SPORT
Życie po śmierci
Za kilka dni minie rok od momentu kiedy media i portale społecznościowe obiegła informacja o śmierci Pawła Kozaka. Była ona nieprawdziwa. Dziś piłkarz trzydziestolecia Korony z każdym dniem zmniejsza skutki udaru i odzyskuje sprawność fizyczną oraz psychiczną. - Walczę, bo chcę żyć i nie zawieść tych, którzy wciągnęli do mnie pomocną dłoń - mówi bohater naszej historii.
- Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, co przeżyłem przed rokiem. Nagle dowiedziałem się, że umarłem. Udar to też znaczne pogorszenie stanu psychicznego, na szczęście wtedy mimo złości nie doznałem kolejnego. Ślad po tym pozostał - wraca z trudnością do wydarzeń z poprzedniej jesieni Paweł Kozak. Jako piłkarz przez wiele lat zachwycał na boisku nieustępliwością i olbrzymią determinacją. Był kapitanem Korony Kielce i Wisły Kraków. W barwach tej drugiej drużyny rozegrał 43 mecze w ekstraklasie. W połowie lat dziewięćdziesiątych był filarem „żółto-czerwonej” drużyny prowadzonej przez Włodzimierza Gąsiora, która najpierw awansowała do drugiej ligi, a późnej świetnie sobie radziła na zapleczu. W tym zespole był łącznikiem między starszymi zawodnikami, a tymi młodszymi, którzy dopiero wchodzili do seniorskiej piłki.
Po zawieszeniu butów na kołku losy Pawła Kozaka układały się różnie. - Raz było lepiej, raz gorzej. Takie jest życie - mówi były pomocnik. Nie zawsze było kolorowo. Nigdy nikogo o nic nie prosił, taki ma charakter. Pomoc przyjmował również niechętnie, szczególnie po wydarzeniu sprzed roku. Na szczęście rękę, która nie została odtrącona wyciągnęło Stowarzyszenie Świętokrzyscy Sędziowie Piłkarscy Pomagają, którzy w styczniu zorganizowali turniej charytatywny dla Pawła Kozaka. - Naszym celem jest pomoc ludziom środowiska piłkarskiego, którzy znajdują się w trudnych momentach - przekonuje Jacek Kubicki, wiceprezes stowarzyszenia. W zimowych zmaganiach w Bilczy udział wzięło pięć zespołów, na parkiecie miejscowej hali zagrało kilku kolegów z boiska Kozaka. - Nas nigdy nie trzeba o to prosić, jeden krótki telefon i jesteśmy jeśli trzeba pomóc - przekonywał wtedy Maciej Pastuszka. - Do tej pory przechodzą mnie dreszcze. Walczyłem z myślami, aby tam nie jechać. Kombinowałem na rożne sposoby. Za namową mojego przyjaciela z boiska Darka Gawlika jednak dałem się namówić. Na początku czułem niepewność, lęk przed reakcją osób. Ludzie są różni: dobrzy i źli. Jedni mogą współczuć inni się śmiać z historii. Ten strach minął, na miejscu spotkałem się z dużą sympatią, może wynikającą z litości, ale na pewno to było dla mnie bardzo ważne - wyjaśnia Kozak.
Podczas piłkarskich zmagań oraz towarzyszących akcji charytatywnych udało się zebrać kilka tysięcy, które zostały przeznaczone na jego dalszą rehabilitację. - Paweł jest dużo sprawniejszy niż pół roku temu. To wynika z jego konsekwencji i regularności. Na początku ktoś go musiał przywieźć, teraz dociera tu sam. Pracuje bardzo ciężko, to wynika z jego charakteru, cech sportowca. Nie boi się zmęczenia i bólu. Tym imponuje - wyjaśnia fizjoterapeuta Krzysztof Demko z gabinetu Natural-Med, opiekującego się byłym kapitanem „żółto-czerwonych”. - Paweł dał się poznać jako pozytywna osoba z poczuciem humorem. Wszedł między ludzi, często młodszych i widać, że ten kontakt sprawia mu przyjemność - dodaje Demko. - Przypominają mi się stare lata. Kontakt z młodymi sportowcami, widok ich pracy nad powrotem do zdrowia daje mi dodatkowy bodziec. Dla mnie to trening, który wyraźnie pomaga - dodaje Kozak, który po udarze zaczął prowadzić zdecydowanie zdrowszy tryb życia. - Z jedynym nałogiem, z którym nie wygrałem pozostają papierosy. Wiem, że to złe i nie powinienem, ale lubię to, a po pięćdziesiątce trudno sobie odmówić - mówi były kapitan Korony, który czasami wraca do traumatycznych wydarzeń sprzed roku, mówi o żalu do niektórych osób czy instytucji, ale po chwili dodaje. - Najważniejsze, że są dobrzy ludzie. Tych, którzy wyciągnęli pomocną dłoń nie mogę zawieść. Nie miałem okazji, dlatego z tego miejsca chciałbym podziękować sędziom, Krzysztofowi Demce oraz wielu innym, których trudno teraz wymienić z nazwiska. Dobrze, że w tym zwariowanym świecie są takie inicjatywy - zaznacza Paweł Kozak, który później rozpoczyna nieskończoną historię o dawnych czasach w Koronie, z wyjątkiem tych, które nigdy nie opuszczą szatni…