REGION
Narodowy Instytut Leków zbadał jakość suplementów diety. Wyniki zatrważają!
Z badań Narodowego Instytutu Leków wynika, że jedna czwarta suplementów diety ma skład niezgodny z deklaracjami producentów. W efekcie zatem takie specyfiki są w zasadzie bezużyteczne.
Rynek suplementów diety to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi polskiego przemysłu. Działania promocyjne i reklamowe przekonują konsumentów, że powinni je kupować w celu poprawy zdrowia, a nie wyłącznie uzupełnienia naturalnych niedoborów składników odżywczych. Narodowy Instytut Leków dokładanie przeanalizował 50 najbardziej popularnych preparatów sprzedawanych w aptekach.
- W żadnym z nich nie wykryto zanieczyszczeń czy związków szkodliwych, za to poważnym problemem okazał się deficyt lub wręcz brak deklarowanych na opakowaniach witamin czy składników roślinnych. Na przykład w preparacie zawierającym ostryż długi, który reklamowany jest jako remedium na przypadłości wątrobowe, było zaledwie trzy procent wyciągu z tej rośliny. Z kolei preparaty polecane w walce z objawami menopauzy zawierały zaledwie 18 procent deklarowanej przez producenta dawki izoflawonów soi czy 38 procent izoflawonów koniczyny czerwonej - czytamy w przedstawionej analizie.
– Suplementy są bardzo mocno promowane, zarówno te lepsze, jak i gorsze. Będziemy dążyć w przyszłości do ich certyfikacji, aby zachować pewien standard. Wtedy tak samo jak produkty lecznicze przechodziłyby badania, aby uzyskać patent poświadczający jakość. Jeżeli ktoś ma zbilansowaną dietę, teoretycznie nie powinien przyjmować suplementów, bo nie są mu do niczego potrzebne, jednak dużo osób żyje w biegu i wiele czynników prowadzi do niedoboru niektórych witamin i minerałów – informuje Robert Gocał, prezes okręgowej Izby Aptekarskiej.
Wybierając suplementy należy się poważnie zastanowić, czy są nam istotnie niezbędne, czy też będziemy kolejnym odbiorcą atrakcyjnej reklamy bez pokrycia.