PUBLICYSTYKA
Pytania dotyczące pogromu Żydów w Kielcach 4 lipca 1946 roku
Rozmówcy: dr Tomasz Domański i Mateusz Lisak, historycy z Delegatury IPN w Kielcach.
Przy okazji kolejnych rocznic pogromu Żydów w Kielcach pojawia się pytanie, czy pogrom był wywołany spontaniczną reakcją czy zaplanowaną prowokacją? Jak wyglądały tamte wydarzenia?
dr Tomasz Domański: Wydarzenia zaczęły się od plotki, że Żydzi porwali polskiego chłopca, aby go zamordować i przelać jego krew na macę. Plotka jak fala rozlała się po mieście. Wersja o uprowadzeniu została przedstawiona 3 lipca 1946 roku w Kielcach na komisariacie Milicji Obywatelskiej przy ul. Sienkiewicza przez 8-letniego Henia Błaszczyka i jego ojca Walentego. Następnego dnia ponownie Błaszczykowie udali się na komisariat i zgłosili uprowadzenie dziecka. Dziś wiemy, że do żadnego uprowadzenia nie doszło. W tym czasie miedzy 1 a 3 lipca 1946 roku Henio Błaszczyk przebywał w gminie Mniów. Były, aż trzy wersje przesłuchania tego 8-letniego chłopca. Fakty są takie, że wspomniana plotka o uprowadzeniu polskiego dziecka, była przenoszona z ust do ust w całym mieście. Na ulicę Planty udał się patrol milicyjny celem przeprowadzenia dochodzenia. Przed kamienicą zaczął zbierać się tłum ludzi.
Pogrom Żydów w Kielcach miał kilka faz, dlatego dziś trudno prowadzi się badania naukowe nad tym zagadnieniem oraz sporo narosło wokół niego teorii i hipotez, ponieważ te wydarzenia trwały wiele godzin. Jednak zastanawiająca jest opieszałość władz komunistycznych: KBW, MO, UB, NKWD w opanowaniu tłumu. Pamiętamy, że te służby z dnia na dzień były w stanie aresztować dziesiątki ludzi, a jednego dnia - 4 lipca - nie potrafiły dać sobie rady z zabezpieczeniem jednej kamienicy w mieście.
Badając literaturę zagraniczną na temat pogromu zwrócił pan na pewne nieścisłości. Jakie?
Mateusz Lisak: Nieścisłości są również w literaturze polskojęzycznej. Bardzo trudno jest badaczom wypowiadać jednoznaczne opinie na temat pogromu z tego powodu, że jak zauważył prof. Daniel Blatman mordy na Żydach traktuje się jako coś wyjątkowego. Patrzy się na nie z perspektywy zagłady. Badania dotyczące Żydów odbywają się z pewnym pietyzmem, ostrożnością, a nawet obawą o narażenie kariery naukowej. To skłania badaczy, aby unikali jednoznacznych ocen.
Tezy o spontanicznym charakterze pogromu nie da się udowodnić, ponieważ nie ma wystarczających dowodów. Jeśli uznamy, że była to prowokacja służb sowieckich, to trzeba byłoby poszukiwać dokumentów, które mogłyby potwierdzić tę hipotezę w miejscach, które są obecnie dla nas niedostępne.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat
Więcej w audycji: "A to historia" w czwartek 1 lipca, godz. 20 w Radiu eM Kielce.