SPORT
Po Zagłębiu: „Graliśmy konsekwentnie i wiedzieliśmy, że w końcu coś wpadnie”
- Chciałem sprawdzić jak najwięcej zawodników. Przeciwnik był bardzo dobry, dlatego wcześnie musiałem przeprowadzić trzy zmiany, aby wzmocnić naszą siłę. Ten mecz kosztował nas sporo wysiłku, ale to wynik dobrej organizacji gry Zagłębia. Chciałbym podziękować mojemu zespołowi za to, że dał radę awansować do kolejnej rundy - mówił po wygranym meczu 1/16 finału Pucharu Polski Gino Lettieri, trener Korony Kielce.
Awans „Żółto-czerwonym” nie przyszedł łatwo, bowiem po 90. minutach na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis i do wyłonienia zwycięzcy potrzeba była dogrywka. Ta w 103. minucie została przerwana z powodu ogromnej nawałnicy, która przeszła nad Stadionem Ludowym w Sosnowcu. Obfite opady deszczu mobilizująco podziałały na podopiecznych Lettieriego, bo tuż po wznowieniu gola na 1:0 strzelił Elia Soriano, a w 112. minucie wynik strzałem z dystansu podwyższył Mateusz Możdżeń. Tuż przed końcem honorowe trafienie zaliczył Tomasz Nawrotka.
- Jestem szczęśliwy z mojej pierwszej bramki dla Korony. To był trudny mecz, ale wiedzieliśmy, że tak będzie. Chcieliśmy strzelić gola jak najszybciej, ale przeciwnicy byli silni. Stanęli bardziej z tyłu, ale wygraliśmy i to jest najważniejsze - komentował spotkanie Elia Soriano. - Jestem zmęczony. Ostatnie 90. minut rozegrałem dwa miesiące temu. To normalne. Mamy 2-3 dni na regenerację przed kolejnym meczem. Mam nadzieję, że będę gotowy już do gry na spotkanie z Jagiellonią - dodawał włoski napastnik.
W czwartkowym meczu dużo ożywienia w szeregach „żółto-czerwonych” wnieśli wprowadzeni po przerwie Jakub Żubrowski, Bartosz Rymaniak i Marcin Cebula. - Wiadomo, że Zagłębie straciło trochę siły i nam było przez to łatwiej niż w pierwszej połowie. Fajnie, że wygraliśmy taki mecz, bo kiedy gra się już dogrywkę to lepiej ją rozstrzygnąć na swoją korzyść niż czekać do karnych - przekonywał Marcin Cebula.
Korona szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyliła dopiero po kilkuminutowej przerwie spowodowanej przez wielką nawałnicę, która przeszła nad Stadionem Ludowym w Sosnowcu. - Nic wielkiego nie zrobiliśmy. Dalej konsekwentnie graliśmy swoją piłkę. Zagłębie cofnęło się coraz mocniej, my rozgrywaliśmy spokojnie i piłkę i wiedzieliśmy, że w końcu coś wpadnie do siatki - wyjaśniał Cebula. - Nie szukał był jakiś czarów. To efekt naszej przedsezonowej pracy. Czy robiliśmy coś w tunelu? Na przykład ja z „Żubrem” siedzieliśmy na ławce rezerwowych i spokojnie czekaliśmy na wznowienie - mówił Mateusz Możdżeń.
Strzelec drugiej bramki dla Korony pokazał efektowną cieszynkę. Popularny „Możdżu” wykorzystał nasiąkniętą murawę i na klatce piersiowej przejechał dobre trzy metry. - Nie oszczędzałem koszulki, bo ona była już mocno zmoczona po gradzie. W przerwie musiałem założyć dodatkowo coś pod spód, bo było zimno. Myślałem, że ta bramka na 2:0 już rozstrzyga mecz, stąd taka efektowna „jaskółka” - tłumaczył pomocnik.
W 1/8 finału Pucharu Polski kielczanie zmierzą się z Wisłą Kraków. O wyborze gospodarza tego pojedynku zdecyduje dodatkowe losowanie. - Lepiej byłoby zagrać na Kolporter Arenie. Niezależnie czy to liga czy puchar to dalej jest jedno z najważniejszych spotkań w sezonie dla naszych kibiców. Na razie o tym nie myślimy, ale skupiamy się na niedzielnym pojedynku z Jagiellonią - zakończył Możdżeń.
wypowiedzi: Korona TV, zdjęcia: Paweł Jańczyk