REGION
Depresja w czasach pandemii i społecznej stygmatyzacji
Zapada na nią około 10 procent ogólnej populacji. W Polsce zmaga się z nią około 1,5 mln Polaków – to prawie tyle, ile wynosi ludność Warszawy. Dane te mogą być jednak zaniżone, ponieważ nie każda osoba cierpiąca na depresję korzysta ze wsparcia specjalisty. Z kolei ze statystyk Komendy Głównej Policji wynika, że w 2019 roku 5 255 osób usiłowało targnąć się na swoje życie. W samym województwie świętokrzyskim było to aż 190 osób.
Obecnie z powodu pandemii zapadalność na depresję jest większa. Wiele osób nie może pożegnać się z bliskimi, którzy odchodzą w szpitalach. Przez to nie są też w stanie przeżyć żałoby w odpowiedni sposób. Specjaliści zwracają również uwagę na to, że obecnie na diagnozowanie depresji ma wpływ społeczna stygmatyzacja osób cierpiących na zaburzenia natury psychicznej.
– Jest to zagadnienie trudne ogólnie, a szczególnie teraz, w okresie pandemii COVID-19, gdy częściej mamy do czynienia z tematyką żałoby. Zjawisko to przybiera na sile, ponieważ mówimy tu również o zgonach osób młodych – mówi psycholog, Katarzyna Oberda.
– To są podwójne dramaty. Pierwszym, potężnym ciosem jest utrata bliskiej osoby, a drugim brak możliwości jej pożegnania i właściwego przeżycia żałoby. W tym obszarze depresja pojawia się bardzo często. W szpitalach, na oddziałach covidowych codziennie mają miejsce tragedie, które sprawiają, że dla ludzi z dnia na dzień ich życie traci sens - dodaje Oberda.
Jak przyznaje, w swojej pracy spotyka się obecnie z ludźmi, którzy zauważają u siebie pogorszenie nastroju i stopniowo wpadają w pułapkę depresji. Może się to wiązać z ograniczeniem interakcji międzyludzkich, poczuciem osamotnienia, izolacją, lękiem oraz chronicznym zmęczeniem. Organizm pozostaje w stanie ciągłego napięcia, którego nie może w żaden sposób rozładować. A ta choroba ma to do siebie, że lubi narastać stopniowo. Nie pojawia się z dnia na dzień. Pęcznieje w umyśle chorego jak ryż w torebkach, karmi się sama sobą i ostatecznie pozostawia pustkę, w której jednak nie ma miejsca na spokój. – Nie pomaga też ciągłe bombardowanie dołującymi informacjami o koronawirusie – nadmienia psycholog.
Z przeprowadzonych badań wynika również, że od marca ubiegłego roku coraz częściej sięgamy po używki takie, jak papierosy czy alkohol. Wzrosło też zapotrzebowanie na antydepresanty. Specjaliści dodają, że równie dużym problemem w obecnych czasach jest społeczna stygmatyzacją, z którą stykają się osoby cierpiące na depresję. Jest to jeden z głównych powodów odkładania wizyty u lekarza.
- "Ogarnij się. Inni mają gorzej. Co ty wiesz o prawdziwych kłopotach. Niedługo wszystko się ułoży". Tak, spotykałam się z takimi komentarzami na co dzień, również ze strony najbliższych mi osób. Kiedyś naprawdę wstydziłam się tej choroby. Na terapię zaczęłam chodzić w tajemnicy przed wszystkimi - przyznaje Karolina, która od wielu lat zmaga się z chorobą.
Osoby cierpiące na depresję potwierdzają, że choroba nierzadko jest społecznie bagatelizowana, a problemy tych, którzy się z nią zmagają – trywializowane. Dochodzi do tego także społeczna obawa przed szeroko rozumianymi chorobami psychicznymi.
- Psychiatryk, oddział zamknięty, pokój bez klamek, kaftan bezpieczeństwa. Tępe spojrzenie, ślinotok, brak kontaktu z rzeczywistością. Taki obraz osoby zmagającej się z zaburzeniami natury psychicznej wciąż pokutuje w przekonaniu wielu ludzi, chociaż żyjemy w XXI wieku i powstaje mnóstwo kampanii edukacyjnych, które poświęcone są tym problemom. To bardzo krzywdzące, ale tak niestety jest - dodaje Karolina.
Specjaliści przyznają, że problem bagatelizowania depresji powszechnie występuje we współczesnym społeczeństwie.
– W ogólnym przekonaniu depresja nadal bywa błędnie utożsamiana ze słabością charakteru i nieradzeniem sobie z życiem. W oparciu o swoją praktykę psychologiczną mogę powiedzieć, że to podejście zniewala i blokuje osobę chorą przed podjęciem leczenia lub poszukiwaniem jakiejkolwiek formy pomocy. Takie społeczne napiętnowanie sprawia, że chorzy jeszcze bardziej zamykają się w sobie – przyznaje Katarzyna Oberda.
Jak tłumaczy psycholog, może to prowadzić do tragicznego finału.
– Zrozumienie często przychodzi za późno. Zdarza się, że o przyczynie depresji bliscy chorującej osoby dowiadują się dopiero w momencie, w którym ta popełnia samobójstwo – mówi Oberda. – Dlatego tak ważne jest wsparcie rodziny i przyjaciół. Osoba cierpiąca na depresję potrzebuje pomocy, nie tylko tej specjalistycznej. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że farmakoterapia jest skuteczna, ale tylko wówczas wtedy, gdy idzie w parze z psychoterapią i gdy chorujący otoczony jest opieką najbliższych. Szczególnie teraz, w tych wyjątkowo ciężkich czasach, w jakich przyszło nam żyć.
Jeżeli podejrzewasz depresję u siebie lub u kogoś ze swoich bliskich, podpowiadamy, gdzie możesz znaleźć pomoc:
- Całodobowe Centrum Wsparcia dla Osób w Kryzysie Psychicznym (Fundacja ITAKA) – tel. 800 70 22 22
- Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna – tel. 22 425 98 48
- Antydepresyjny Telefon Zaufania – tel. (22) 484 88 01
- Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji – tel. (22) 594 91 00
- Bezpłatny i ogólnopolski telefon zaufania dla dzieci – tel. 116 111
- Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” – tel. 801 120 002
- „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej – tel. 800 112 800
By uzyskać więcej praktycznych informacji, odwiedź też następujące strony internetowe:
- Stop Depresji, Fundacja Twarze Depresji, Forum Przeciw Depresji