PUBLICYSTYKA
Przeżywam drugą młodość
Rozmowa z Grzegorzem Kokocińskim, 32-letnim środkowym Effectora Kielce.
Ochłonęliście już po zeszłotygodniowym zwycięstwie nad Asseco Resovią Rzeszów?
– Chyba jeszcze nie! (śmiech). W końcu nie każdego dnia ogrywa się mistrza Polski. Na tak trudnych przeciwników człowiek bardziej się motywuje i chce pokazać z dobrej strony. Gdybyśmy z takim nastawieniem wyszli na poprzedni mecz z Lotosem Trefl Gdańsk, już dawno zapewnilibyśmy sobie grę w fazie play-off. Cieszy jednak, że udało nam się to zrobić w potyczce z tak wymagającym przeciwnikiem. Naszym motorem napędowym był Nikolay Penchev, który zdobył bardzo dużo punków. To młody zawodnik, ale już doświadczony. Jednak tego dnia wszyscy zagraliśmy dobre zawody.
Byliście dobrzy nie tylko w meczu z Resovią. Pomijając wpadkę z Treflem, można powiedzieć, że jesteście na właściwej drodze.
– Pokazują to spotkania rozgrywane w Kielcach. W poprzedniej rundzie na własnym terenie zdobyliśmy mało punków. Natomiast teraz ograliśmy już Częstochowę, Olsztyn i Rzeszów. Dodajmy do tego dorobku wygraną w stolicy z AZS-em. Uwierzyliśmy, że potrafimy wygrywać. Tym bardziej, że początek rozgrywek nie wyszedł nam za dobrze. Byliśmy nową grupą, z góry skazaną na porażkę. Ale wskoczyliśmy na właściwy tor. Effector dojrzał przez te szesnaście spotkań w PlusLidze. Przed nami jednak jeszcze gra w play-off.
Zanim do nich przystąpicie, rozegracie jeszcze dwa spotkania w ramach rundy zasadniczej ze Skrą Bełchatów i z Zaksą. One zdecydują o końcowej lokacie.
– Skra to wielokrotny mistrz Polski. Teraz co prawda mają „dołek”, ale to nie znaczy, że będzie nam łatwo. W końcu muszą się podnieść. Mam tylko nadzieję, że nie nastąpi to w Kielcach. Zbyt pewni siebie chyba nie przyjadą, bo rozegraliśmy się i łatwo skóry nie sprzedamy.
Tym bardziej, że bełchatowianie tydzień temu przegrali z zamykającym tabelę Wkręt-metem AZS Częstochowa. Takich niespodzianek w tym roku było znacznie więcej. Siatkarska ekstraklasa zaskakuje?
– Chyba z każdym rokiem coraz bardziej. Liderem jest Delecta Bydgoszcz, która zalicza świetny sezon, w pojedynczych spotkaniach Indykpol AZS Olsztyn ogrywa Zaksę, a główni pretendenci do mistrzostwa nie mogą złapać formy. Zapowiada się bardzo ciekawa końcówka rozgrywek, może zdarzyć się dosłownie wszystko.
Zaskakuje również twoja dyspozycja. W poprzednim sezonie byłeś cieniem samego siebie, teraz jesteś filarem kieleckiej ekipy.
– Nie czuję się na tyle stary, żeby zawieszać buty na kołku. Koledzy mówią mi, że chyba przeżywam drugą młodość (śmiech). Mogę się tylko cieszyć, że wciąż gram na przyzwoitym poziomie, choć lata uciekają. W poprzednich rozgrywkach było sporo rotacji na pozycji środkowego. Doszła jeszcze zmiana trenera i tak naprawdę nie było okazji, by nabrać pewności siebie. Teraz wszystko jest w porządku. Oby tylko zdrowie dopisało, ale chyba pomaga mi kieleckie powietrze (śmiech).
Zdążyłeś już przyzwyczaić się do naszego miasta?
– Teraz łączy mnie z Kielcami więcej, niż z Częstochową i Bydgoszczą, w których grałem kolejno siedem i dwa lata. Z żoną doszliśmy do wniosku, że nie byłoby źle osiąść w Kielcach na stałe. Mamy tutaj stałą pracę, syn chodzi do przedszkola. Nie wyobrażałem sobie nawet, że to takie fajne miejsce. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, a przecież w samym mieście i okolicach jest jeszcze tyle do odkrycia! Już mamy dobre wspomnienia, choćby pierwsze próby syna na nartach. Chciałbym tu zostać, ale wszystko zależy od rozmów z klubem w sprawie przedłużenia kontraktu.
Maciej Urban