REGION
Oficjalnie wicemarszałek, a NIEOFICJALNIE...
Wicemarszałek województwa świętokrzyskiego, samorządowiec, działaczka społeczna, żona, mama, babcia, teściowa – w skrócie – kobieta rakieta. Jaka prywatnie jest Renata Janik? Zapraszamy do przeczytania nieoficjalnego wywiadu.
- Do polityki przeszła Pani z biznesu. Dlaczego właśnie taką drogę Pani wybrała?
- Najpierw była praca w biznesie, saporząd, a później działalność społeczna, ale okazuje się, że żeby tak naprawdę robić dobre rzeczy, wspierać ludzi, realizować swoje pomysły to nieodłącznym elementem jest polityka.
- Lubi Pani swoją pracę?
- Kocham być samorządowcem. Myślę, że osoby, które na co dzień mają ze mną kontakt, widzą moje ogromne zaangażowanie i entuzjazm.
- Czy według Pani kobietom w polityce jest łatwiej?
- Na pewno jest to środowisko zdominowane przez mężczyzn, ale całe szczęście kobiet pojawia się coraz więcej. Mówię, na szczęście, bo bardzo lubię kobiecą energię i uważam, że kobiety świetnie pracują, są zaangażowane, silne, a przy tym wszystkim nie brakuje im czułości. Równowaga potrzebna jest wszędzie, nawet w polityce.
- Co dla Pani znaczy samorząd?
- Służyć. Nie traktuje swojej pracy jako „normalnej”. Po ośmiu godzinach nie zamykam laptopa i gabinetu. Ludzie do mnie dzwonią, piszą. Zawsze staram się, na tyle ile mogę, udzielić im wsparcia, pomocy, poszukać rozwiązania. Często uczestniczę w przeróżnych spotkaniach i wydarzeniach: popołudniowych, wieczornych, weekendowych. Jestem bardzo aktywnym samorządowcem, mimo że czasem jak każdy bywam zmęczona.
- Chodzą plotki, że jest Pani perfekcjonistką…
- To jest chyba moja wada. Wynika to z mojego charakteru, życiowego doświadczenia i bywa dla mnie uciążliwe. Nie jest łatwo żyć z osobą, która stara się być perfekcyjna, ale samej tej osobie też nie jest łatwo. Zawsze wszystko planuje i mam ogromny problem, kiedy coś idzie nie po mojej myśli.
- Czy to prawda, że Panią wicemarszałek się albo kocha albo nienawidzi?
- Myślę, że tak. Okazuje się, że nie wszystkim pasuje moje „cukierkowe” życie. Nie ukrywam, że jestem szczęśliwa i spełniona. Nie tylko służbowo, ale również prywatnie. Jesteśmy z mężem 38 lat razem. On mnie bardzo kocha. Mam wrażenie, że z każdym dniem, mimo upływu lat, to uczucie jest coraz mocniejsze. W młodości były różne chwile, ale mąż jest dla mnie największą w życiu podporą. Myślę, że to nieoceniony dar Boga. Nie osiągnęłabym tego wszystkiego gdyby nie on. Zawsze stoi za mną, bez względu na to, co się dzieje w moim życiu zawodowym. Mam też wspaniałą córkę i dwoje wspaniałych wnuków. Realizuję się w domu i w pracy. Dbam o siebie. Chodzę uśmiechnięta.
- Jedna rzecz, którą mogłaby Pani zmienić w polityce?
- Chciałabym, żeby ludzie nie obiecywali tylko działali oraz żeby byli bardziej uczciwi.
- Czego najbardziej chciałaby Pani dla świętokrzyskiego?
- Aby młodzi ludzie nie wyjeżdżali z naszego regionu, żeby zostawali i studiowali na naszych uczelniach. Chciałabym też, żeby powstawały tu wartościowe miejsca pracy.
- Pani dewiza życiowa?
- Być dobrym człowiekiem i dawać przykład innym. Musimy naprawdę dobrze wychować młode pokolenie. Kiedyś było wiele autorytetów wśród nas, dzisiaj wszystko się pozmieniało. Coraz trudniej o takie osoby w życiu codziennym. Dlatego należy żyć zgodnie z Panem Bogiem i wszystkimi standardami.
- Co sądzi Pani sama o sobie?
- Mój charakter nie należy do najłatwiejszych, zarówno na polu prywatnym, jak i zawodowym. Uważam jednak, że każdego dnia staram się być dobrym człowiekiem i nie najgorzej mi to wychodzi.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Aleksandra Niemczyk. Spisała Weronika Kępa.