Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

„Pastor” w reprezentacji

piątek, 19 grudnia 2014 14:44 / Autor:
„Pastor” w reprezentacji
„Pastor” w reprezentacji

Grzesiek jako nastolatek był wyjątkowo utalentowany. W piłkarskim żargonie powiedzielibyśmy, że miał klej w nodze. Grał, jakby w ogóle z „łaciatą” się nie rozstawał. Kiedy był już na poziomie obecnej II ligi zawodowej, zrezygnował. Postanowił zostać księdzem.

Jego przygoda z piłką nożną zaczęła się, gdy miał pięć lat. Grzegorz Pastorczyk czyli „Pastor” z uwagą przyglądał się wtedy wyczynom starszego o dziesięć lat kuzyna. Staszek z kolegami prezentowali jak na tamte czasy bardzo wysoki poziom i cieszyli się z gry w piłkę. – Początkowo tylko słuchałem i nie do końca rozumiałem, o co chodzi – przyznaje po latach Grzesiek.

Rośnie wielki piłkarz

Dziecięce zainteresowanie przerodziło się w młodzieńczą pasję, a on stał się głównym bohaterem piłkarskich spektakli, rozgrywanych zarówno na tych mniejszych, jak i większych boiskach. – Zawsze odstawałem od rówieśników, prezentowałem troszeczkę wyższe umiejętności. I nie ma w tym pychy – przekonuje Pastorczyk. Być może wynikało to z zaangażowania w futbol nie tylko na lekcjach wychowania fizycznego. W wolnych chwilach bowiem doskonalił technikę, uczył się piłkarskich sztuczek. Na przykład mógł bez końca podbijać piłkę. W VI klasie podstawówki podbił ją 1250 razy i… przestał. – Uznałem, że nie ma sensu ustanawiać kolejnych rekordów, szkoda czasu.

Kolejnym etapem rozwoju było wstąpienie do klubu. „Pastor” ze swoją drużyną dość szybko przeskoczyli z obecnej IV ligi o dwa szczeble wyżej. Już wtedy słyszał od trenerów, że rośnie na wielkiego piłkarza, przed którym futbolowy świat stoi otworem. – Nie wiem, w jaki sposób potoczyłaby się moja kariera. Jeżeli wszystko układałoby się dobrze, a Pan Bóg dał zdrowie - kto wie? Może grałbym teraz w reprezentacji? – zastanawia się.

I właśnie wtedy przyszło… powołanie.

Mistrz Europy

– Zdawałem sobie sprawę, że będę musiał skończyć z piłką definitywnie. Zrezygnowałem z wielkim bólem serca. Miałem do Boga pretensje: „Przede mną otwierają się drzwi do sławy, a Ty robisz mi tu takiego psikusa!”. Jak się okazało, nie był to jednak zły pomysł – uśmiecha się „Pastor”.

W końcu osiągnął to, czego chciał – zaczął grać w… kadrze narodowej. Dziś jest czołowym zawodnikiem reprezentacji Polski księży. W pierwszym składzie wywalczył sobie miejsce razem z kolegą, Dariuszem Snochowskim, z którym zgrywał się już jako kleryk w drużynie diecezjalnej. – Efekty były współmierne do oczekiwań Marka Łosaka, kapitana kadry oraz drużyny kieleckiej – tłumaczy Grzegorz.

Zgranie zaprocentowało szczególnie podczas rozgrywek na szczeblu międzynarodowym. Te najważniejsze to coroczne mistrzostwa Europy. – Jadąc do Słowenii myślałem, że zabraknie emocji przeżywanych przez zawodowych piłkarzy. Ale kiedy wyszliśmy i zaśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego… Coś niesamowitego – wspomina napastnik reprezentacji, która podczas ME jest niemal zawsze jednym z faworytów. Dla nich rozgrywki grupowe to rozgrzewka, a prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero w fazie pucharowej. Wtedy trzeba walczyć o każdą piłkę z Portugalią, Serbią, Bośnią i Hercegowiną, czy Chorwacją. – Przez większość spotkania wynik jest bezbramkowy, a błędy przytrafiają się dopiero pod koniec, co kończy się golem. Zazwyczaj dla Polaków – chwali się Pastorczyk.

Na osiem rozgrywek o koronę Europy, reprezentacja Polski triumfowała aż pięć razy, srebro zdobywała dwukrotnie, brązowy medal - raz. – Czyli zawsze na podium, ale to dzięki Markowi Parzyszkowi, który jest naszym trenerem. Uspokaja, kiedy nasze myśli krążą wyłącznie wokół zdobywania bramek. Traktuje nas jak zwykłych zawodników, nie ma problemu z wytykaniem nam błędów – ocenia „Pastor”. Dodajmy, że księża w 2015 roku powalczą o mistrzostwo Europy w Austrii.

El Classico w „Śniadku”

Grzegorz Pastorczyk stara się zachować fason także jako kibic piłkarski. Jest oddanym fanem zarówno kadry narodowej, jak i ukochanego Realu Madryt. Sporów na tle kibicowskim nie brakuje również w „Śniadku”, w którym uczy. – Tam lobby kibicujące odwiecznemu wrogowi Realu czyli Barcelonie jest potężne, ale spory rozwiązujemy na boisku: zorganizowaliśmy między uczniami już pięć spotkań El Clásico. Ku mojej uciesze, Real wygrał czterokrotnie– zaznacza dumnie ksiądz Pastorczyk.

Obecnie 29-letni Grzesiek jest u szczytu formy, ale zdaje sobie sprawę, że nie będzie grał w piłkę wiecznie. Powoli dochodzi do głosu kolano; cztery lata temu zerwał w nim więzadła krzyżowe. Spokoju nie daje czasami także kręgosłup. Twierdzi, że będzie wiedział, kiedy ze sceny zejść i ustąpić miejsca w reprezentacji młodym. Wtedy skupi się na obserwacji i kibicowaniu. Może kiedyś sam zostanie trenerem drużyny księży?

– To duże wyzwanie. Bo w pierwszej kolejności jest Msza święta, dopiero potem mecz – mówi „Pastor”

Maciej Urban

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO