PUBLICYSTYKA
Skarb czeka. Pamiątki po Artwińskim
Paweł Wolańczyk z Muzeum Historii Kielc nie ma wątpliwości: - To prawdziwy skarb - mówi. Zdjęcia, dokumenty i listy Stefana Artwińskiego oraz jego rodziny, będące do tej pory depozytem przechowywanym w magazynach Muzeum Narodowego w Kielcach, długo czekały na decyzję krakowskiego sądu, co z nimi zrobić. Doczekały się. Wreszcie będą je mogli zobaczyć kielczanie.
Stefan Artwiński, ostatni przedwojenny prezydent Kielc, to postać wyjątkowa. Zginął zamordowany przez Niemców w listopadzie 1939 r. Zostało po nim niewiele pamiątek - kilka rodzinnych zdjęć i dokumentów. Wydawało się, że to wszystko, co po nim ocalało. Jednak na początku XXI w., w mieszkaniu znanego krakowskiego antykwariusza Władysława Hrybieńskiego, znaleziono tajemniczy depozyt. Hrybieński przyjaźnił się z córką prezydenta Artwińskiego - Danutą. Wyprawił ją w ostatnią drogę, kiedy samotna zmarła w Krakowie w 1989 r. Był dla niej najbliższym człowiekiem, mimo że w Zakopanem mieszkała jeszcze jej młodsza o dwa lata siostra Janina. To on przejął rodzinne pamiątki Danuty.
Sam Hrybieński też był samotny. Zmarł w początkach tego stulecia. Po jego śmierci do domu weszła policja z wykonawcami testamentu. Jego mieszkanie wyglądało jak najlepszy antykwariat w mieście, pełno tam było unikalnych fotografii i dokumentów. Na początku nazwisko Artwińskiego nikomu nic w Krakowie nie mówiło. Kiedy się jednak okazało, że archiwalia dotyczą prezydenta Kielc i historii naszego miasta, komornik wykonujący testament Hrybieńskiego przekazał je w imieniu Sądu Rejonowego dla Krakowa Podgórza w depozyt Muzeum Narodowemu w Kielcach. Zdjęcia i dokumenty na całe lata wylądowały w magazynie.
Stefan Artwiński miał troje dzieci: najstarszego Eugeniusza, znanego psychiatrę, córkę Danutę i Janinę. Eugeniusz urodził się w Warszawie, ale córki w Kielcach. Razem z matką, Marią Artwińską wyjechali w 1909 r. do Krakowa. Musieli uciekać, ponieważ Eugeniusz działał w konspiracyjnej PPS i Rosjanie wpadli na jego trop. Stefan Artwiński został w Kielcach.
Mówiono o nim, że był kobieciarzem, w depozycie muzealnym znajduje się wiele kartek pocztowych z pozdrowieniami od pięknych kielczanek dla pana prezydenta. Faktem jest, że po wyjeździe żony wspólne życie już im się nie układało. Utrzymywał z rodziną kontakt listowny. Pisał do małżonki, syna i córek o codziennych sprawach. Kiedy dorosły, listy dotyczyły posagów, pieniędzy, zastaw, srebrnych sztućców które dostaną, wychodząc za mąż.
Te okruchy wspomnień, to wszystko, co pozostało po prezydencie Artwińskim i jego najbliższych. Oficjalne przekazanie pamiątek Muzeum Historii Kielc 29 listopada. – A kielczanie obejrzą je po skatalogowaniu i opracowaniu depozytu, czyli już w marcu 2014 r. – zapewnia Wolańczyk.
Dorota Kosierkiewicz