Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Pokonani i pokonane

sobota, 27 sierpnia 2016 06:51 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Pokonani i pokonane
Pokonani i pokonane
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Połowę urlopu spędziłem oglądając Igrzyska. I nie żałuję.

Gdy zgasł znicz, przypomniałem sobie mój felieton o poprzednich. Żałowałem w nim, że pływak amerykański Michael Phelps, który w Londynie zdobył cztery złote i dwa srebrne medale, kończy karierę, bo reprezentacja Polski nie będzie miała się z kim ścigać w klasyfikacji. Phelps na szczęście zmienił zdanie i znów stoczyliśmy z nim nierówny pojedynek: znów zainkasował niemal trzy razy więcej złotych krążków niż wszyscy Polacy razem wzięci (stosunek 5 do 2), co mocno wytrąciło mnie z równowagi. Na szczęście w sumie zgarnęliśmy jedenaście medali, aż o pięć więcej niż on, więc jest jakieś światełko w tunelu.

W sumie nie było źle. Na tych jedenaście krążków aż osiem zdobyły kobiety, więc środowiska postępowe nie będą mogły narzekać, że w polskim sporcie panowie zdominowali panie. Ponadto nawet ci, którzy przegrywali, innymi talentami rekompensowali nam poczucie zawodu. Na przykład miotacz młotem Paweł Fajdek błysnął talentem dramatycznym – jego fantastyczna kreacja zamieszczona na YouTube, w której tłumaczył się ze swej sportowej niemocy, mogłaby śmiało konkurować z najlepszymi szekspirowskimi dokonaniami wielkiego Laurence’a Oliviera. Sztangista Adrian Zieliński zaimponował talentem kreowania rzeczywistości baśniowej: jego wyjaśnienia na temat dopingu zawstydziłyby bezczelnością samego barona Munchausena. Agnieszka Radwańska natomiast oczarowała szczerością: odpadła od razu, bo przyleciała do Rio zmęczona. Pewnie nie było wcześniejszych lotów do Brazylii.

Nie oni jednak są największymi przegranymi igrzysk. Jest nią Hanna Gronkiewicz-Waltz, bo jak na złość trenująca na należącej do miasta warszawskiej „Skrze” Anita Włodarczyk ani nie przyleciała za późno, ani nie była na dopingu, ani nie potrzebowała psychoanalityka w kole. Pewnie zdobyła złoto, a przy okazji machnęła dwa rekordy świata. I wtedy dopiero wyszło na jaw, w jak skandalicznych warunkach trenuje nasza mistrzyni i kto za to odpowiada. 

Przypuszczam, że gdyby Michael Phelps zobaczył przypominający wielką melinę stadion „Skry” i kanciapę, w której ma siłownię Anita Włodarczyk, to rzuciłby naszej rekordzistce pod nogi wszystkie swe złote medale. Nie, nie w uznaniu dla jej niedoścignionego mistrzostwa, lecz prawdziwej wiktorii nad urzędniczą bezdusznością i głupotą. Bo przy tym wyczynie bledną nawet dokonania Anity z Rio.

Tak na marginesie. Nie spodziewajmy się po pani Hannie przeprosin za „Skrę”, wyrazów ubolewania i tak dalej. Tak zachowuje się tylko człowiek z klasą. Ale nic by się nie stało, gdyby chociaż tydzień popracowała w takich warunkach, w jakich latami trenowała nasza Anita. Wtedy i ona zasłużyłaby na medal.

Tomasz Natkaniec

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO