SPORT
Smolarczyk odkurzony przez Zielińskiego. „Frustracja narastała”


W sobotnim meczu Korony Kielce z Motorem Lublin swoje upragnione minuty na boiskach ekstraklasy otrzymał wreszcie Bartłomiej Smolarczyk. Młodzieżowy reprezentant Polski czekał na ten moment od kilku miesięcy.
Po raz ostatni na murawie w PKO BP Ekstraklasie pojawił się 24 maja, pod koniec sezonu 2024/25. Od tamtej pory środkowy obrońca spadł w hierarchii Jacka Zielińskiego. Niektórzy żartowali nawet, że na liście priorytetów Korony znalazł się dopiero za… sprzętowym.
Początek nowych rozgrywek był dla 23-latka bardzo trudny. Rywalizacja w defensywie Korony znacząco się zaostrzyła, a dodatkowo Smolarczyk opuścił obóz przygotowawczy – jedną z najważniejszych części letnich przygotowań. Defensor odpoczywał w tym czasie po mistrzostwach Europy z kadrą do lat 21.
W premierowych pięciu bataliach kampanii "Smolar" przegrywał rywalizację z Marcelem Pięczkiem, Konstantinosem Soteriou, Jakubem Budnickim czy nawet Wojciechem Kamińskim. Szósty mecz przyniósł jednak przełamanie. Warszawianin zameldował się w rywalizacji z Motorem Lublin tuż po wznowieniu gry w drugiej połowie, zmieniając ukaranego żółtą kartką Budnickiego.
– Najważniejsze jest to, że wygraliśmy. Dla mnie osobiście był to wyjątkowy występ, bo wróciłem do gry po dłuższej przerwie. Wiedziałem, że idę w dobrą stronę i że trenuję dobrze, choć kibice mogli w to wątpić. Mam jednak nadzieję, że udowodniłem, iż cały czas jestem w obiegu i daję z siebie wszystko – powiedział po meczu Smolarczyk.
W ostatnim czasie jedyne minuty notował jedynie na czwartym poziomie rozgrywkowym. – Schodząc do drugiej drużyny, niby ma się minuty, ale to zupełnie coś innego. Czekałem na ten moment i nie ukrywam, że frustracja we mnie narastała. Ambicja to nie jest siedzenie na ławce. Każdy zawodnik trenuje po to, by dostać szansę. Dlatego tym bardziej się cieszę, że ją wykorzystałem – dodał.
Smolarczyk zdaje sobie sprawę, że rywalizacja o miejsce w składzie nie należy do łatwych. A będzie jeszcze trudniej, wszak kielecki zespół wzmocnił ostatnio Slobodan Rubezić. – Ważne jest to, jak podchodzi się do treningu. Jeśli traktuje się rywalizację jako element rozwoju, to w końcu pojawią się efekty. W Koronie na każdą pozycję w obronie mamy po dwóch zawodników. A gdy drużyna nie przegrywa i traci mało goli, to zmian jest naprawdę niewiele. To było trudne, zwłaszcza po powrocie z mistrzostw Europy, bo nie widziałem dla siebie realnej szansy na grę. Dlatego ten powrót smakuje jeszcze lepiej – zakończył.


![[Oceny redakcji] Koncertowa druga połowa. Topowi skrzydłowy i napastnik](/media/k2/items/cache/e6c9028a489b665df19471cb42743175_L.jpg)
![[FOTO] Korona przejechała się na Motorze](/media/k2/items/cache/8a4dac2bc7107e5c7c910420e57db364_L.jpg)




