Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

REGION

Lekarz ze Świętokrzyskiego o sytuacji w Lombardii: Nie ma tu nikogo, komu nie zmarłby ktoś bliski

piątek, 03 kwietnia 2020 14:35 / Autor: Magdalena Nowak
Lekarz ze Świętokrzyskiego o sytuacji w Lombardii: Nie ma tu nikogo, komu nie zmarłby ktoś bliski
Lekarz ze Świętokrzyskiego o sytuacji w Lombardii: Nie ma tu nikogo, komu nie zmarłby ktoś bliski
Magdalena Nowak
Magdalena Nowak

Paweł Kukiz-Szczuciński, lekarz pracujący w Staszowie,  wraz z innymi lekarzami i ratownikami z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej wyruszył do Lombardii, by pomóc tamtejszym medykom w walce z epidemią. Opowiada nam o tym.

Grupa polskich lekarzy pomaga w Brescii - drugim największym po Mediolanie mieście Lombardii w organizacji oddziału intensywnej terapii. Według szacunków w mieście liczącym 200 tysięcy obywateli około połowa jest zakażona koronawirusem.

- Jak  wygląda sytuacja na miejscu, w Brescii?

– Miasto jest puste. Mieszkańcy nie mogą wychodzić z domów, jeśli jest konieczność transportowania ich do szpitala, przewożeni są za pomocą specjalnych karetek bądź helikopterów. Szpital, w którym pracuję liczy 1200 łóżek, prawie wszyscy pacjenci, którzy tu przebywają, mają rozpoznany COVID. Pracujemy w regionie, w którym jest bardzo duża śmiertelność. W całym kraju zmarło około 13 tysięcy osób, a w samej Lombardii - 8 tysięcy. Ten rozkład jest bardzo nieproporcjonalny. Zmarło bardzo dużo starszych osób, teraz choroba atakuje coraz więcej młodych, a jej przebieg jest gwałtowny. Chory będąc w dobrej formie rano, nie może być pewny, że dożyje wieczora, tak błyskawicznie to przebiega. Śmiertelność dotyczy tu również osób, które nie leczyły się na inne schorzenia. Nie ma tutaj lekarza czy innego pracownika szpitala, który nie zderzył się ze śmiercią osoby z rodziny czy też wśród znajomych.

- Jak wygląda praca polskich lekarzy we Włoszech?           

– Pomagamy tamtejszym lekarzom w otwarciu kolejnego oddziału intensywnej terapii. Nasza praca jest bardzo różnorodna: od noszenia sprzętu i słania łóżek po rzecz jasna bezpośrednią opiekę nad  pacjentami. Szpital dysponuje sprzętem, jednak nie ma tam wystarczającej załogi, dlatego tutaj przyjechaliśmy. Wielu medyków jest chorych, część niestety zmarła. Lekarze z tego rejonu, którzy tutaj pracują, są bardzo doświadczeni, mają wiedzę na temat leczenia zakażonych, jednak brakuje im już sił. Są też obciążeni przez śmierć swoich bliskich. Pracujemy po 12 godzin dziennie w maskach goglach i kombinezonie, cały ten strój obciąża fizycznie i nawet nie ma już sił na jakieś większe rozważania.  Dużo daje nam niezwykle zgrany zespół - jak się ma ludzi, na których można polegać, to stres jest zdecydowanie mniejszy.

- Na jakim poziomie jest obecnie rozwój epidemii w Lombardii?

– Tendencja jest cały czas wzrostowa, ale ten wzrost jest niewielki, około 2-procentowy, natomiast w Mediolanie 6-procentowy. Cały czas przybywa chorych, jednak to nie idzie już w przyroście geometrycznym jak  było wcześniej, kiedy ów przyrost był nawet 30-procentowy.

Ten wyjazd to również okazja do wymiany doświadczeń?

– W Brescii jest bardzo dobry uniwersytet i szpital z doskonałą kadrą medyczną, jednocześnie to obszar mocno dotknięty epidemią, co zaowocowało powstaniem pewnego algorytmu postępowania, który cały czas raportujemy i oczywiście te działania będą wdrażane również w Polsce.

Co by Pan powiedział Polakom, patrząc z perspektywy osoby przebywającej teraz we Włoszech, w Lombardii?

– Nie stosując się do bezwzględnie zaleceń, każdy jest w jednej osobie mordercą i samobójcą.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO