SPORT
Burza i grzmot nie obudziły Korony. Zrobili to Belg i Hiszpan. Remis na start
W pierwszym meczu nowego sezonu, Korona Kielce zremisowała na Suzuki Arenie ze Śląskiem Wrocław 1:1. Goście długo grali lepiej. Na początku drugiej części gola zdobył Martin Konczkowski. Podopieczni Kamila Kuzery nie zachwycili. Do lepszej gry zebrali się dopiero w końcówce. W 84. minucie do wyrównania doprowadził nowy nabytek „żółto-czerwonych” Adrian Dalmau.
Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami, Kamil Kuzera wystawił w podstawowym składzie młodzieżowca. W bramce stanął wypożyczony z Rakowa Częstochowa 19-letni Xavier Dziekoński. Zaskoczeniem była obecność w środku pola Dalibora Takacza.
Początek przyniósł spokojną grę i dużo niedokładności. W dziewiątej minucie z dystansu uderzył Jakub Łukowski, ale strzał był zbyt słaby, aby zaskoczyć Rafała Leszczyńskiego. W odpowiedzi, również z dalszej odległości, przymierzył Patrick Olsen. Xavier Dziekoński musiał włożyć więcej wysiłku w obronę, ale poprawnie odbił piłkę do boku.
W trakcie pojedynku zmieniły się również warunki atmosferyczne. W okolicy 20. minuty zaczęło mocno wiać i intensywnie padać.
W 23. minucie Nono zbiegł z piłką z prawego skrzydła. Oddał mocny, nieprzyjemny strzał, który sprawił sporo problemów bramkarzowi.
Śląsk grał agresywnie w środku pola. Często notował przechwyty, po których błyskawicznie starał się przenosić ciężar gry pod pole karne „żółto-czerwonych”, wykorzystując m.in. szybkość Denisa Jastrzembskiego.
Pierwsza stuprocentowa sytuacja przyszła w 32. minucie. Po stałym fragmencie stworzyła ją Korona. Jakub Łukowski posłał cięte dośrodkowanie z rzutu wolnego, idealnie na głowę Jewgienija Szykawki. Mimo dobrego ustawienia, Białorusin nie trafił w bramkę.
Pierwsza połowa nie porwała, na co wpłynęła pogoda. W przerwie burza minęła, co dawało nadzieję na lepsze widowisko. W przerwie trener Kamil Kuzera przeprowadził wymuszoną zmianę. Kontuzjowanego Piotra Malarczyka zastąpił Marcus Godinho. Na środek obrony przeszedł Dominick Zator.
Druga część zaczęła się fatalnie dla „żółto-czerwonych”. Śląsk rozegrał ze spokojem akcję na prawej stronie. Marin Konczkowski i Piotr Samiec-Talar wymienili trzy podania przedostając się w pole karne, a pierwszy z nich mocnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi. Wszystko przy biernej postawie obrońców.
Po stracie bramki „żółto-czerwoni” częściej utrzymywali się przy piłce, ale swoje akcje budowali powoli. Śląsk miał kontrolę.
W 73. mógł być remis. Jacek Podgórski dośrodkował z prawej strony. Złą interwencję zanotował Łukasz Bejger, który był bliski gola samobójczego, ale uratował go Rafał Leszczyński.
Kwadrans przed końcem Miłosz Trojak przejął piłkę na swojej połowie i od razu prostopadłym podaniem uruchomił Jakuba Łukowskiego. Skrzydłowy wpadł w pole karne, oddał strzał, który zdołał podbić obrońca. To umknęło sędziemu i nie było rożnego.
Korona była coraz groźniejsza, co potwierdziła w 84. minucie. Martin Remacle posłał ładną piłkę do wbiegającego w pole karne Marisa Briceaga. Ten zgrał ją do środka, gdzie z dużym sprytem w bramce umieścił ją Adrian Dalmau.
W końcówce "żółto-czerwoni" walczyli o zwycięskiego gola. Nabrali wiatru w żagle, ale Śląsk wytrzymał napór.
Korona rozegra kolejny mecz w piątek, 4 sierpnia. Jej rywalem na wyjeździe będzie ŁKS.
Korona Kielce – Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
Bramki: Dalmau 84’ – Konczkowski 48’
Korona: Dziekoński – Zator, Malarczyk (46’ Godinho), Trojak, Briceag – Łukowski, Petrow (59’ Podgórski), Deaconu (81’ aelmau), Takacz, Nono (72’ Remacle) – Szykawka
Śląsk: Leszczyński – Konczkowski, Petkow, Bejger, Janasik – Samiec-Talar (66’ Szwedzik), Rzuchowski, Olsen, Leiva (88' Zohore), Jastrzembski (78’ Zylla) – Exposito
Żółte kartki: Petrow, Takacz, Deaconu – Petkow, Olsen, Szwedzik
Widzów: 12 266 widzów