SPORT
Moryto: O wyniku przesądziła nasza gra w obronie
– Nie jesteśmy zadowoleni, że zdobyliśmy tylko punkt. To był jednak taki mecz, gdzie wszystko było możliwe. Mogliśmy też przegrać lub wygrać – powiedział Tałant Dujszebajew, trener Łomży Vive Kielce, po zremisowanym 32:32 wyjazdowym spotkaniu z FC Porto.
Kielczanie zaliczyli udany początek, jednak w kolejnych minutach mieli problemy z przedarciem się przez agresywną obronę gospodarzy. Dodatkowo świetnie bronił Alfredo Quintana. W ataku nie do zatrzymania był Miguel Martins, który zdobył aż dziewięć bramek. W drugiej części Porto prowadziło już trzema golami, ale w końcówce podopieczni Tałanta Dujszebajewa zdołali zredukować straty. Mogli nawet jeszcze wygrać, bo w ostatnich minutach rzut karny zmarnował Sigvaldii Gudjonsson.
– Mimo, że cała druga połowa układała się pod dyktando Porto, uważam, że to przegrany remis. Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem rewanżu za poprzedni rok i chęci zwycięstwa. Nie jesteśmy zadowoleni z tego jak potoczyło się spotkanie, bo mogliśmy zagrać lepiej – wyjaśnia Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy mistrza Polski.
– O końcowym wyniku przesądziła nasza gra w obronie. Nie funkcjonowała współpraca bramka-blok. Popełniliśmy za dużo błędów. To była przyczyna naszej słabszej postawy – tłumaczy Arkadiusz Moryto.
Swojego dnia nie miał Andreas Wolff, który obronił 5 z 33 rzutów. W pierwszej połowie na chwilę zastąpił go Mateusz Kornecki, którzy obronił jedną piłkę. Alfredo Quintana zanotował 14 interwencji, notując świetną, 39-procentową skuteczność.
– Zrobiłem zmianę bramkarza w pierwszej połowie. Teraz, po meczu, mogę powiedzieć, że w drugiej części też powinienem to zrobić. Po końcowym gwizdku człowiek jest mądrzejszy. Dalej mamy jednak olbrzymią wiarę w możliwości "Andiego" – przyznaje Tałant Dujszebajew.
Łomża Vive z dziewięcioma punktami na koncie jest liderem grupy A. Mistrzowie Polski jutro w ramach PGNiG Superligi podejmą w Hali Legionów Energę MKS Kalisz.