Derby dla Korony. Do siatki trafiali ekstraklasowicze

Faworyci tego spotkania narzucali swój styl gry od samego początku zawodów, jednak nie potrafili umieścić piłki między słupkami bramki kieleckich Orląt. Dobrze spisywała się defensywa rywali, ale również dopisywało im szczęście. Koroniarzy od gola otwierającego dzielił obijany słupek czy brak dokładności w polu karnym.

Przyjezdni nie zdołali jednak utrzymać czystego konta do momentu wybrzmienia końcowego gwizdka. W drugiej minucie doliczonego czasu piłkę z najbliższej odległości skierował do siatki Miłosz Strzeboński. Po zmianie stron na liście strzelców pojawiło się także nazwisko innego piłkarza trenującego na co dzień z pierwszą drużyną – Jakuba Konstantyna, który – podobnie jak jego kolega – wykończył składną akcję partnerów, dokładając stopę do pustej bramki.

Orlęta nie straciły wiary. Co więcej, nadzieje na choćby jeden punkt wlał im w 74. minucie Michał Gajos, pokonując Rafała Mamlę uderzeniem zza pola karnego. To zdarzenie mocno otworzyło owe spotkanie. Raz po raz obie strony wyprowadzały groźne ataki, korzystając z pojawiających się przestrzeni, ale finalnie, ani Korona nie zabiła tego starcia, ani goście nie doprowadzili do wyrównania.

Podopieczni Marka MIerzwy umocnili tym samym miejsce na szczycie tabeli. Orlęta z kolei mogą spaść na ósmą lokatę w stawce.