PUBLICYSTYKA
W imię tolerancji
Jeden z czytelników moich felietonów zarzucił mi po przeczytaniu ostatniego, że stanowczo przesadziłem pisząc, do jak wielkiej deprawacji młodego pokolenia dochodzi na Zachodzie z powodu wdrażania zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) dotyczącej seksualizacji dzieci i młodzieży. Niestety, mam dla niego złe wiadomości - nie przesadziłem ani o jotę i jeśli będziemy biernie przyglądać się temu, co próbują nam - pod pozorem szerzenia tolerancji i przeciwdziałania wykluczeniu - narzucić środowiska LGBT, czeka nas to samo szaleństwo. Ale żeby nie być gołosłownym: garść przykładów. Uprzedzam, że niektóre są naprawdę szokujące.
Rozpocznijmy od tego, że seksedukatorzy w przedszkolach i szkołach na Zachodzie korzystają z całego mnóstwa książek – „pomocy naukowych”, w których roi się od treści mrożących krew w żyłach. Przytoczmy tylko jeden przykład: w podręczniku niemieckiej socjolog Elizabeth Tuider znajdziemy zachęty dla kilkulatków do wymyślania nowych technik seksualnych. W małych grupach mają omawiać i ćwiczyć „galaktyczne praktyki seksualne” i „głośne jęczenie”. Od 12 roku życia dowiadywać się o „konstelacjach seksu grupowego”, seksie analnym i oralnym, gang bangu (z wieloma partnerami po kolei). Mają nauczyć się projektować nowy dom publiczny dla wszystkich. W Północnej Nadrenii Westfalii, rządzonej przez lewicę, organizacja Pro Familia (czyż nie szatańska nazwa?) wydała podręcznik zatytułowany „Kochać, przytulać, głaskać”. Czytamy w nim między innymi: „Jedno dziecko przyjmuje rolę znawcy pup. Dzieci ustawiają się w rzędzie z gołymi pupami w stronę tego dziecka i ono orzeka, która pupa do kogo należy. Jeśli nie wie, może pupę delikatnie pogłaskać lub uszczypnąć”. To ćwiczenie nadaje się do wykonania z każdą częścią ciała, np. dalej w wersji „ten siusiak należy do…”. Albo inne ćwiczenie: „Dzieci mają poruszać się po sali jak psy i się wzajemnie obwąchiwać. Dziecko powinno przytrzymać pupę przy twarzy drugiego dziecka i puścić na nie bąka”. W tej samej Nadrenii w szkołach uczniowie mogą się zapoznać z sadomasochizmem oraz „darkroomami”, czyli miejscami, gdzie homoseksualiści praktykują seks grupowy.
Angielskie dzieci w wieku ośmiu lat dowiadują się, że wkrótce mogą zmienić płeć na taką, z którą czułyby się najlepiej. W Szkocji rząd lewicowej Nicoli Sturgeon płaci za lekcje - uwaga - identyfikacji płciowej dwulatków! W Kanadzie wytwórnia Pixar, która wyprodukowała kiedyś film „Toy Story”, trzy lata temu przygotowała dla tamtejszych przedszkolaków animację mającą na celu w zabawny sposób nauczyć je wyrażania zgody lub nie na podjęcie czynności seksualnych. Autorzy zdawali się nie przejmować faktem, że w ten sposob promują miękką pedofilię, sugerując, że to od chęci dziecka zależy, czy chce mieć stosunek płciowy z dorosłym. Równie szokujący filmik emitowała też telewizja belgijska. W 2015 roku szwedzka TV rozpoczęła emisję filmu animowanego dla przedszkolaków, w którym kolorowe penis i vagina tańczą ze sobą w rytm łatwo wpadającej w ucho piosenki o tym, jak bardzo się kochają.
Mógłbym tak naprawdę bardzo długo, ale nie mam miejsca. Pytanie: do czego to wszystko prowadzi? Ano na przykład do tego, co zdarzyło się w 2016 roku w Szwecji. Młodzieżówka tamtejszej Partii Liberalnej głosowała w swym gremium nad - nie uwierzycie Państwo - dekryminalizacją stosunków seksualnych między rodzeństwem (od 15 roku życia) i z ludzkimi zwłokami! Cecilia Johnsson, liderka organizacji, oświadczyła: „Jesteśmy organizacją młodzieżową i jednym z naszych zadań jest myśleć o krok dalej. Rozumiem, że kazirodztwo i nekrofilia mogą być postrzegane jako niezwykle obrzydliwe, ale przepisy nie powinny się opierać o to, co wydaje się obrzydliwe. W ogóle nie odpowiadają nam prawa moralne”.
Bo po co one postępowemu od kołyski człowiekowi?