PUBLICYSTYKA
Franciszkanie na Mirowie
Matka Boska Mirowska od wieków chroni Pińczów przed nieszczęściem. Księga cudów jest gruba i pełna przedziwnych zdarzeń. Był rok 1738, kiedy pożar trawił żydowskie domy na tzw. Placach. Nie można było ugasić ognia. Franciszkanie zorganizowali przebłagalną procesję, prowadząc na czele cudowny obraz. I pożar został szybko zdławiony.
Następnego dnia dwaj Żydzi przyszli do klasztoru franciszkanów i opowiedzieli, że widzieli w trakcie procesji trzy postaci nadnaturalnej wielkości unoszące się nad głowami wiernych, jedną kobiecą i dwie męskie. Gwardian wytłumaczył im, że to Matka Boska Mirowska z cudownego obrazu i dwaj towarzszący jej święci: św. Wojciech i św. Stanisław. I to zapewne za ich wstawiennictwem, w sposób cudowny pożar ustał.
Kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Pinczowie – na Mirowie, ufundował w roku 1577 bp krakowski Piotr Myszkowski, budowę świątyni dokończył w roku 1619 Ferdynand Myszkowski. A w roku 1683 udało się sprowadzić do Pińczowa franciszkanów, którzy kościół i wiernych objęli opieką duszpasterską. To piękna i okazała budowla. Do kościoła przylega budynek klasztorny wzniesiony w latach 1686 -1706, z kwadratowym wirydarzem.
Ojciec Wojciech Madej, proboszcz tutejszej parafii opowiada: – Historia franciszkanów, tutaj na Mirowie związana jest ze znakomitym rodem Myszkowskich, którzy byli tutaj właścicielami Mirowa, fundatorami tej małej lokalizacji wówczas pod Pińczowem. Hrabia Zygmunt Myszkowski, kiedy został wysłany z delegacją do Europy zach. w Ołomuńcu w Czechach spotkał franciszkanów, byli to franciszkanie z fundacji reformatów bernardynów. I zaprosił ich tutaj żeby podjęli służbę na Mirowie. Bardzo dużo w Pińczowie było Żydów, z drugiej strony byli arianie, obok nas jest przecież dawna drukarnia ariańska. Dlaczego franciszkanie byli tu zaproszeni? Chyba dlatego, że hrabia Myszkowski wiedział, że będą głosić Chrystusa, będą głosić ewangelię swoim życiem, swoim przykładem, i będą potrafili zjednywać ludzi – podkreśla ojciec Wojciech i tłumaczy: – Czyli nie będą wprowadzali jakiejś zawieruchy, nie będą przekonywać kto ma rację, kto jest bardziej święty, tylko będą się starali zjednać ludzi. I na tym chyba polega charakterystyka zakonu franciszkańskiego, który czerpie ze św. Franciszka. Franciszek szedł do wszystkich, Franciszek szedł do muzułmanów, a więc z każdym się potrafił dogadać, do każdego miał uśmiech, każdemu potrafił wytłumaczyć ewangelię jego językiem. Do dzisiaj to zostało zachowane, żyjemy w takiej wielkiej symbiozie – powiada franciszkanin i prowadzi nas do matki Boskiej Mirowskiej słynącej łaskami.
– To miejsce jest uświęcone obecnością mnóstwa ludzi, pielgrzymów, tłumów wiernych, którzy przychodzą tutaj przede wszystkim aby poczuć obecność Boga, poczuć taką duchową bliskość Chrystusa i Jego Matki – szepce. – Cudowny obraz to kopia obrazu Salus Populi Romani z Rzymu wzbogacona o postacie biskupów św. Wojciecha i św. Stanisława. W roku 1992 uroczyście koronowany papieskim diademem.
– Ważne – zaznacza ojciec Jakub Mentel, gwardian pińczowskiego klasztoru, – że Pińczów znajdował się na terenie Królestwa Polskiego, zaboru rosyjskiego i zakonnicy przez to co robili podsycali w ludziach pragnienie wolności, dążenie do wolności. I kiedy wybuchło powstanie towarzyszyli powstańcom i tym działaniom, które miały miejsce tutaj w okolicy. Po upadku powstania car kasuje zakony. Zakonnicy, którzy tutaj byli nie zostali wypędzeni, ale jakby skazani na wymarcie, czyli nie można im było przyjmować nowych kandydatów.
Miasto borykało się z różnymi swoimi problemami. Nie było szpitala. Zakonnicy, którzy tutaj zostali trzy skrzydła klasztoru oddali na szpital miejski. Sami natomiast zamieszkali w pozostałym. Tak było przez dziesięciolecia, bo dopiero w latach 90. ubiegłego wieku oddano klasztorowi pomieszczenia. – Zakon stanął przed dylematem, co z tymi pomieszczeniami zrobić. Były one jak się domyślamy w dość znacznym stopniu zniszczenia, właściwie to w kompletnej ruinie. Ale pojawiła się wtedy myśl, że skoro był szpital to trzeba żeby był dalej szpital – mówi ojciec Jakub. – Był szpital dla ludzi, którzy cierpieli fizycznie, to teraz zróbmy szpital dla ludzi, którzy cierpią duchowo. I tak powstał szpital, ale nazywany szpitalem duchowym, czyli domem rekolekcyjnym.
Cisza jesiennego południa. Przez witrażowe okna wpadają promienia słońca. Co rusz ktoś wchodzi do świątyni i klęka przed krzyżem w ołtarzu głównym i Matką Boską Mirowską, w myślach prosząc o łaski. Mam wrażenie jakby czas się zatrzymał w Pińczowie reformacji, w żydowskim Pińczowie, i franciszkańskim Pińczowie, gdzie splatają się losy Polski.