PUBLICYSTYKA
Kielczanie lubią operetki
Rozmowa z Magdaleną Kusztal, dyrektorem Kieleckiego Centrum Kultury.
- Minęło dziesięć lat odkąd została pani dyrektorem największej miejskiej palcówki kulturalnej. Jak bardzo w tym czasie Kielce się zmieniły?
– Fenomenalnie. Dostrzegają to zarówno mieszkańcy, jak i ci, którzy do nas przyjeżdżają. Duża szansą dla instytucji kultury były środki unijne. Sięgnęliśmy po nie dwa razy i dzięki temu budynek KCK wypiękniał, okazało się, że opływowa bryła jest atrakcyjna, a ocieplenie budynku spowodowało, że jego utrzymanie jest bardziej ekonomiczne. Zrewitalizowaliśmy też plac Moniuszki z fontanną. Dziesięć lat temu nie było to tak atrakcyjne miejsce. Teraz latem można tam posiedzieć i obejrzeć spektakl teatralny albo posłuchać koncertu, bo wychodzimy z budynku na zewnątrz z różnymi formami sztuki.
- Czy w ciągu dziesięciu lat zmieniło się zapotrzebowanie kielczan na imprezy kulturalne?
– Zapotrzebowanie na kulturę jest coraz większe, choć znajdujemy się w okresie kryzysu gospodarczego i ludzie liczą każdą złotówkę. Poza instytucjami, które grają regularnie, w Kielcach pełno jest agencji artystycznych, sprzedających swoje imprezy. Publiczność nadal woli muzę lekką i przyjemną, co nie znaczy, że nie ma popytu na poważniejsze spektakle, takie jak „Nasza klasa” Tadeusza Słobodzianka, dramat uhonorowany literacką nagrodą „Nike”, który poruszył publiczność nie tylko w Polsce. Ale ciągle największym powodzeniem cieszą się komedie, farsy i operetki. Czasy są trudne, więc ludzie chyba chcą się pośmiać i oderwać od rzeczywistości. Mimo, że bilety nie są tanie.
- Jak trzeba planować program działania KCK, żeby mieszkańcy Kielc byli zadowoleni?
– Zgodnie z nazwą jesteśmy centrum kultury, musimy zatem zaspokajać różne gusty. Budynek wznoszony był na potrzeby teatru, bardziej muzycznego niż dramatycznego, więc żeby wystawiać kameralne spektakle, wydzieliliśmy przestrzeń za stalową kurtyną, która odcina scenę od widowni ze względów bezpieczeństwa. Widownię budujemy na scenie i widzowie są bliżej aktorów. A na dużej scenie pokazujemy musicale, opery i operetki. Można je wystawiać z muzyką na żywo, bo dysponujemy też kanałem orkiestrowym, ale są to przedsięwzięcia bardzo kosztowne. W tym roku nie będzie widowiska operowego na żywo, ale mamy za to znakomite spektakle transmitowane bezpośrednio z Royal Opera House w Londynie.
- Od kilku lat KCK jest organizatorem Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Sakralnej „Anima Mundi”. To jest impreza niedochodowa, a instytucja przecież musi zarabiać...
– ... ale musi też działać pro publico bono. Festiwalowe koncerty odbywają się w pięknych wnętrzach kościołów dzięki zaprzyjaźnionym z nami, otwartym na kulturę, proboszczom m.in. w klasztorach na Karczówce i św. Krzyżu, w bazylice mniejszej i kościele św. Wojciecha. Program jest zwykle z najwyższej półki a dzięki temu, że wstęp jest wolny, na wszystkich koncertach są tłumy publiczności. Nawet jeśli koncert odbywa się w drugi dzień świąt Wielkanocy. W KCK działa też Galeria Sztuki Współczesnej „Winda”. Pokazywaliśmy w niej prace wspaniałych artystów: Dwurnika, Nowosielskiego, Fangora, Fijałkowskiego.
Fenomenem jest dla mnie festiwal „Off fashion”. Zaczął się z niczego, a niedługo będzie jego czternasta odsłona. Ma on już swoją markę w kraju i ciągle się rozwija. Bardzo ciekawie zapowiada się dziewiętnasta edycja Festiwalu Form Dokumentalnych „Nurt”, który odbędzie się w listopadzie.
– Dziękuję za rozmowę.
Lidia Zawistowska