Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

SPORT

Skocznia kulą u nogi. Obiekt niszczeje w oczach

poniedziałek, 07 sierpnia 2023 11:36 / Autor: Damian Wysocki
Skocznia kulą u nogi. Obiekt niszczeje w oczach
fot. TVP3 Kielce
Skocznia kulą u nogi. Obiekt niszczeje w oczach
fot. TVP3 Kielce
Damian Wysocki
Damian Wysocki

Mini skocznia narciarska, która kilka miesięcy temu powstała przy Szkole Podstawowej nr 9 w Kielcach, nie nadaje się do użytku. – Niestety, miasto znów sobie nie radzi z dbaniem o miejską własność – mówi nam pan Wojciech z Barwinka.

Mini skocznia narciarska k-4 to projekt z Budżetu Obywatelskiego z 2021 roku. Zagłosowało na niego 831 osób. Pomysłodawcy chcieli nawiązać do tradycji skoków narciarskich w Kielcach i postawić ją na terenie Stadionu Leśnego, niedaleko starej skoczni usytuowanej na Pierścienicy. Ze względów formalnych (miasto nie posiada tam działki) i logistycznych (nie ma wody potrzebnej do utrzymania igielitu) zmieniono lokalizację. Skocznia stanęła przy SP 9.

Pod koniec października poprzedniego roku urządzono oficjalne otwarcie, na którym pojawił się Adam Małysz – legendarny skoczek, dziś prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Na tym w sumie kończy się historia obiektu. Powstał co prawda klub „Jodełka”. Nawet jeśli pojawiły się chętne dzieci do uprawiania tego sportu, to nie miały ku temu odpowiedniego sprzętu.

W niedzielę facebookowa strona „Scyzoryk się otwiera – satyryczna strona Kielc” opublikowała zdjęcia obecnego stanu skoczni. Na zeskoku odpadł igielit. Część elementów jest przymocowana trytytkami. Jak udało nam się ustalić, MOSiR otrzymał pierwsze zgłoszenie o złym stanie obiektu już w czerwcu.

– Wszystko zostało już zgłoszone do wykonawcy. W sierpniu skocznia zostanie naprawiona w ramach gwarancji – mówi Przemysław Chmiel, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kielcach.

Obiekt kosztował blisko 95 tysięcy złotych. Obecnie nikt z niego nie korzysta, nie są organizowane żadne zawody. Kilka miesięcy temu pojawiła się koncepcja, aby zorganizować na niej wydarzenie, podobne do tego, które od jakiegoś czasu odbywa się na obiekcie w Ruczynowie koło Buska-Zdroju. Bierze w nim udział wiele osób ze środowiska narciarskiego.

– Jest grupa kilku osób, które korzystają z obiektu. Zajęcia odbywają się w ramach Miejskiego Szkolnego Ośrodka Sportowego. Wiemy, że powstał klub, pewnie na fali entuzjazmu. Próbował podjąć działalność, ale nie było zbyt wielu chętnych. Mamy nadzieję, że małymi kroczkami ta dyscyplina zacznie funkcjonować w naszym mieście – wyjaśnia Przemysław Chmiel.

– MOSiR nie odpowiada za organizacje zajęć sportowych. Jeśli chodzi o zawody, to padła propozycja zorganizowania „Turnieju Dwóch Skoczni”. Ten czerwcowy termin pokrywał się jednak z jedną z naszych imprez terenowych. Temat jednak istnieje. Jesteśmy po rozmowach w sprawie następnej edycji. Wpisaliśmy ją do naszego kalendarza – tłumaczy dyrektor MOSiR.

Ze skoczni nie można korzystać w okresie wakacyjnym. Tym, w jaki sposób funkcjonuje obiekt zawiedzeni są inicjatorzy projektu.

– Trzeba zacząć od tego, że pierwotnie skocznia miała stanąć na miejscu tej starej. Obok znajduje się przecież stok narciarski z wypożyczalnią sprzętu. Dzierżawca nie był jednak tym zainteresowany. Szukano nowego miejsca. Stanęło na plac przy szkole. Miało to ręce i nogi, gdyby powstała jakaś sekcja. Nic z tego nie wyszło – mówi Michał Filarski, jeden z inicjatorów projektu.

– Powstał klub. Zgłosiły się dzieci. Były zadowolone. Trener został wysłany do Wisły na specjalny kurs. Odbyło się kilka treningów w Hali Legionów. Nie było jednak sprzętu, aby oddawać skoki. Pytaliśmy MOSiR, czy ktoś kontaktował się ze związkiem, czy nie ma możliwości pozyskać jakiegoś używanego. Padała odpowiedź w stylu: „myślimy o tym”. Początkowy entuzjazm został zaprzepaszczony. Udało się zorganizować głośne otwarcie, ściągnąć Adama Małysza. Teraz mam wrażenie, że ta skocznia jest kulą u nogi dla miasta. Nikt nie chce się nią zajmować, podejmować inicjatyw. O niej nie ma nawet informacji na stronie MOSiR. Generalnie, ta skocznia stała się przykładem niezasadności niektórych projektów z budżetu obywatelskiego. To przesada. To nie jedyny projekt, który się nie sprawdził. Nasze założenia i wyobrażenia były zupełnie inne – tłumaczy nasz rozmówca.

– Chcieliśmy upamiętnić tradycję uprawiania skoków narciarskich w Kielcach. Mogliśmy wnioskować o budowę pomnika skoczka, tylko po co w Kielcach kolejny pomnik? Zamiast tego zgłosiliśmy do budżetu obywatelskiego miniskocznię, jako „żywy pomnik” kieleckich skoków. Tak, by każdy mógł spróbować swoich sił, a kilka razy w roku odbywały się zawody. Najlepiej wspólnie ze skocznią w Ruczynowie. To miało potencjał, co pokazało głosowanie. Na samą jakość wykonania skoczni i późniejsze jej losy, jako pomysłodawca nie mam już wpływu, to nie moja rola. Dlaczego wszyscy tak hejtują skocznie a nikt nie interesuje się rzutnią do piłeczki palantowej, która została wybudowana kilka lat temu również z BO na Bocianku? Czy jej budowa była zasadna, czy ktoś z tego korzysta? Można zadać te same pytania. Nie wszystkie inwestycje z budżetu obywatelskiego są przeznaczone dla wszystkich, ale każdy pomysł należy uszanować, a nie tylko krytykować – uzupełnia Michał Filarski. 

Tym, jak wygląda obiekt zbulwersowani są również mieszkańcy.

– Taka skocznia miałaby sens, gdyby był na nią jakiś pomysł. W tym przypadku tego zabrakło, więc niestety wydaliśmy z budżetu sporo pieniędzy. Teraz skocznia stoi pusta, nikt z niej nie korzysta, niszczeje. Niestety, miasto znów sobie nie radzi z dbaniem o miejską własność – mówi nam pan Wojciech z Barwinka.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO