PUBLICYSTYKA
Oszukani na telefon
Miejski rzecznik praw konsumenta ostrzega o nowym sposobie wyłudzania pieniędzy od osób, które chcą zmienić swoją taryfę telefoniczną na bardziej atrakcyjną. Na baczności powinny się mieć zwłaszcza osoby starsze, bardziej ufne i nie przypuszczające, że telemarketer może ich oszukać.
Zmiana na korzyść klientów w ustawie o prawie telekomunikacyjnym, która weszła w życie pod koniec ubiegłego roku, nie ograniczyła ilości telefonów wykonywanych do nas przez telemarketerów. Nadal nie ubywa również chętnych namawiających nas na telefoniczne „podpisanie” umów, które potem nie obowiązują, ale za to zobowiązują nas do zapłacenia kary za jej zerwanie. Ofiarami podobnego procederu są ostatnio zwykle osoby starsze.
W ciągu kilku tygodni na biurko Dariusza Pyka, miejskiego rzecznika praw konsumenta, trafiło już kilkadziesiąt pism odwoławczych w sprawie umorzenia długu wobec nowopowstałej firmy telekomunikacyjnej, która znalazła sposób na szybki, ale nieuczciwy zarobek.
- Procedura jest standardowa i wręcz banalna, powtarza się cyklicznie. Telemarketer dzwoni do abonenta i oferuje mu bardzo korzystne warunki, ze znacznym obniżeniem rachunków włącznie. Oczywiście przedstawia się jako pracownik operatora, który obecnie świadczy usługi danej osobie. Po wyrażeniu zgody, po kilku dniach w mieszkaniu takiej osoby zjawia się kurier z plikiem dokumentów, które po podpisaniu zabiera ze sobą. Umowa trafia z powrotem do klienta zazwyczaj po upływie dwóch tygodni, czyli po okresie, kiedy możemy od niej odstąpić. To celowy chwyt – tłumaczy Dariusz Pyk.
Umowa, która jest nam dostarczana, nie zawiera formularza dotyczącego rezygnacji ze świadczenia usług poza lokalem nieuczciwego przedsiębiorcy i wtedy nie ma już odwrotu. Klient orientuje się, że jest to zupełnie nowy dokument, z zupełnie nowym świadczeniodawcą. Niestety, w tym momencie już jesteśmy w szponach - wedle prawa - fikcyjnego długu, który spłacić jednak będzie trzeba. Za zerwanie umowy przed czasem grozi kara opiewająca na kwotę 400-500 zł i jest ona naliczana bezprawnie. Kiedy przychodzi wezwanie do zapłaty, klienci są zdziwieni i zgłaszają się do biura rzecznika praw konsumenta z prośbą o pomoc.
- Egzemplarz umowy powinien znaleźć się niezwłocznie w naszym domu zaraz po jej podpisaniu. Nie możemy pozwolić, aby wszystkie dokumenty zabierał od razu kurier i ponownie pojawiał się dopiero po 14 dniach. Oprócz umowy z wyraźnym logo firmy, musimy otrzymać oświadczenie o ewentualnej rezygnacji z usługi w ciągu dwóch tygodni, bez podania powodu. Jeśli te podstawowe warunki nie są spełnione, firma łamie obowiązujące przepisy. Co ważne, w takim przypadku mamy możliwość odstąpienia od umowy przez rok – tłumaczy Dariusz Pyk
Warto weryfikować wiarygodność telemarketerów, choćby poprzez telefon do swojego dotychczasowego operatora. Czytajmy dokładnie umowy, zadbajmy o to, aby zawsze je mieć u siebie w domu. Sprawdzajmy skrupulatnie, czy mamy wszystkie dokumenty.
I na zakończenie: jak udało się nam ustalić, nowe sprytne przedsiębiorstwo to typowa firma „krzak”, która nie świadczy nie tylko usług telekomunikacyjnych, ale i żadnych innych. Czy zatem, skoro firma jest fikcyjna, dług również jest fikcyjny? Nie do końca. Jeżeli umowę podpisaliśmy świadomie, to jesteśmy związani jej treścią. Jeśli jednak klient celowo został wprowadzony w błąd, uwalniamy się od niej poprzez wysłanie na adres firmy, w stosunku do której powzięliśmy zobowiązanie, pisma z odwołaniem. Jeśli ta nadal optuje za nałożeniem na nas kary za zerwanie umowy, która de facto nie weszła w życie, możemy się od tego odwołać. W przypadku wątpliwości można zwrócić się o pomoc do stosownej delegatury Urzędu Komunikacji Elektronicznej lub miejskiego albo powiatowego rzecznika praw konsumentów.
Robert Majchrzyk