SPORT
Wolff: Mogę zakończyć karierę w Kielcach. Później będę grał ze swoimi kolegami w ósmej lidze
– Chcę zapisać się na trwałe w historii tego klubu. Wcześniej nie miałem drużyny, w której chciałbym grać do końca kariery – mówi Andreas Wolff, który przedłużył swój kontrakt z Łomżą Vive Kielce do końca czerwca 2028 roku.
– Cieszysz się, że to już koniec sezonu, który tak naprawdę zakończył się dla was już na początku kwietnia?
– Dla nas był to trudny sezon. Pierwsza część była super, bo wygrywaliśmy regularnie w Lidze Mistrzów. Na koniec, chociaż zaraz po zakończeniu kwarantanny, pokonaliśmy dwunastoma bramkami Płock. Nie mam pojęcia, co stało się z nami po mistrzostwach świata. Nie graliśmy tego samego. Zakończyło się porażką z Nantes… i czekaniem na koniec sezonu. Teraz możemy zresetować głowy. Nasze cele w Lidze Mistrzów musimy zrealizować w następnych rozgrywkach. Dostaliśmy solidną nauczkę na przyszłość.
– To na chłodno, już po kilku tygodniach, co było kluczowym czynnikiem, który zaważył na porażkach z Flensburgiem i z Nantes? Ta pierwsza utrudniła wam drogę do Final4.
– Nie zagrałem dobrze w tych spotkaniach. Pierwsza połowa z Flensburgiem i drugi mecz z Nantes były masakryczne. Na pewno nie zabrakło nam mobilizacji, bo mamy silnych zawodników, którzy są przyzwyczajeni do walki o medale, również w reprezentacjach. Do tej pory trudno powiedzieć, dlaczego niemal wszyscy nie byli w pełni formy…
– Trudno wypowiadać się za innych, więc może inaczej. Z czego wynikała twoja słabsza dyspozycja?
– Być może z problemu mentalnego. Przed mistrzostwami świata byliśmy na kwarantannie. Przez blisko miesiąc nie mogłem biegać i wychodzić na boisko. Pracowałem tylko na siłowni. Później rozjechaliśmy się na mistrzostwa. Miałem nieco więcej na wadze, dlatego w Egipcie byłem daleko od formy. To był fatalny turniej dla Niemiec. Później mogła nastąpić blokada, co było kontynuowane w Kielcach. Coś podobnego miał Igor, który grał z kontuzją. Jesteśmy liderami tego zespołu, dlatego jeśli nie gramy na swoim najwyższym poziomie, to później trudno pokazać pełną dyspozycję innym. Musimy pracować, aby nie doszło do czegoś podobnego.
– Jesteś podrażniony tą porażką?
– Teraz mam jeszcze jeden cel. Trenować jeszcze mocniej. Chociaż mamy teraz przerwę, to muszę być przygotowany fizycznie perfekcyjnie. Przed nami igrzyska, na których chcę pomóc mojej reprezentacji. Jestem kapitanem Łomży Vive, dlatego muszę wymagać od siebie zdecydowanie więcej niż od innych.
– Zdecydowałeś się przedłużyć kontrakt aż do 2028 roku. Długo się nad tym zastanawiałeś?
– Czuję się tutaj szczęśliwy. Z zawodnikami i kibicami jesteśmy jak rodzina. Bardzo bolało mnie to, że nie awansowaliśmy do Final4. Może inaczej byłoby, gdyby zatrzymał nas Paryż albo Barcelona. Niestety, zawiedliśmy w najważniejszym momencie. Jestem przekonany w stu procentach, że nie dopuścimy już do takiej sytuacji. Mamy znakomitą drużynę, która będzie z sobą grać przez kolejne lata z tym samym trenerem. To będzie działało na naszą korzyść.
– Zakończysz karierę w Kielcach?
– Może tak być.
– Chciałbyś być wtedy pożegnany tak, jak choćby ostatnio Krzysiek Lijewski?
– Chcę zapisać się na trwałe w historii tego klubu. Wcześniej nie miałem drużyny, w której chciałbym grać do końca kariery. Teraz dostałem taką szansę. Jeśli będę prezentował dobry poziom, to tutaj mogę pożegnać się z profesjonalnym handballem. Może później będę grać tylko z moimi kolegami z Niemiec w ósmej lidze.
– Nie będzie już okazji… Na przełomie lipca i sierpnia wystąpisz na igrzyskach olimpijskich. Niemcy trafiły do „grupy śmierci” m.in. z Hiszpanią, Francją i Norwegią. Jakie stawiacie sobie cele?
– To jest bardzo ciężki turniej. Musimy skupić się na pokonaniu, któregoś z trzech bardzo mocnych rywali w grupie. To nam najprawdopodobniej uniemożliwi trafienie na Danię albo Szwecję. To byłaby masakra. Wrócą do nas zawodnicy, których nie było na mistrzostwach w Egipcie. Jeśli każdy będzie w topowej formie, to możemy walczyć o medal.