PUBLICYSTYKA
O krok od degradacji...
Dwudziestego siódmego kwietnia drużyna Jose Rojo Martina przystąpi do ostatniej fazy tegorocznych zmagań w ekstraklasie: siedmiu spotkań w grupie potencjalnych spadkowiczów. Stawką jest utrzymanie się wśród szesnastu najlepszych drużyn. O pozostanie w lidze nie będzie łatwo, gdyż piłkarzy Korony od strefy spadkowej dzielą tylko 4 punkty.
W poprzednim roku byłoby po zawodach. Po rozegraniu 30. kolejki „złocisto-krwiści” z dorobkiem 37 punktów uplasowaliby się ostatecznie na 11. pozycji w tabeli, zatem do spadkowiczów kielczanie zachowaliby bezpieczny dystans 8 punktów. Tym samym w sezonie 2013/2014 T-Mobile Ekstraklasę opuściłoby Zagłębie Lubin oraz Widzew Łódź, a ekipa trenera Pachety po kilku treningach udałaby się na kilkutygodniowy urlop.
W tym roku jest inaczej. Tuż przed rozpoczęciem rozgrywek Polski Związek Piłki Nożnej wraz ze spółką Ekstraklasa SA wprowadziły w życie reformę. Zaakceptowane przez kluby zmiany zakładają podział tabeli na grupę mistrzowską i spadkową po 30 kolejkach. Aby zwiększyć atrakcyjność ligi, dorobek punktowy wszystkich zespołów został zmniejszony o połowę i zaokrąglony do góry. Zarówno o mistrzostwie, jak i o spadku zdecyduje siedem najbliższych starć. W tej fazie rozgrywek każdy z każdym gra po jednym meczu.
Ta zmiana w systemie rozgrywek nie każdemu przypadła do gustu. – To jakaś totalna parodia i porażka PZPN z tym podziałem punktów. A może w ogóle skasować je do zera? Będzie jeszcze ciekawiej. Albo co 10 minut zdejmować po dwóch zawodników i wpuszczać na boisko kibiców? – komentuje jeden z fanów na portalu www.CKsport.pl.
„Żółto-czerwoni” mają obecnie 19 punktów. Do pierwszej pozycji w grupie spadkowej tracą jedno „oczko”, ale od degradacji dzielą ich tylko 4. – Ludzie, którzy wymyślili podział punktów, pewnie nie zdawali sobie sprawy, że walka o utrzymanie będzie ciekawsza od tej o mistrzostwo – twierdzi Zbigniew Małkowski, bramkarz Korony. – Mecze w naszej grupie do końca będą trzymać w napięciu. Każda strata punktów może kosztować bardzo dużo. Każde z tych spotkań można określić mianem finału pucharu.
Dzięki korzystnemu układowi tabeli, kielczanie zagrają cztery spotkania na własnym stadionie. Rywalami podopiecznych Jose Rojo Martina w stolicy województwa świętokrzyskiego będą Widzew Łódź, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Piast Gliwice oraz Śląsk Wrocław. Z kolei na wyjeździe zagramy z Zagłębiem Lubin, Cracovią Kraków, a także Jagiellonią Białystok. – Przed nami siedem finałów. Będą to niezwykle emocjonujące mecze – uważa Jose Rojo Martin szkoleniowiec „złocisto-krwistych”.
– Trener Pacheta przyszedł do klubu, kiedy znajdowaliśmy się na ostatnim miejscu w tabeli. Zrobił z nas zespół, który do końca walczył o pierwszą ósemkę. Oczywiście jest niedosyt, ale głowy do góry. Dobrze, że przed nami przerwa świąteczna, bo ostatnio nie wyglądaliśmy najlepiej. To czas nie tylko dla nas, ale również szkoleniowców, którzy mają chwilę na przemyślenia w kwestii przygotowania Korony do ostatnich meczów – zaznacza Małkowski.
Kluczowe dla kwestii utrzymania kieleckiego zespołu w T-Mobile Ekstraklasie mogą okazać się pierwsze trzy spotkania. Wtedy „żółto-czerwoni” zagrają z drużynami zajmującymi lokaty 14-16. Pierwsze z nich odbędzie się już 27 kwietnia. Wtedy Korona Kielce na Kolporter Arenie zmierzy się z outsajderem ligi – łódzkim Widzewem. Początek tego spotkania o godzinie 15.30.
Maciej Urban