – wcale nie!
– Co roku świętujemy. Dzisiaj postanowiliśmy poranną kąpielą obudzić śpiącego tatę. Na początku nie wydawał się zachwycony, ale po chwili śmiał się razem z nami – mówi pani Elżbieta, która wybrała się w poniedziałkowe popołudnie na spacer z dziećmi.
– Gdy było się młodszym, to do późnego wieczora w Lany Poniedziałek biegało się po osiedlu z sikawkami. Mieliśmy takie ogromne pistolety z pompką, ale były też mniejsze. Każdy przynajmniej kilka razy wracał przemoczony do suchej nitki do domu, żeby się przebrać – wspomina pani Marzena.
Dzisiaj trudno było dostrzec, by na zewnątrz dochodziło do takich mokrych incydentów. Wielu mieszkańców wspominało jednak z dużym sentymentem śmigusa dyngusa z wcześniejszych lat.
– Wydaje mi się, że na wsi ten zwyczaj był jakoś bardziej kultywowany, niż w miastach. Dorastałam w Łabędziowie, gdzie na śmigusa dyngusa czekało się przez cały rok. Można było bezkarnie oblewać się wodą i robiło się to naprawdę… obficie – opowiada pani Krystyna. – Jako dzieci biegaliśmy z całymi wiadrami wody. Już od rana wszystko pływało – dodaje.
A jak Lany Poniedziałek wygląda obecnie? Na pewno skromniej, ale wciąż wesoło.
– Dzisiaj mieliśmy tylko małą gonitwę po domu i symboliczne polanie się wodą. Obeszło się bez większej powodzi – przyznała większość napotkanych mieszkańców Kielc.