PUBLICYSTYKA
Jak to jest?
Piszę ten tekst w czwartek w południe, więc nie wiem, co jeszcze zdarzy się w bitwie o Trybunał Konstytucyjny. Pewne jest, że w środę obserwowaliśmy w Sejmie największą chyba awanturę od 1989 roku, przypominającą te z czasów II RP. I jeśli z tego sporu wynika coś dobrego, to może tyle, że obywatele uważniej przyglądają się teraz samemu Trybunałowi.
Przyglądają się i chyba zaczynają wątpić, że sędziowie TK są nieskalanymi niczym westalki strażnikami ładu prawnego w Polsce. Zwłaszcza po tym, jak przychylili się do wniosku posłów PO o tzw. zabezpieczenie powództwa, co miało uniemożliwić Sejmowi wybór pięciu nowych sędziów Trybunału. Bo kłopot w tym, że ten sam TK w 2006 roku odmówił takiej praktyki stwierdzając, że nie leży ona w jego kompetencjach. Niektórzy konstytucjonaliści twierdzą wręcz, że obecni sędziowie TK, zakazując Sejmowi pracy, złamali Ustawę Zasadniczą, co jest dość groteskowym paradoksem.
Zresztą – wydaje się, że nawet laik dostrzega absurdalność takiego działania. Wystarczy logicznie myśleć. Gdyby bowiem uznać, że TK może zabezpieczyć powództwo, znaczyłoby to, że dowolna grupa posłów w dowolnej chwili może wystąpić o nie wobec d o w o l n e j procedowanej ustawy, paraliżując w ten sposób prace Sejmu. W ten sposób TK stałby się trzecią super-izbą parlamentu.
Sądzę, że wielu obywateli utrzymujących z podatków Trybunał Konstytucyjny pogubiło się w tym wszystkim i oczekuje wyjaśnień. Sam chętnie bym zapytał, czy w państwie prawa – które podobno już legło w gruzach z powodu PiS – sędziowie Trybunału sami piszą ustawy o gremium, w skład którego wchodzą? Czy w państwie prawa sami wyrokują o zgodności takiej ustawy z Konstytucją? Czy w państwie prawa jego przewodniczący powinien odbywać w Sejmie konsultacje z członkami partii, z którą sympatyzuje? Czy w państwie prawa sędziowie, którzy zostali wyłączeni z orzekania, mogą w nim brać udział, jak we wtorek sędziowie Rzepliński, Tuleya i Biernat? I czy w państwie prawa Trybunał może wydać w tej samej sprawie decyzję inną niż dziewięć lat temu?
Przychodzi mi na myśl jeszcze jedno pytanie. I aż boję się je postawić. Ale postawię:
Kto tu właściwie niszczy demokrację?
Tomasz Natkaniec