REGION
Wychłodzenie organizmu może być śmiertelne. Lekarze apelują
Niskie temperatury powodują wzrost liczby pacjentów, którzy trafiają do szpitali w stanie hipotermii czyli wychłodzenia. Nie wszystkich udaje się uratować. Stąd apel lekarzy, o to by uważać i zwracać uwagę na osoby zwłaszcza pod wpływem alkoholu czy środków odurzających, by nie zostawały na zewnątrz.
Wychłodzenie organizmu, czyli hipotermia, to stan, w którym temperatura ciała nie przekracza 36 stopni Celsjusza. Im jest niższa, tym poważniejsze objawy. Przy 28 stopniach stan ocenia się jako bezpośrednio zagrażający życiu.
– Leczenie nieprzytomnego, wychłodzonego pacjenta jest bardzo trudne. To duża „loteria”. O takiej osobie lekarze nie wiedzą bowiem zbyt wiele, a przede wszystkim tego, jakie choroby ma dodatkowo.
Schłodzenie organizmu prowadzi do destabilizacji układu krążenia: zaburzeń rytmu, migotania komór, wystąpienia nieoznaczalnego ciśnienia, co wpływa na pracę innych narządów. U osób w hipotermii występują też objawy miejscowe, w postaci odmrożenia kończyn, co grozi nawet amputacją – tłumaczy dr n. med. Edward Pietrzyk – kierownik Kliniki Kardiochirurgii w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach.
Kardiochirurdzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dysponują aparatem ECMO, który służy do mechanicznego ogrzewania pacjentów z temperaturą poniżej 28 stopni Celsjusza. – Jeżeli wychłodzony oddycha samodzielnie, ma zachowaną akcję serca, czekamy do ostatniej chwili z podłączeniem do maszyny – wyjaśnia Edward Pietrzyk i dodaje, że w pierwszej kolejności do ogrzewania stosowane są ciepłe płyny, koce i dopiero, gdy to nie skutkuje, a pacjent staje się niestabilny hemodynamicznie, zostaje podłączony do ECMO, które nie tylko pomaga w podniesieniu temperatury organizmu, ale i wspomaga pracę układu krążenia. Ta metoda leczenia nie jest jednak przeznaczona dla każdego w hipotermii. Przeciwwskazaniem są m.in. urazy, gdyż może dojść do krwawienia do narządów wewnętrznych.
Kardiochirurdzy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w ostatnich latach uratowali m.in. mężczyznę, który trafił do kliniki z temperaturą zaledwie 23 stopni. Edward Pietrzyk mówi, że nawet we wrześniu lekarze ratowali człowieka, który zasnął na ławce i uległ wychłodzeniu.
Kardiochirurg ostrzega, że u osób, które znajdują się pod wpływem alkoholu, bądź środków psychoaktywnych wyłącza się „układ alarmowy”, który w normalnym stanie informuje chociażby przez dreszcze o tym, że z organizmem dzieje się coś niedobrego. Jeżeli dana osoba zasypia i przez dłuży czas przebywa w niskiej temperaturze, w wielu przypadkach nie można jej już pomóc.
Źródło: Wojwózki Szpital Zespolony w Kielcach