REGION
Wrasta liczba cesarskich cięć. Prof. Rokita: konsekwencje dla pacjentki mogą być bardzo poważne
Z roku na rok wzrasta liczba cięć cesarskich. Odsetek urodzeń taką metodą sięga w Polsce blisko 50 procent i jest jednym z najwyższych w krajach Unii Europejskiej. Przyszłe mamy decydując się na taką operację, nie zdają sobie często sprawy, jak wiele powikłań ona za sobą niesie.
Profesor Wojciech Rokita, konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa podkreśla, że na taki stan rzeczy ma wpływ kilka czynników. – Po pierwsze: w ciągu ostatnich lat część towarzystw naukowych, w tym Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, sugerowało, że pacjentka, która urodziła pierwsze dziecko drogą cięcia cesarskiego musi wyrazić zgodę na podjęcie próby kolejnego porodu drogami natury. Na szczęście rekomendacje te zmieniły się ostatnio i w chwili obecnej obowiązuje zasada, że w sytuacji kiedy poród się już rozpoczął zgoda taka nie jest wymagana – tłumaczy prof. Wojciech Rokita, konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa.
- Po drugie: niezwykle istotnym czynnikiem jest presja mediów. Główne doniesienia, które dotyczą niepowodzeń związanych z porodem sugerują, że nastąpiły one głównie na wskutek niewykonania na czas cięcia cesarskiego. To powoduje, że zarówno opinia społeczna jak i same pacjentki sąprzekonane, że cięcie jest antidotum na wszelkie powikłania związane z ciążą i porodem. To z kolei sprawia, że lekarze położnicy też podejmują decyzję o wykonaniu cięcia cesarskiego niekiedy zbyt wcześnie, niż w sytuacji gdyby takiej presji nie było. Kolejny niezwykle istotny element to orzecznictwo sądów. Wyroki co prawda opierają się na opiniach prawnych, ale niejednokrotnie przygotowywane są przez lekarzy, którzy w ogóle nigdy nie byli na sali porodowej, bądź ostatni raz uczestniczyli w porodzie w czasie swoich studiów na uniwersytetach medycznych - ddoaje prof. Rokita.
Co w takim razie zrobić żeby ograniczyć ten trend? – Należy zmienić penalizację prawa. Nie może być tak, żeby położnicy i ginekolodzy działali pod presją wymiaru sprawiedliwości. Operacja cięcia cesarskiego trwa od dwudziestu minut do godziny i z reguły nie jest szczególnie trudna dla doświadczonego specjalisty. Natomiast konsekwencje dla pacjentki w perspektywie jej przyszłości prokreacyjnej mogą być bardzo poważne. W czasie porodu drogą cięcia cesarskiego pacjentki umierają dziesięciokrotnie częściej niż przy porodzie drogami natury i ta informacja powinna być dostępna dla całego społeczeństwa. Z tego między innymi powodu istnieje pilna konieczność wprowadzenia powszechnegoprogramu edukacyjnego, w którym czynnie powinny uczestniczyć media. Pacjentki muszą mieć świadomość, żecięcie cesarskie to nie jest zabieg z zakresu medycyny estetycznej i że musi być on wykonywany jedynie w ściśle określonych przypadkach – dodaje prof. Wojciech Rokita.
– Najmniej cięć cesarskich wykonuje się w krajach skandynawskich, ale tam jest zupełnie inaczej zorganizowany mechanizm realizacji roszczeń pacjentów z tytułu niepowodzeń położniczych. Tam odpowiada za nie fundusz powołany przez szpitale, w których są oddziały ginekologiczno-położnicze, a dopiero w drugiej kolejności za błędy odpowiada lekarz. W Polsce roszczenie adresowane jest głównie do lekarza, co wywołuje uczucie strachu u położników i ginekologów i to też w pewnym stopniu wpływa na wzrost odsetka cięć cesarskich – uzupełnia specjalista.
Cięcie cesarskie jest drogą porodu, do której podstawowym wskazaniem jest zagrożenia życia i zdrowia dziecka lub kobiety ciężarnej. Dzieci, które rodzą się w wyniku operacji, częściej trafiają na oddziały intensywnej terapii w związku z problemami adaptacyjnymi, miewają też zdecydowanie mniejszą odporność.