PUBLICYSTYKA
Skarb w kurhanie
Jadąc z Kielc do Krakowa, w okolicach Chęcin, po lewej stronie drogi, ujrzymy świeżo wyremontowany XVII–wieczny dwór starosty chęcińskiego. Przez lata ukryty wśród drzew zabytek czekał na lepszy czas. A nie jest to zwyczajny dwór, jakich wiele w Świętokrzyskiem, ale świadek naszej historii związanej z królami i wiedeńską wiktorią.
Starostwa funkcjonowały w Polsceod XIV w., ustanawiane były na dobrach ziemskich, tzw. królewszczyznach. Król nadawał je szlachcicom dożywotnio za zasługi dla Rzeczpospolitej. Tak też było ze starostwem chęcińskim. Początkowo funkcjonowało w zamku w Chęcinach, ale starosta Jan Branicki go nie lubił – miał tu trudny dojazd, a i lata świetności zamku dawno minęły. Wobec tego w latach 1630–1657 wybudował dwór obronny, a raczej fortalicję nieopodal zamku, w Podzamczu.
Na początku XVII w. w tym miejscu znajdował się folwark z drewnianym budyneczkiem. Teraz pojawiła wystawna rezydencja o barokowym wystroju, z ogrodem, do której po spustoszeniu Chęcin przez Szwedów starosta Stefan Bidziński oficjalnie przeniósł starostwo chęcińskie. Dobudował oficynę oraz bramę w kształcie łuku tryumfalnego – na powitanie Jana III Sobieskiego po wiedeńskiej wiktorii.
To Stefan Bidziński herbu Janina, strażnik koronny, wojewoda sandomierski i starosta chęciński jest głównym bohaterem wydarzeń w starostwie w Podzamczu chęcińskim. Z jego osobą łączy się legenda. Bidziński walczył we wszystkich wojnach XVII–wiecznej Rzeczpospolitej. Podczas bitwy pod Korsuniem, stoczonej w maju 1648 r. z powstańcami Bohdana Chmielnickiego, dostał się do niewoli tatarskiej. Uciekł z Turcji z arabskim jeńcem. Drogę do Polski przeżył tylko on, ale nie zostawił swojego towarzysza. Przywiózł jego ciało do Podzamcza. Legenda głosi, że niebawem padł również ich wierny koń, na którym uciekali. Bidziński kazał ukopać kurhan; w nim pochował i zwierzę, i towarzysza. Mówi się, że zakopał tam również wiele kosztowności, w tym cenne siodło. Ludzie rozkopywali więc usypisko w poszukiwaniu skarbu i dzisiaj już nikt nie wie, gdzie się znajdowało. A i legenda przyblakła przez lata.
Stefan Bidziński był wiernym zausznikiem króla Jana III Sobieskiego. Brał udział między innymi w bitwie pod Chocimiem i omal w niej nie zginął. Zapędziwszy się w pościgu za uciekającymi Turkami, razem z nimi runął ze skały do Dniestru. Na wyprawę wiedeńską 1683 r. wyruszył z własnymi chorągwiami, pancerną i wołoską, oraz regimentem dragonii. Po śmierci Sobieskiego opowiedział się za Augustem II, a później całkowicie wycofał się z życia publicznego.
Mieszkańcami fortalicji byli między innymi dwaj starostowie z rodu Branickich, ojciec i syn, oraz niejaki Stefan Marchocki, mianowany na to stanowisko również przez Jana III Sobieskiego za zasługi wojenne.
Życie dworskie kwitło w Podzamczu do początku XVIII w. Później obiekt przestał pełnić funkcje rezydencji i stał się folwarkiem. Fosy zamieniono na stawy. W XIX w. dwór zamieniono na spichlerz, niszcząc przy okazji barokowe detale architektoniczne i zmieniając układ okien. W latach 20. XX w. budynki zajęła szkoła rolnicza. Później fortalicja niszczała.
Dopiero kiedy w 2010 r. dwór przejęło Centrum Naukowo–Technologiczne w Kielcach, rozpoczął się remont. Teraz budynek przyciąga nowym blaskiem. – Lada dzień zakończy się remont wnętrz i zaczniemy wnosić meble z epoki. Już jest gotowy barokowy ogród, przypominający ten z czasów Bidzińskiego – mówi Marcin Perz, dyrektor Centrum.
I tylko ciągle nic nie wiadomo o skarbie w kurhanie. Może ktoś go kiedyś odnajdzie?
Dorota Kosierkiewicz