Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Wnusio

poniedziałek, 19 października 2015 08:33 / Autor: Tygodnik eM
Wnusio
Wnusio
Tygodnik eM
Tygodnik eM

Był oczkiem w głowie babci. Bezkrytycznie zapatrzona w chłopca kobieta nie widziała lub nie chciała dostrzec, że dzieje się z nim coś złego. Dla niej na zawsze pozostał małym pulchnym dzieciaczkiem.

Jacuś nigdy nie uczył się zbyt dobrze. W szkole, do której chodził leserów poznawało się po czerwonych uszach. Rusycystka preferowała dawne metody wychowawcze: „jak nie wytargasz ich za uszy, to nigdy nie będą grzeczne”.

Na przerwach chłopiec uczył się umiejętności praktycznych, czyli takich, które mogłyby mu się przydać w dorosłym życiu. Dokuczał więc słabszym, uciekał ze szkoły oknem i palił papierosy w ubikacji.

Jacuś zawsze lubił dobrze zjeść. Cieszyło to wychowującą go babcię, gdyż mogła dziecku podstawiać pod nosek pierożki, kotleciki i zraziki. Radował ją widok trzęsących się uszu pałaszującego te smakołyki chłopca.

Młodzieniec rósł jak na drożdżach. Babcia mówiła, że mężnieje. Sąsiedzi się go jednak bali, bo Jacuś obracał się w nieciekawym towarzystwie. Koledzy byli podobni do niego i tak samo jak on poznawali w szkole tajemnice dorosłego życia. Podczas gdy wszyscy wiedzieli, jak kilkunastoletni już chłopak włóczy się nocami po peronach i innych nieciekawych miejscach, babcia była święcie przekonana, że Jacuś pilnie uczy się u kolegi. Dopiero po jakimś czasie zaczął swoich znajomych przyprowadzać do domu. Uszczęśliwiona tym starsza pani dokarmiała wygłodniałych młodzieńców, którzy nierzadko nawet nocowali u niej. Rano czekała na nich jajecznica na boczku.

Pewnej nocy chłopcy wrócili później niż zwykle. Jacuś zdjął z haczyka w przedpokoju klucz od garażu i wybiegł na podwórko. Podjechał dostawczy samochód i młodzieńcy zaczęli coś z niego w pośpiechu wypakowywać. Po krótkim czasie auto odjechało, a Jacuś wszedł do domu wraz z przyjaciółmi. Na stole już czekała kolacja i gorąca herbatka. Noc przecież była taka zimna. W pewnym momencie chłopak podszedł do babci i wziął ją na stronę.

- Pamiętaj, tu nikogo nie było. Jak ktoś będzie pytał, to ja tu sobie spałem od popołudnia. Jak się komuś wygadasz, to ci głowę ukręcę – wycedził Jacuś przez zęby.

– Ale kto ma o co pytać? I coście tam nazwozili? Co tam jest w tym garażu? – spytała wystraszona kobieta.

– Lepiej się tym nie interesuj. Zdrowsza będziesz – urwał chłopak.

Mijały tygodnie. Koledzy wpadali do Jacusia raczej rzadko, tylko na chwilę. Nie chcieli nawet zjeść obiadu. „Tacy zabiegani ci młodzi”,  myślała babcia. Jedna rzecz nie dawała jej jednak spokoju. Zastanawiała się, co chłopcy ukryli w garażu, ale nie mogła tego sprawdzić, ponieważ wnuk schował klucz.

Pewnego dnia do drzwi zapukała policja. Pytali o Jacka. Ten akurat wyszedł z kumplami, nie było go w domu. Babcia nie miała pojęcia, czego funkcjonariusze chcą od jej wnuka. Wszystko stało się jasne, gdy wrócił. Przestraszył się, widząc policjantów i chciał uciekać, ale mu się nie udało. W garażu znaleziono towar skradziony kilka tygodni wcześniej w sklepie przemysłowym, a w pokoju chłopaka kilka telefonów komórkowych, też pochodzących z włamania.

Sąd nie dał Jacusiowi wyroku w zawieszeniu. Pierwsze kroki w dorosłość stawiał więc na więziennym spacerniaku. Babcia mówi, że męczą go tam strasznie, że zmizerniał na twarzy. Dodaje, że może i zbłądził, ale po co tak od razu do więzienia? Że to przecież dobry chłopak, że pomagał znosić ziemniaki do piwnicy…

– Oj, ciężko mi bez mojego Jacusia – wzdycha.

Piotr Wójcik

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO