SPORT
Po Mieszkowie: nie mogliśmy odskoczyć, ale nie drżeliśmy do końca
Szczypiorniści PGE VIVE odnieśli szóste zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Kielczanie w meczu 8. kolejki pokonali w Hali Legionów Mieszkowa Brześć 34:31. - Wiedzieliśmy, że będzie dużo ciężej niż w pierwszym spotkaniu. Byliśmy gotowi na twardą walkę do końca - mówi prawoskrzydłowy "żółto-biało-niebieskich", Arkadiusz Moryto.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa przed tygodniem na Białorusi wygrali 35:26. Rewanż w Kielcach od początku był bardzo wyrównany. Mistrzowie Polski na początku drugiej połowy wyszli na trzybramkowe prowadzenie, ale przyjezdni do samego końca nie rezygnowali z walki choćby o punkt.
- Muszę pochwalić swój zespół, za to że zachował koncentrację przez cały mecz. Mistrz Białorusi zagrał bardzo dobre spotkanie, walczyli do samego końca. Aby ich pokonać, musieliśmy włożyć w ten pojedynek dużo wysiłku. Natomiast moi zawodnicy nie patrzyli na wynik meczu tych drużyn sprzed tygodnia. Zagrali inteligentnie, z szacunkiem dla przeciwnika i to przyniosło nam sukces - oceniał mecz Tałant Dujszebajew, trener PGE VIVE.
- Zagrali zdecydowanie lepiej. Nie popełniali tylu błędów, to wystarczyło do nawiązania wyrównanej walki. Nie drżeliśmy o wynik do końca. Przez całą drugą połowę byliśmy na prowadzeniu. Nie mogliśmy odskoczyć, ale najważniejsze, że na koniec mieliśmy trzy bramki przewagi - przekonywał Moryto.
Szczególnie w pierwszej połowie nie najlepiej wyglądała kielecka defensywa. Ten element został dopiero skorygowany w przerwie. Kilka skutecznych interwencji zanotował również Vladimir Cupara.
- Broniliśmy dobrze, ale zawsze pod koniec piłka wylatywała z naszych rąk. Brześć robił przechwyty, po tym mogli rzucać z czystych pozycji. Dużo w tym naszej winy. Za szybko chcieliśmy biegać do przodu, nie skupiliśmy się na tym, aby lepiej zbierać i uspokoić sytuacje - tłumaczył Moryto.
W sobotnim spotkaniu żadnej bramki nie zdobyli obrotowi kieleckiego klubu. Arciom Karaliok oraz Julen Aginagalde.
- Czasami musimy więcej pracować dla zespołu. Nie było tylu rzutów, ale robiliśmy zasłony. Musimy dostosowywać się do każdego rywala. Nie pamiętam, kiedy nie rzuciliśmy z koła żadnej bramki, najważniejsze zawsze są wygrane. Je pamiętamy - wyjaśniał Julen Aginagalde.
PGE VIVE po zwycięstwie nad Mieszkowem awansowało na pozycję wicelidera grupy B. Kielczanie w przyszłą sobotę w Hali Legionów zmierzą się z prowadzącą Barceloną Lassą, do której tracą dwa punkty.