PUBLICYSTYKA
Obłęd rewolucji
„Wyciągano ciężarne kobiety i miażdżono je pod prasą do robienia wina. (…) Okrwawione części ciała albo maleńkie dzieci noszono jako trofea, wbite na bagnety. (…) Garbowano ludzką skórę na spodnie kawaleryjskie dla wyższych oficerów. W Angers cięto na kawałki ścięte już ludzkie głowy, w Herbiers wrzucano do pieca kobiety i dzieci (…) W Clisson z ludzkich ciał wytapiano tłuszcz dla szpitali i woźniców. (…) W Le Praire aux Ducs (…) ponad osiemset osób wszelkiego wieku i obojga płci nieludzko potopiono i pocięto na kawałki. (…) Na próżno nieszczęśni patrioci prosili tych obłąkańców o życie. Nikt ich nie słuchał, wszystkich zamordowano”.
To nie są relacje świadków rzezi dokonywanych przez nazistów w czasie II wojny światowej. Nie są to opisy bestialstw radzieckich sołdatów, pacyfikujących wszystko na swej drodze. Nie są to również historie mordów dokonywanych przez fanatyków z Państwa Islamskiego. To sprawozdania tych, którym udało się przeżyć koszmar Rewolucji Francuskiej w Wandei. Ale przecież nie tylko w tym regionie, który był świadkiem pierwszego w historii państwowego ludobójstwa (zamordowano tam 117 tys. osób, zrównano z ziemią ponad 10 tys. domów!), zadekretowanego przez ludzi niosących na swych sztandarach szczytne hasło „Wolność – Równość – Braterstwo”. Takie rzeczy działy się w całej Francji, wszędzie tam, gdzie nowa władza napotykała na choćby cień sprzeciwu. I nie tylko takie, bo rewolucjoniści postanowili zniszczyć nie tylko niepokornych, ale przede wszystkim tradycję i historię.
O tym traktuje znakomita, licząca przeszło tysiąc stron, praca zbiorowa francuskich naukowców „Czarna księga Rewolucji Francuskiej”, która właśnie się ukazała. To bodaj pierwsze w Polsce dzieło tak wielopłaszczyznowo rozprawiające się z mitem krwawego zrywu Francuzów, podniesionym do rangi ich święta narodowego. Znajdziemy w nim wstrząsające opisy eksterminacji nie tylko dzielnych Wandejczyków, ale i stanu duchownego – bo i religii katolickiej Marat, Sain–Just i Robespierre wydali wojnę. Znajdziemy dane na temat barbarzyńskiego niszczenia kultury materialnej: kościołów, zamków, pomników, nawet herbów. Znajdziemy też teksty traktujące o dziedzictwie francuskiego obłędu – zwłaszcza Rewolucji Październikowej.
Nie można nie przeczytać tej książki, jeśli chce się zrozumieć współczesną Francję, jej religijne wykorzenienie, jej wojujący laicyzm – echa obłędu wielkiej rewolucji. Rewolucji, która – nie wiedzieć czemu – jest do dziś dnia uznawana za wielkie osiągnięcie ludzkiego ducha i rozumu.
Tomasz Natkaniec