REGION
Statystyki są nieubłagane. Coraz częściej dochodzi do wypadków z udziałem dzikich zwierząt
W okresie lata i jesieni rośnie liczba wypadków drogowych z udziałem dzikich zwierząt. Dochodzi do nich przeważnie wieczorami na drogach leśnych, a ich przyczyną jest głównie jest zbyt duża prędkość pojazdów.
Z policyjnych statystyk wynika, że od początku tego roku doszło do dwóch przypadków najechania na zwierzę. Dwie osoby zostały ranne.
- Jeśli chodzi o kolizje z udziałem zwierząt, odnotowaliśmy ich znacznie więcej – 616. Pamiętajmy, żeby w takiej sytuacji zadzwonić na numer alarmowy i zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Do takich kolizji przeważnie dochodzi na terenach leśnych, gdzie widoczność jest kiepska, więc należy włączyć światła awaryjne – wyjaśnia Maciej Ślusarczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Gdy mundurowi przyjadą na miejsce, sporządzają dokumentację ze zdarzenia. Często sytuacja wymaga powiadomienia zarządcy drogi i służb weterynaryjnych lub kół łowieckich. To oni przeważnie decydują o tym, co później dzieje się zwierzęciem, które ucierpiało w wypadku.
Okazuje się, że skala takich kolizji nie jest mała. Na terenie Nadleśnictwa Daleszyce dochodzi do kilkudziesięciu zderzeń ze zwierzętami w ciągu roku.
- Często pod koła samochodów wpadają lisy i zające, które niestety przeważnie giną. Rzadziej są to łosie, jelenie, czy duże dziki, a i zderzenie z takim dużym zwierzęciem jest dużo bardziej niebezpieczne. Pamiętajmy, że z lasu zawsze może wybiec zwierzę, a przy dużej prędkości nie ma czasu na reakcję – mówi Paweł Kosin z Nadleśnictwa Daleszyce.
Gdy już dojdzie do wypadku, kierowca zobowiązany jest do zatrzymania się i powiadomienia policji. Odszkodowanie za rozbity samochód można uzyskać, jeśli kierowca ma wykupione AC. Są jednak sytuacje, w których nawet nie mając dodatkowej polisy, można ubiegać się o wypłatę pieniędzy.
- Pierwszy przypadek, to sytuacja gdy do zderzenia ze zwierzęciem dojdzie w trakcie polowania. Dzieje się tak jednak bardzo rzadko, bo myśliwi zdają sobie sprawę z zagrożenia i gonią zwierzęta od drogi do lasu. Jeśli jednak tak się stanie, można wnosić o odszkodowanie od koła łowieckiego. Uzyskanie pieniędzy jest możliwe także, gdy do kolizji dojdzie na terenie na którym nie ma znaku informującego o występowaniu dzikich zwierząt. Wtedy można złożyć sprawę do sądu i żądać odszkodowania od zarządcy – informuje Paweł Kosin.
Dzikie zwierzęta są własnością Skarbu Państwa i odpowiada za nie zarządca drogi, który teoretycznie powinien zapewnić pomoc zwierzęciu. Niestety, tylko teoretycznie.
- W przypadku gdy potrącone zwierzę żyje, pojawia się pytanie: kto ma się nim zająć? Jeśli do zderzenia dojdzie na przykład na terenie gminy Kielce, powinien przyjechać lekarz weterynaryjny i je opatrzyć. W praktyce jednak ciężko to wyegzekwować, zwłaszcza gdy wypadek zdarzy się w weekend lub późnym wieczorem. Dodatkowo brak jakiekolwiek ośrodka, który zajmuje się dzikimi zwierzętami. Ranne sarny, lisy lub zające czasem trafią do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach. Nie ma jednak żadnego numeru alarmowego, na który można zgłaszać takie sytuacje – mówi Karolina Siedlecka – Kowalczewska, lekarz weterynaryjny i specjalista chorób zwierząt nieudomowionych.