PUBLICYSTYKA
Samotność matki
Są wśród nich takie, które nie oczekują ulgowego traktowania. Wzięły się już za bary z życiem i wiedzą, że muszą sobie radzić za dwoje. Nie chcą wiele od państwa. Podpowiadają, że przydałyby się zniżki na kino lub basen dla ich pociech. W ciągu dnia robią swoje i jeszcze więcej, by zastąpić ojca.
Są też takie, którym pomoc jest niezbędna.
Łączy je jedno: swoje dzieci muszą wychowywać same.
Państwo nie rozpieszcza
Pierwsze dziecko wymaga opieki, a każde kolejne to też rosnące wydatki. System wsparcia dla samotnych rodziców, którzy dotkliwie odczuwają brak partnera, funkcjonuje, choć daleko naszym standardom do np. skandynawskich, gdzie opieka socjalna niemal łagodzi surowość klimatu.
W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Kielcach zarejestrowanych jest prawie półtora tysiąca rodziców samotnie wychowujących dzieci. 107 osób spośród nich to ojcowie, prawie 1400 – matki. Mają w sumie 2402 pociech. Na co mogą liczyć? – Średni zasiłek okresowy wyniósł w tym roku 246 zł. Ale jego wysokość jest uzależniona od sytuacji finansowej danej osoby – wyjaśnia Agata Bednarz z MOPR.
Z dodatkowych zasiłków „celowych” i „specjalnych” uzbiera się raptem drugie tyle. Na szczęście są jeszcze dodatki na zakup żywności, obiady barowe (7zł), żywienie w szkołach. Jest i pomoc opiekuńcza, rzeczowa (opał, odzież, obuwie), specjalistyczna porada prawnika i psychologa, zajęcia dla dzieci w świetlicach środowiskowych. Długa lista?
Mamy coś dla porównania.
Na Wyspach łatwiej
- Gdybym została w Anglii, prawdopodobnie w ciągu tygodnia od zgłoszenia w tamtejszym Urzędzie Miasta mojej sytuacji, dostałabym mieszkanie socjalne, finansową pomoc w jego urządzeniu, dofinansowanie do czynszu. Tam samotne matki mogą liczyć również na pomoc psychologiczną: są namawiane do uczestniczenia w grupach wsparcia, ze zorganizowaną opieką dla najmłodszych i zwrotem kosztów transportu – opowiada pani Ania, mama trzech córeczek, która przez ostatnie osiem lat mieszkała w Szkocji i Anglii. Zdecydowała się na powrót do Kielc, żeby po odejściu męża być bliżej rodziny. – Zasiłki, które Brytyjczycy dostają od państwa, przewyższają czasem pensję zwykłego pracownika. Nie mówiąc już o cotygodniowych talonach na witaminy, owoce, warzywa i mleko na każde dziecko.
Wróćmy do kraju. Wiadomo, że zasiłek wyższy od pensji to mrzonka, a mieszkanie socjalne – rarytas. Żeby stanąć na własnych nogach, trzeba mieć dużo samozaparcia. Ale tutaj trzeba docenić pracę naszych organizacji pomocowych, bo miewają one naprawdę trudne wyzwania.
W Kielcach są trzy schroniska dla kobiet. Zgłaszają się do nich samotne matki, kobiety bezdomne i doznające przemocy domowej. Bywa, że spędzają w placówkach wiele miesięcy. W tym czasie ich dzieci chodzą do szkoły, a one szukają pracy. – Ale bywa i tak, że od początku uczą się tutaj życia, bo są to panie z różnych środowisk, czasem młode dziewczyny, które niewiele z domu wyniosły - mówi Zdzisława Cieplińska, kierownik schroniska PCK. – Często przychodzą z niczym. Nie mają alimentów, zasiłków rodzinnych, ubezpieczenia. Zaczyna się praca od podstaw. Od sprawy rozwodowej, terapii. Alimenty, które pomagamy wywalczyć oraz zasiłki rodzinne to są czasem pierwsze pieniądze tych kobiet. Następnie szukamy pracy i mieszkania. Naszym celem jest ich usamodzielnienie.
Dodatkowe wsparcie samotne matki mogą otrzymać w schronisku Caritas. – Zapewniamy paniom pomoc psychologiczną i prawną, gdyż najczęściej ich bezdomność związana jest bezpośrednio z koniecznością ucieczki przed przemocą domową – mówi Monika Kawalec z Caritas. W ośrodku pełni też dyżur komornik, psychiatra i kapłan. Ze środków Funduszu Pomocy Osobom Pokrzywdzonym kobiety mogą kupić leki, sfinansować dojazdy do specjalistów, zapłacić czynsz. Mogą też otrzymać bony na zakup żywności.
Życie w strachu
Stanie w kolejkach po zasiłki zamiast dobrze płatnej pracy w biurze i dziecka w prywatnym przedszkolu. Rozpad związku, walka o alimenty i granie z Jasiem w piłkę, żeby nie odczuł braku taty. Pani Maria nie wybierała sama takiego życia.
– 19 lat temu stanęłam na ślubnym kobiercu, miałam dobrą pracę, urodził się syn. Po dziesięciu latach kolejny. Wtedy zaczęły się problemy. Mąż zapożyczył się w bankach, zainwestował i stracił. Kłopoty topił w alkoholu. Było coraz gorzej, stał się agresywny, stwierdzono psychozę. Odwiedzali nas tylko kuratorzy. Musiałam działać. Wniosłam o rozdzielność majątkową, alimenty na dzieci. Męża udało się eksmitować. Ale kolejne problemy już stały za progiem. Prywatyzacja mojej firmy i grupowe zwolnienia. Zasiłek z MUP skończył się po pół roku – opowiada swoją historię pani Maria, nie szczędząc szczegółów dotyczących bezowocnego poszukiwania pracy. W tej chwili jest szczęśliwą stażystką unijnego programu:
- Mam najmniejszą składkę emerytalną, niecałe tysiąc złotych pensji, ale dla mnie to sukces. Do stycznia jednak, bo wtedy staż się skończy. I znowu zacznie się życie w strachu. O czym marzy samotna matka? O stałej pracy na normalnej, nie „śmieciowej” umowie.
Zastąpić tatę
Ale podwójne wydatki, na które pracuje jedna osoba, to jeszcze nie koniec problemów samotnej matki. Brakuje fizycznej pomocy i zrozumienia. Pani Ania przyznaje, że gdyby nie tęsknota za rodziną, nie zdecydowałaby się na powrót do kraju. – Na Wyspach samotna matka jest podziwiana za zaradność. W Polsce robi się dla niej wciąż bardzo niewiele. Zupełnie jakby musiała ponieść konsekwencje tego, jak ułożyła sobie życie. Dlatego też w stosunku do siebie zawsze używam określenia: matka samodzielna, nie samotna.
- Najgorsze są jednak wieczory, kiedy na przykład trzeba sobie dać radę z kąpielą, kolacją, usypianiem trójki małych dzieci. Brak czasu, a w moją stronę wyciągnięte sześć rączek... Nie ma jednak mowy o narzekaniu – dodaje pani Maria. – Ale moje dzieci nie chodzą po szkole na dodatkowe zajęcia, po południu jest odrabianie lekcji. A ponieważ nie chcę, żeby czuły jakikolwiek dyskomfort, więc nie marudzę. Bo w życiu samotnej matki nie ma miejsca na czekanie na cud czy wygraną. Po prostu trzeba być mamą. I zastąpić tatę.
Magdalena Włodarska