PUBLICYSTYKA
Czuję się Polakiem
Rozmowa z lekarzem Wadimem Lisowem, wiceprezesem Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Medycznego im. św. Łukasza.
- Minął rok od rozpoczęcia protestów na kijowskim Majdanie. Jakie ma pan stamtąd wspomnienia?
- Zaprotestowaliśmy, bo chcemy dołączyć do cywilizacji europejskiej. W Europie są wyższe standardy życia. Majdan początkowo był bardzo pokojowy. Były rodziny z dziećmi, młodzież. Ludzie tańczyli, śpiewali, panował wielki entuzjazm. Powiewały flagi ukraińskie oraz polskie.
- Wiemy jednak, że później były ofiary.
- Banda Janukowycza, bo tak ją nazywam, nie akceptowała manifestacji. Pokojowy wiec zaczęły rozbijać wynajęte grupy ze wschodu. Byli zabici i ranni. Zwyciężyliśmy jednak, a Janukowycz ustąpił. Ale wtrąciła się Rosja, która trzy lata pracowała, aby rozłożyć służby i armię ukraińską. Mam nadzieję, że kiedyś odzyskamy te tereny, które teraz znalazły się pod okupacją.
- Czy nie żałujecie tego zrywu?
- Nie żałujemy. Bez niego Ukraina byłaby tylko fasadą. Rusyfikacja zaczęła się już przed Majdanem, język ukraiński był odsuwany. Na początku lat 90. XX wieku Ukraińcy dostali niepodległość bez walki, większość ludzi tego nie doceniła. Dziś walczymy o niepodległość i zachowanie własnej tożsamości narodowej. Wszystkich terenów nie udało się utrzymać, ale może dzięki temu udało się uratować naród.
- Przypomnijmy, jaka jest teraz sytuacja na Ukrainie?
- Mamy prawdziwą wojnę, inwazję rosyjskiego wojska. Oczywiście odbywa się to nieoficjalne, tak jak zajęcie Krymu przez tak zwane „zielone ludziki”. Separatystom dostarczana jest z Rosji broń. Wielu Ukraińców zgłasza się do wojska na ochotnika, aby walczyć za swój kraj.
- Winnica leży w centralnej Ukrainie, a wojna toczy się na wschodzie kraju. Jak jest to u was odczuwalne?
- Do naszych szpitali trafiają ranni żołnierze, którzy wymagają opieki medycznej i rehabilitacji. W rejon walki wysyłamy leki, środki opatrunkowe, sprzęt medyczny, ciepłą odzież, żywność. Jeśli będzie taka potrzeba, mężczyźni muszą się liczyć z tym, że będą zmobilizowani do wojska. Wspieramy ukraińską armię, aby ta zaraza nie rozprzestrzeniła się na cały kraj.
- Jakie panują nastroje wśród Ukraińców?
- Na początku był strach. Zastanawialiśmy się, czy nie można załatwić czegoś dyplomatycznie. Wydawało nam się, że wojna między Ukrainą a Rosją jest niemożliwa. Teraz już wiemy, że jest inaczej, nie mamy się co łudzić.
- Jak Ukrainę przedstawia propaganda rosyjska?
- Rosjanie podzielili nasz kraj na strefy. Zachodnia – mówią - to banderowcy, centralna – junta, nacjonaliści i faszyści, a wschodnią – zajęli. Kłamią też, że żołnierze ukraińscy mordują dzieci. Twierdzą, że język ukraiński, to tylko dialekt polskiego.
- Jakie są nadzieje po wyborach do parlamentu?
- Do władzy doszły siły demokratyczne. Większość mają partie prezydenta Petra Poroszenki i premiera Arsenija Jaceniuka. Mamy nadzieję, że będą konsekwentnie realizowali wytyczony kierunek integracji z Unią Europejską i NATO. W 2004 roku, kiedy wybucha Pomarańczowa Rewolucja, ludzie uwierzyli, że będzie lepiej. Niestety, zawiedli się. Wydawało się, że kolejny Majdan jest niemożliwy, ale Ukraińcy znów powstali.
- Jaki jest stosunek Ukraińców do Polaków?
- Bardzo dobry. Carska, a później sowiecka propaganda mówiła, że Polak jest wrogiem Ukraińca. Dziś ludzie to odrzucają, bo widzą życzliwość Polaków. Ukraińcy chętnie uczą się języka polskiego. W obwodzie winnickim do swoich polskich korzeni przyznało się ponad trzysta tysięcy osób. Ja też czuję się Polakiem. Jedna moja babcia nazywała się Olga Karczewska, druga - Maria Wysocka.
- Uczy się pan języka polskiego?
- Nauczyła mnie go jeszcze babcia. Studiuję w Wyższej Szkole Ekonomii, Prawa i Nauk Medycznych w Kielcach na kierunku zarządzanie podmiotami leczniczymi. Zachęcam, aby młodzież od nas przyjeżdżała tutaj na studia.
- Jak układa się, pana zdaniem, współpraca między Kielcami a Winnicą?
- To miasta partnerskie od 1958 roku. Władze Kielc ufundowały stypendia dla studentów z Winnicy. Tutaj przyjeżdża wielu naszych lekarzy. Kontakty między ludźmi zacieśniają się. Jesteśmy wdzięczni, że Kielce o nas nie zapomniały, bo pochodzimy z terenów, które kiedyś należały do Rzeczypospolitej i po zaborach do niej nie powróciły. Kiedy rozpoczęły się protesty na Majdanie, w Kielcach na ulicach wywieszono flagi ukraińskie. Zamieściłem ich zdjęcia na Facebooku, spodobało się to wielu moim znajomym na Ukrainie. Bardzo nas to wzruszyło.
- Należy Pan też do Konfederacji Polaków Podola, która wsparła budowę w Kielcach pomnika Józefa Piłsudskiego.
- Z Żytomierza pochodzi czerwony granit pod cokół. Powiem ciekawostkę o trzech cegłach, które się w nim znajdują. Jedna pochodzi z twierdzy Bar, druga z Kamieńca Podolskiego, a trzecia z Chocimia. W Winnicy świętowaliśmy 11 listopada. Na dworcu kolejowym odsłonięto tablicę upamiętniającą spotkanie Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą. Od pięciu lat jest u nas także tablica z napisem: „Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy”.
- Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat