Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Kat Łysogór

środa, 27 listopada 2013 10:39 / Autor: Katarzyna Bernat
Kat Łysogór
Kat Łysogór
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Ta historia zdarzyła się wiele lat temu, ale we wspomnieniach mieszkańców wsi w Górach Świętokrzyskich wciąż żyje. I nie jest to scenariusz filmu kryminalnego, ale zapis zbrodni… i kary. Akta tej sprawy mieszczą się w sześciu opasłych tomach, przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej.

Dębno, kwiecień 1943 r. godz. 4.00. Na plac przed kościołem Niemcy spędzają mieszkańców wsi. Z jednej strony stoją mężczyźni i chłopcy, z drugiej kobiety i dzieci. Obudzona ze snu, przestraszona dwuletnia Wandzia tuli się w ramionach matki. Płacze i głośno powtarza: - Mamusiu! Mamusiu! Kobieta przytula ją mocniej i zatyka usta dłonią. Nie chce, żeby Niemcy zwrócili na nie uwagę. Ale już za późno. Dostrzega je oberleutnant Albert Schuster. Podchodzi do kobiety i patrząc jej w oczy, strzela do Wandzi. Dziecko milknie. Po rękach matki płynie krew. Stoi jak sparaliżowana, nie dociera do niej, co się stało. Patrzy zdziwiona na oprawcę. On się uśmiecha. Czeka, aż zrozumie, że właśnie straciła córeczkę. Gdy dostrzega w oczach nieszczęsnej przerażenie, strzela jej prosto w czoło. Kobieta upada, nie wypuszczając córki z ramion.

Schuster staje na środku placu i wyczytuje z listy nazwiska tych, których zamierza rozstrzelać: „bandytów” czyli partyzantów. Na liście są kobiety, mężczyźni i chłopcy. Około dwudziestu osób. Dla kata to za mało. Rozkazuje żandarmom wyciągnąć z grupy mężczyzn jeszcze kilkanaście ofiar. Jest wśród nich Wacław Dziuba. Ludzie błagają o litość, ich szloch rozdziera serca. Ale Dziuba to hardy chłop. Nie chce umierać w strachu. Widzi jak Niemcy po kolei strzelają do sąsiadów, przyjaciół, rodziny. Zdejmuje czapkę z głowy, wiesza na płocie, obok którego stoją ustawieni do egzekucji. Pręży się jak struna. Gdy przychodzi jego kolej, czyni zamaszysty znak krzyża i krzyczy: - Ludzie, zostańcie z Bogiem! Niewinnie giniemy!

Terkocze karabin maszynowy. Wacław upada na ciało zabitego sąsiada. Czuje lepką krew na karku. Widzi jeszcze jak Niemiec, który do niego strzelał, robi gest, jakby go prosił, żeby siedział cicho. Dziuba traci przytomność. Ale żyje.

***

Oberleutnant Albert Schuster, nazistowski morderca, osławiony Kat Łysogór, jako jeden z nielicznych stanął przed sądem za zbrodnie wojenne na Polakach. Rodziny jego ofiar czekały na to 30 lat. Po II wojnie tropił go sędzia Andrzej Jankowski z Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Kielcach. Przesłuchiwał świadków pacyfikacji świętokrzyskich wsi, badał polskie i niemieckie dokumenty. Musiał udowodnić winę zbrodniarza. Zajęło mu to wiele lat. – Kiedy w 1967 r. reaktywowano okręgową Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zbliżał się okres przedawnienia. Musiałem się zabrać do pracy, bo inaczej nic by z tego nie wyszło – mówi sędzia Jankowski.

Ale dla niemieckiego wymiaru sprawiedliwości zeznania świadków to było za mało. Udało się dopiero wtedy, gdy sędzia porównał daty największych mordów z datami wniosków odznaczeniowych. Wśród dokumentów kieleckiego gestapo znalazł kopie przebitkowe przyznanych Schusterowi odznaczeń. – Niemcy o nich zapomnieli – wyjaśnia.

A faszyści bardzo cenili Schustera. Odznaczony został między innymi Krzyżem Zasługi Wojennej II klasy z mieczami, Krzyżem Żelaznym II klasy i Krzyżem Zasługi Wojennej I klasy z mieczami. Im większa zbrodnia, tym wyższe odznaczenie.

Po zebraniu materiału dowodowego, sędzia Jankowski wystąpił do rządu NRD o ściganie Schustera za zbrodnie wojenne. Pod koniec wojny, w styczniu 1945 r., oprawca gdzieś zniknął. Okazało się, że zaszył się w Saksonii. Nawet się specjalnie nie ukrywał.

 

* * *

Jak informuje historyk, dr Tomasz Domański z Instytutu Pamięci Narodowej w Kielcach, 62. Zmotoryzowany Pluton Żandarmerii pod dowództwem Oberleutnanta Alberta Schustera prowadził swoją zbrodniczą działalność od wiosny 1943 r.

Oprawca stanął przed sądem w Karl Max Stadt w 1973 r. Przeciwko niemu zeznawał nieżyjący już dzisiaj Wacław Dziuba ze spacyfikowanego Dębna.

Ale o tym w następnym odcinku.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO