SPORT
Gliwińska: podniosłyśmy się ze zdwojoną siłą
Szczypiornistki Korony Handball w pięknym stylu podniosły się po ostatniej porażce w Elblągu. Kielczanki w meczu 21. kolejki PGNiG Superligi po rzutach karnych pokonały przed własną publicznością czwarty w tabeli KPR Gminy Kobierzyce. – Po ostatnim spotkaniu trudno byłoby zejść niżej. Podniosłyśmy się ze zdwojoną siłą – powiedziała skrzydłowa kieleckiej drużyny, Wiktoria Gliwińska.
Podopieczne Pawła Tetelewskiego od pierwszej minuty dyktowały warunki na parkiecie, szybko osiągając cztero-pięciobramkową przewagę. Kielczanki świetnie radziły sobie w ataku pozycyjnym, a z tym w poprzednich meczach miały dużo problemów.
– W Elblągu nie grałyśmy nawet na poziomie pierwszej ligi. Przez cały tydzień trenowałyśmy szeroką grę. Starałyśmy się włączać skrzydła, było zdecydowanie więcej piłek w te sektory. Możemy być z tego zadowolone – przekonywała bramkarka kieleckiego klubu, Aleksandra Orowicz.
Kielczanki trzy punkty straciły jednak na własne życzenie. Jeszcze w 36. minucie prowadziły 16:11, ale w następnych fragmentach w ich grze pojawiło się sporo nerwowości. Ostatecznie w regulaminowym czasie gry był remis po 23.
– Te końcówki to nasz mały problem, bo często w nich za bardzo chcemy. Miałyśmy mecz w garści... Wkradł się mały stres, trochę zabrakło sił, ale cieszymy się, że skończyło się dwoma punktami – tłumaczyła Gliwińska.
– Zdecydowały nerwy. Nie grałyśmy długo jak w poprzednich fragmentach. Chciałyśmy robić coś za szybko, stąd brały się rzuty z nieprzygotowanych pozycji – analizowała Orowicz.
Kielczanki w serii "siódemek" wygrały 4:3. W ostatniej serii decydującą obronę zaliczyła Aleksandra Orowicz, ale chwilę wcześniej zmagania mogła zakończyć Wiktoria Gliwińska, która trafiła jednak w słupek.
– Rzuty w ostatniej serii mają swoją wagę. Nie trafiłam, ale cieszę, że "Oro" wszystko wytrzymała. Pozostaje się cieszyć, że mamy takie bramkarki – śmiała się popularna "Gliwa".
– Najważniejsze jest zachowanie zimnej głowy. To jest kluczowe w takich momentach. Najważniejsze, że podniosłyśmy się. Teraz trzeba dalej brnąć do przodu. Nie można się zatrzymywać. To tylko dwa punkty – zakończyła Orowicz.