PUBLICYSTYKA
Krzyże na Wschodzie
17 września Sowieci wbili nóż w plecy walczącej z hitlerowcami II Rzeczypospolitej. Szybko pod ich okupacją znalazło się ponad 50 procent terytorium kraju. Mieszkało tam ponad 13 milionów polskich obywateli.
Wkrótce rozpoczęły się wywózki Polaków w głąb ZSRR i inwigilacja tych, którzy zostali. – Zaraz po wkroczeniu Armii Czerwonej na wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, NKWD zaczęła rozprawę z ludźmi, stanowiącymi potencjalne zagrożenie dla nowej władzy. Sporządzano specjalne listy, na których znalazły się nazwiska osób należących do polskiej elity intelektualnej i społecznej. Aresztowano ich i fizycznie likwidowano – opowiada Marek Jończyk, historyk z kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. – Zorganizowano też cztery duże deportacje w głąb ZSRR: w lutym, kwietniu i czerwcu 1940 roku oraz osobną w czerwcu 1941 roku. Polskich obywateli wywożono głównie na Syberię i do Kazachstanu. Tam pozbawieni byli jakichkolwiek środków do życia, mieszkali w brudzie i głodzie, w warunkach urągających ludzkiej godności. Zmuszano ich do katorżniczej pracy. Umierali z powodu chorób i wycieńczenia, mimo, że nie zrobili niczego złego. Ten straszliwy los spotkał ich tylko dlatego, że z powodu swego wykształcenia, sprawowanych funkcji lub zaangażowania w działalność społeczną, mogli stanowić potencjalne zagrożenie dla władzy sowieckiej.
Polscy oficerowie
Do sowieckiej niewoli dostało się również około 250 tysięcy żołnierzy cofających się przed napierającymi Niemcami. Trafili do obozów jenieckich. Ich rodziny, jeśli znalazły się pod sowiecką okupacją, były deportowane w głąb ZSRR.
W niewoli oficerowie byli przetrzymywani od jesieni 1939 roku do wiosny 1940 roku. W kwietniu NKWD rozpoczęła ich mordowanie. Zabijani w katowniach NKWD i nad wcześniej wykopanymi zbiorowymi grobami, ginęli od strzału w tył głowy. – Mordowano ich, ponieważ byli polskimi patriotami o niezłomnej postawie i nie dali się zwerbować Sowietom – przypomina Marek Jończyk.
Symbolem zbrodni dokonanych na polskich oficerach stał się Katyń. Jednak podobnych miejsc było o wiele więcej. Jednym z nich jest Miednoje. Tam pochowano pomordowanych w Twerze więźniów obozu w Ostaszkowie. W marcu 1940 roku przebywało tam około 6,5 tysiąca polskich jeńców. Obóz znajdował się w dawnym klasztorze prawosławnym. Panowały tam bardzo ciężkie warunki. W zimie temperatura spadała nawet do 45 stopni poniżej zera, a pomieszczenia były nieogrzewane. Na niewielkiej przestrzeni stłoczono tam kilka tysięcy ludzi, fatalnie odżywianych i pozbawionych jakiejkolwiek opieki medycznej.
- Większość z osadzonych stanowili policjanci. O ile w przypadku wojska NKWD zgładziła oficerów, ale żołnierzy niższych stopniem oszczędziła, o tyle jeśli chodzi o funkcjonariuszy Policji Państwowej, mordowano nie tylko wyższych stopniem, ale także szeregowych i podoficerów. Polskich policjantów NKWD uważała prawdopodobnie za odpowiednik sowieckiej policji politycznej, więc wszyscy bez wyjątku stanowili dla niej zagrożenie – wyjaśnia Marek Jończyk.
Policjanci z Kielecczyzny
Wśród 21 857 ofiar zbrodni katyńskiej prawie 11 procent (2354 osoby) stanowili mieszkańcy przedwojennego województwa kieleckiego. Wśród nich najliczniejszą grupą zawodową byli policjanci (736 osób), którzy stąd pochodzili lub tutaj pełnili służbę. – Pod okupacją sowiecką znalazło się ich aż tylu, ponieważ – wypełniając rozkazy – chronili ludność cywilną oraz administrację cofającą się przed niemieckim atakiem – opowiada Marek Jończyk.
Wśród policjantów spoczywających w Miednoje jest m.in. Jan Jackowski, posterunkowy z Komendy Powiatowej Policji w Jędrzejowie. Walczył o niepodległość Polski już od 1917 roku. Brał udział w wojnie 1920 roku. Był wielokrotnie odznaczany za służbę dla Ojczyzny.
Kielczanin Wojciech Matałowski, urodzony w 1885 roku, jeszcze w okresie zaborów działał w PPS. Z tego powodu był więziony w Więzieniu Kieleckim przy ul. Zamkowej. Od 1920 roku pełnił służbę w Komendzie Policji Państwowej w Kielcach.
Z Kresów Wschodnich pochodził Lucjan Wacław Menke. W szeregach policji służył w różnych miejscowościach na Kresach. Od 1932 roku był komendantem policji we Włoszczowie, od kwietnia 1939 roku w Opocznie (wtedy woj. kieleckie). Wyróżniał się działalnością społeczną i sportową, za co był nagradzany i wyróżniany. – Po każdej z tych osób zachowało się wiele dokumentów, odznaczeń, fotografii. Dużo na ten temat już wiemy, ale ciągle jeszcze są sprawy wymagające pogłębiania i doprecyzowania – mówi Marek Jończyk.
***
Kielecka delegatura IPN od kilku lat upamiętnia tych ludzi, prowadząc badania naukowe, publikując ich wyniki oraz inicjując szereg akcji edukacyjnych. Wśród publikacji na uwagę zasługuje album „Zbrodnia katyńska na mieszkańcach Kielecczyzny” autorstwa Marka Jończyka. W kwietniu tego roku, na kanwie wspomnianego wydawnictwa IPN zorganizował wystawę „Miednoje – policyjny Katyń”.
Katarzyna Bernat
Archiwalne fotografie zobacz w tygodniku Kielce Plus.