SPORT
Zator: To było dobre ryzyko. Te pół roku zmieniło moje życie
Pół roku temu Dominick Zator zdecydował się na wyjazd z Kanady i transfer do Korony Kielce. Po kilku miesiącach decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Obrońca przebił się do swojej reprezentacji, z którą ostatnio zagrał w Złotym Pucharze, dostając minuty w meczach z Gwadelupą i Kubą. – Czułem, że przychodząc tutaj podejmuje dobre ryzyko – mówi nam 28-letni zawodnik.
– Dominick, trochę cię w Kielcach nie było, jakie wrażenia przywiozłeś z ostatniego miesiąca, spędzonego z reprezentacją?
– Tego jest bardzo dużo. Miałem przyjemność trenować i grać z najlepszymi zawodnikami z mojego kraju. Nauczyłem się bardzo dużo w krótkim czasie. Przywiozłem sporo doświadczenia do Kielc. Chcę dać je drużynie. Mogłem obserwować zachowania kilku klasowych piłkarzy. Wiem, że swoim poziomem nie jestem daleko od nich. Muszę nauczyć się kilku innych zachowań. Wiem, że nigdy nie będę tak szybki jak Alphonso Davies. On bardzo dba o swoje ciało. Aby wejść na najwyższy poziom, trzeba dbać o detale.
– Jest coś, co zaskoczyło się podczas ostatnich zgrupowań? Najpierw przed finałami Ligi Narodów, a później podczas Złotego Pucharu?
– Za pierwszym razem graliśmy finał na bardzo dużym stadionie, wypełnionym kibicami. To było bardzo fajne uczucie. Złoty Puchar to spore przeżycie. W końcu mogłem zadebiutować w kadrze. Nikt mi nie odbierze tego, że mogłem wybiec na boisko w drużynie narodowej. To świetne uczucie. Nie ma słów, żeby to opisać. To coś pięknego. Celem każdego piłkarza jest gra w reprezentacji.
– Stałeś się już stałym reprezentantem? Od momentu przenosin do Kielc dostałem trzy powołania z rzędu, w tym na duży turniej.
– To pokazuje, że dobrze sobie radzę i idę w dobrym kierunku. Decyzja o wyborze Korony była bardzo dobra, bo kiedy tutaj przyleciałem, to moja kariera poszła do przodu. Od początku starałem się grać tutaj na swoim najwyższym drużynie i pomagać zespołowi. To zostało zauważone.
– John Herdman szykował cię na debiut z Gwadelupą? Podczas zgrupowania mówił coś w stylu: „Dominick spokojnie, niebawem doczekasz się swojej szansy”?
– Myślałem, że to spotkanie zacznę w pierwszym składzie. W dniu meczowym trener wpadł na jednak inne rozwiązanie. Czasami tak jest. Uznał, że inny wariant będzie korzystniejszy dla zespołu. Musiałem to zaakceptować, chociaż byłem zły, że nie mogłem zagrać od początku. To daje więcej możliwości, aby się pokazać. Mówił jednak o tym, że dostanę swoje szanse. Szkoda, że tylko kilka minut. Jako ambitny zawodnik, chciałbym więcej, ale przede wszystkim cieszę się, że mogłem zadebiutować.
– Na jakiej pozycji widzi cię trener Kanady?
– W reprezentacji gramy trójką stoperów. Gram jako ten półprawy. Lubię ten system. On daje mi szansę, aby iść do przodu, ale też sporo pomagać w obronie.
– Przychodząc do Korony mówiłeś, że chcesz dostać się do reprezentacji i zagrać z nią na mundialu w 2026 roku. Pierwszą część udało się zrealizować w ekspresowym tempie.
– To jest piękne. Wiem, że jeśli będę na czymś maksymalnie skoncentrowany, to wszystko jest możliwe. Nie noszę jednak głowy wysoko. Muszę ją opuścić i skupić się na jeszcze cięższej pracy. Przed sobą mam inne cele. Najważniejsze, żeby Korona wygrywała jak najwięcej meczów. Nie chcemy znów walczyć o utrzymanie. Myślę, że stać nas na czołową dziesiątkę. To przybliży mnie do kolejnego powołania. Wiem, że za trzy lata Kanada, USA i Meksyk zorganizują mundial. Moim marzeniem jest powołanie na ten turniej.
– Selekcjoner Herdman oglądał dużo meczów Korony z rundy wiosennej?
– Zobaczył kilka spotkań, ale wnikliwej analizy poszczególnych graczy dokonują jego współpracownicy. Oni lubili patrzeć na mecze Korony. Wiedzieli, że nasz zespół znajdował się w trudnym położeniu, że ma sporo do zrobienia, aby utrzymać się w lidze. Każdy mecz przynosił dużo emocji. Widzieli jak nasz cel jest ważny dla wszystkich kibiców.
– Jak stan twojego przygotowania do sezonu? Nie grałeś dużo w meczach, a jak było z treningami?
– Mocno trenowaliśmy. Jeśli nie grałeś, to następnego dnia miałeś wymagającą jednostkę treningową. Wszyscy mieli być w optymalnej formie i rytmie na kolejne spotkanie. Jestem w dobrej formie. Czuję się bardzo dobrze. W pierwszych dniach po powrocie musiałem przemęczyć się trochę ze zmianą czasu. Jest już w porządku. Mamy kilka dni do pierwszego spotkania. Będę gotowy na sto procent.
– Przychodząc do Korony podjąłeś duże ryzyko. Prawdopodobieństwo, że wiele rzeczy pójdzie źle było ogromne. Pół roku przyniosło jednak scenariusz, który chyba zimą trudno było sobie wyobrazić.
– Wiedziałem, że czasami trzeba podejmować ryzykowne decyzje. W momencie podejmowania decyzji czułem, że ona może przynieść coś bardzo dobrego. Napisaliśmy piękny scenariusz.
– W tym okresie Korona zyskała też sporo fanów w Kanadzie. Odwiedzała cię rodzina i znajomi. Wystarczy przejrzeć ich media społecznościowe, aby stwierdzić, że stali się fanami „żółto-czerwonych”.
– W Calgary nie brakuje teraz kibiców Korony. Oni widzieli we mnie chłopaka, który grał przede wszystkim w domu. Miałem jednak ambicje, aby kiedyś zagrać w reprezentacji. Widzą, że jestem bliski zrealizowania tego scenariusza. To przykład, który pokazuje, że na wyższy poziom w piłce można dostać się z każdego miejsca. Trzeba tylko ciężko pracować. Nie ma rzeczy niemożliwych. Ludzie lubią takie historie.
– Piłka nożna jest coraz popularniejsza w Kanadzie. Macie kilku bardzo dobrych zawodników. Jak to jest jednak możliwe, że ty wyjechałeś z kraju mając dopiero 28 lat?
– Nigdy nie było łatwo. Grałem na najwyższym poziomie w kraju, ale nie były to profesjonalne drużyny. Idąc do innych klubów podejmuje się olbrzymie ryzyko. Podróże nie są takie jak w Polsce. One wiążą się z wielogodzinnymi lotami, sporymi kosztami. Jeśli chciało się zrobić znaczny krok do przodu, trzeba było wyjechać do Europy. Moi rodzice przylecieli z Polski do Kanady po lepsze życie. Dla nich najważniejsze było, abym skończył szkołę. Po tym mogłem zaryzykować, bo na wypadek niepowodzenia miałem „plan B”. Kocham piłkę. Wiedziałem, że chcę iść w tym kierunku. Dalej nie było to łatwo. Spróbowałem swoich sił w drugiej drużynie Vancouver Whitecaps, która później przestała funkcjonować. Myślałem: „co dalej?”. W Kanadzie zaczynała się nowa liga. Poczekałem. Kiedy chciałem przyjść do Europy, to wielu prezesów klubów mówiło: „on jest z Kanady, dlaczego nie gra w hokeja”. Nie było łatwo się wybić. Musiałem poczekać kilka sezonów. Byłem jednak coraz starszy. Teraz był ostatni dzwonek na wyjazd, jeśli chcę wskoczyć na kolejny poziom. Teraz albo nigdy. W wieku 40 lat nie chciałem żałować, że nie podjąłem ryzyka. Na razie udało się fajnie pokazać, wygrać kilka meczów i utrzymać się. Te sześć miesięcy mocno zmieniło moje życie.
– Jak na to wszystko teraz, po tym co się wydarzyło, reagują twoi rodzice?
– Tata był sceptycznie nastawiony do tego wyjazdu. Mówił, że może warto poczekać, że dostanę swoją szansę w MLS. To jednak ekstraklasa. Oni nie wiedzieli, jak Polska zmieniła się w ciągu ostatnich 30 lat. Byli na pierwszych meczach w rundzie z Legią i Cracovią. Byli zaskoczeni, jak to fajnie wygląda, jaki tutaj jest dobry poziom. Oni teraz widzą mój uśmiech, ile to sprawia mi radości. Zawsze chciałem tak prowadzić swoje życie. Chce się rozwijać, iść dalej, ale to Korona dała mi ten najważniejszy krok.
– Z tego, co wiem pojawiły się jakieś zapytania o twój osobę z innych klubów. Na razie jednak tematu transferu nie ma? W najbliższym sezonie chcesz zapracować na przenosiny do mocniejszego zespołu?
– Moje myśli są w Kielcach. Jestem skupiony na pracy i pomaganiu drużynie. Jeśli przyjdzie jakaś oferta, to będziemy mogli się zastanowić. To na pewno udowodniłoby, że Korona jest idealnym miejscem do rozwoju. Przykładem może być Milan Borjan. Był w Koronie pół roku, a później dostał kontrakt w Crvenie Zvezdzie Belgrad, z którą mógł grać w Lidze Mistrzów.
– Za wami bardzo dobra runda, w której uratowaliście ekstraklasę. O co będziecie grać w nadchodzącym sezonie?
– Chcemy wygrywać mecze. Mamy dobry skład. Chcemy zająć wyższe miejsce niż ostatnio. Mamy proste myślenie. Wiemy, jak musimy walczyć, aby zdobywać punkty. Zebraliśmy sporo doświadczenia. Na pewno musimy być razem. To da nam dobry rok. Wiemy, że trzeba poprawić atak. Pracujemy nad pewnymi rozwiązaniami, aby strzelać więcej bramek. Jesteśmy mocni w obronie, na to przekłada się robota całej drużyny.
– Jakie niespodzianki szykują twoi kibice, którzy jesienią wybiorą się z Kanady do Polski? Twój fanklub jest doskonale widoczny.
– Na pewno przyjadą po kilku kolejkach. Na pewno coś wymyślą. Nie wiem, co szykują. Nic mi nie mówią, wszystko jest utrzymywane w tajemnicy. Widzę ich dopiero wybiegając na murawę. Daje mi to dużo motywacji.
– Dziękuję za rozmowę.