PUBLICYSTYKA
Dobra Nowina o Zmartwychwstaniu
– Czy głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego może być atrakcyjne dla współczesnego człowieka: ateisty, racjonalisty, materialisty, konsumpcjonisty?
– Wymienia pani tych ludzi, do których Słowo Boże najszybciej dociera i i najmocniej ich porusza.
– A są tacy, do których trudno dotrzeć?
– To najczęściej ci, którzy jeszcze należą do Kościoła, przyjmują sakramenty, spełniają praktyki religijne pokazujące, że wierzą w Chrystusa, ale sercem są daleko. Głoszenie Jezusa Zmartwychwstałego jest koniecznością, aby człowiek mógł żyć duchowo.
– Nie wszyscy umieją przyjąć tę prawdę.
– Tak. Świadkami fizycznego zmartwychwstania Jezusa byli strażnicy pilnujący grobu. Wydawałoby się, że oni pierwsi powinni głosić tę nowinę. Jednak, jak mówi Pismo, stało się inaczej. Poszli do faryzeuszy i oświadczyli, że Jezus wyszedł z grobu. Dostojnicy dali im pieniądze i nakazali mówić, że kiedy spali, Jego uczniowie wykradli ciało. A trzeba wiedzieć, iż żołnierza, który zasnął na warcie, Rzymianie karali taką samą karą, jak człowieka, którego ciała pilnował. Faryzeusze jednak zapewnili, że nic im się nie stanie, nawet jeśli dowie się o tym Piłat. Ci, którzy byli świadkami fizycznego zmartwychwstania Jezusa, zaczęli więc głosić kłamstwo.
– Jakiego doświadczenia potrzebowali?
– Wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, a to oznacza, że oprócz serca fizycznego mamy też serce duchowe. Każdy z nas chce kochać i być kochanym miłością darmową i bezwarunkową. Człowiek cierpi, kiedy nie jest kochany i nie może kochać. Pyta wtedy: jaki sens ma moje życie? Stąd mamy dziś coraz więcej samobójstw.
– Człowiek nie jest doskonały...
– Apostołowie też nie byli. Piotr ze strachu wyparł się Jezusa. A Pan przyszedł do niego i oświadczył, że kocha go takim jakim jest, razem z jego grzechem. Duch Święty nie wyklucza naszej słabości, ale sprawia, że ją dostrzegamy. Doświadczam mojej słabości, grzechu, niewierności wobec Chrystusa, ale mam świadomość, że ostatnie słowo należy do darmowej i bezwarunkowej miłości Boga. Pan nieustannie mówi: "Wróć do mnie, nie potępiaj się za grzechy, nie popełniaj samobójstwa, przyjdź po Moją Miłość".
– Bóg nam przebacza, ale człowiekowi trudno jest przebaczyć bliźniemu.
– Żeby przebaczyć, trzeba najpierw samemu doświadczyć przebaczenia, uznać, iż Bóg mnie kocha nawet w grzechu. Święty Piotr do końca życia pozostał tchórzem. Pamiętamy tę scenę z „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza: Piotr ucieka z Rzymu przed prześladowaniami, ale wtedy ukazuje mu się Chrystus idący do Wiecznego Miasta, aby dać się ponowni ukrzyżować. Wtedy apostoł po raz kolejny nawraca się ze swego tchórzostwa. Wraca do Rzymu i zostaje ukrzyżowany głową w dół, bo uważa, że nie jest godzien zginąć tak jak Pan.
– Ksiądz mówi o ludziach zimnych lub gorących, a co z letnimi?
– Najczęściej mieszczą się oni w pewnych granicach: nie zabijają, nie gwałcą, nie kradną. Ich życie jest w miarę uporządkowane i niczego więcej się nie spodziewają. Kiedy jest im głoszona prawda o zmartwychwstaniu, to jakby budzili się ze snu. Wszyscy mamy te same problemy. Nawet jeśli otaczają nas ludzie, to każdy z nas jest na swój sposób samotny. Ma swe cierpienia, przemyślenia, przeżycia, w których może mu pomóc tylko Jezus dający doświadczenie, że nas kocha nawet wówczas, gdy sami siebie nie kochamy. Trzeba pamiętać, że człowiek grzeszy nie dlatego, że chce grzeszyć, ale dlatego, że jest oszukiwany przez diabła. Sprzeciwia się Bogu, chcąc żyć na własny rachunek i samemu decydować, co jest dobre, a co złe. Za każdym grzechem stoi diabeł. Ktoś, kto tego nie wie, wciąż będzie osądzał ludzi, mówiąc, że są źli. Dlatego zaufajmy Zmartwychwstałemu Panu.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat