PUBLICYSTYKA
Na świętokrzyskiej ziemi - 150 lat temu...
Przed 150 laty rozpoczęło się Powstanie Styczniowe, zryw niepodległościowy, który na lata wpłynął na świadomość i tożsamość narodową Polaków. W naszym tygodniku – począwszy od tego numeru, w lwiej części poświęconego Powstaniu – przez cały rok będziemy wracać do tamtych wydarzeń, rozgrywających się również na świętokrzyskiej ziemi.
Powstanie Styczniowe, choć nie było dobrze przygotowane i zaczęło się w niekorzystnych warunkach, bo w zimie, objęło duże obszary ziem polskich, należących do zaboru rosyjskiego. Liczne oddziały powstańcze prowadziły przede wszystkim walki partyzanckie – najbardziej skuteczne wobec liczebnej przewagi Rosjan. Na Kielecczyźnie walczyli między innymi słynni dowódcy: Marian Langiewicz i Józef Hauke–Bosak.
Polska w Wąchocku
Generał Marian Langiewicz przybył w rejon Gór Świętokrzyskich kilka dni przed wybuchem powstania. Od początku jego żołnierzom brakowało wszystkiego: wyszkolenia, broni, amunicji, a nawet kos. Aby zdobyć uzbrojenie, powstańcy planowali zaatakować Radom, ale zrezygnowali z tego pomysłu, ponieważ miasto było silnie obsadzone. W pierwszą noc zaatakowali więc mniejsze garnizony w Szydłowcu i Bodzentynie. Niestety, bez powodzenia.
Marian Langiewicz zorganizował bazę w Wąchocku, liczącym wówczas około tysiąca mieszkańców. Bezpieczeństwo zapewniały rozległe lasy i znaczna odległość od rosyjskich garnizonów. Istniejące niedaleko kuźnie w Kamiennej i Suchedniowie umożliwiały produkcję kos.
Langiewicz zaprowadzał władzę powstańczą od Iłży po Bodzentyn i Opatów. Ogłaszała ona dekrety Rządu Narodowego i organizowała cywilne struktury terenowe. W okolicznych miastach i wsiach zaczęła działać polska administracja. Do Wąchocka ściągali ochotnicy oraz ludzie, którzy chcieli zobaczyć polskie wojsko. Oddział stanowił przekrój społeczeństwa: szlachta, robotnicy, rzemieślnicy, służba dworska oraz chłopi.
Dowódca podzielił swoje zgrupowanie na cztery bataliony, liczące po około 300 żołnierzy. Wysłał je do Suchedniowa, Bodzentyna i Parszowa. Sam został w Wąchocku. Taka dyslokacja tworzyła wyobrażenie o sile zgrupowania oraz była tarczą dla Wąchocka, w którym budowano i szkolono oddział składający się głównie z kosynierów. Strzelców było niewielu, podobnie jazdy. Uzbrojenie stanowiły zdobyczne karabiny, strzelby i myśliwskie flinty. Brakowało dział i lekkich armat.
Uderzenie Rosjan
Rosjanie przystąpili do rozbijania sił powstańczych już pod koniec stycznia. Przeciwko Langiewiczowi wyruszyły trzy kolumny wojsk rosyjskich, liczące około trzech tysięcy żołnierzy. Od 1 do 3 lutego trwały walki o Wąchock i Suchedniów. Po trzech dniach, z powodu przeważającej siły wroga i nieudolności niektórych dowódców, Langiewicz musiał się wycofać z Wąchocka. Miasteczko zostało spalone, jego mieszkańcy uciekli. Powstańcy przedarli się do Bodzentyna. Prawdopodobnie tam Langiewicz odebrał defiladę swojego wojska. Jej celem było podniesienie morale żołnierzy, ponieważ rezultaty trzydniowych walk były przygnębiające. Walki obnażyły braki w wyszkoleniu i uzbrojeniu powstańców.
Z Bodzentyna Langiewicz udał się na Święty Krzyż. Przez kilka dni stacjonował w klasztorze. Wtedy doszło do zwycięskiej bitwy pod Słupią (11 lutego). Polacy zdobyli około tysiąca karabinów i osiem dział. Przybywało ochotników, siły oddziału stale rosły, dlatego dowódca zdecydował się ruszyć w kierunku Staszowa. Rosjanie podjęli za nim pościg.
Powstańcze bitwy
Do jednej z największych i najkrwawszych bitew doszło 24 lutego na polach Małogoszcza. Przeciwko około 2,6 tys. powstańcom stanęło około 2 tysięcy dobrze uzbrojonych i wyćwiczonych żołnierzy rosyjskich. Powstańcy ponieśli ciężkie straty – 300 zabitych i około 500 rannych, ale dzięki talentom dowódczym Langiewicza nie rozproszyli się.
Na początku marca Marian Langiewicz został dyktatorem powstania i dalej prowadził działania zbrojne na Kielecczyźnie. 18 marca pod Grochowiskami koło Pińczowa powstańcy stoczyli zwycięską bitwę. Znaczącą rolę odegrał w niej świetnie wyszkolony oddział żuawów śmierci, który przeprowadził udany atak na pozycje rosyjskie, zdobywając ich armaty. Jednak zwycięstwo Polacy okupili śmiercią około 300 żołnierzy. Oddział został podzielony. Część wojska na czele z Langiewiczem udała się do Galicji, a tam dyktatora internowano. Natomiast Dionizy Czachowski wraz ze swymi podkomendnymi przedostał się w Góry Świętokrzyskie i tu prowadził działania partyzanckie do czerwca 1863 roku.
Walki o Opatów
Z regionem świętokrzyskim związany jest również generał Józef Hauke–Bosak. W październiku 1863 roku stacjonował on w klasztorze na Świętym Krzyżu. Jego podkomendni uczestniczyli w dwóch bitwach w Opatowie. W pierwszej, 25 listopada 1863 roku, zaatakowali rosyjski garnizon i wyparli go z miasta. Insurgenci zabrali pieniądze znajdujące się w kasie powiatowej, po czym wycofali się na Suchedniów. Druga bitwa została stoczona 21 lutego 1864 roku. Powstańcy ponownie zaatakowali miasto. Opanowali koszary i zdobyli kilkaset karabinów. Dalszy atak został zahamowany ze względu na bardzo silny opór Rosjan. Kilkugodzinne walki o Opatów nie przyniosły sukcesu, Polacy ponieśli znaczne straty.
***
Powstanie Styczniowe zakończyło się klęską, na ludność spadły liczne represje. Obudziło jednak tożsamość narodową i na pewno położyło podwaliny pod odzyskanie niepodległości w 1918 roku. Do historii tego zrywu na stałe weszły miejsca walk na Kielecczyźnie – Małogoszcz, Opatów, Grochowiska – oraz miejscowości, które dały powstańcom schronienie, wśród nich: Wąchock, Bodzentyn oraz klasztor na Świętym Krzyżu.
Katarzyna Bernat