PUBLICYSTYKA
Czas honoru i śmierci
Karczówka to miejsce wyjątkowe, naznaczone historią. W czasie II wojny światowej w klasztorze drukowano ulotki i tajne pisma, a żołnierze Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej, snuli plany walki z Niemcami.
Ale żeby przypomnieć tę wojenną historię, musimy cofnąć się o kilkanaście lat. W 1918 r. Towarzystwo Dobroczynności przekazało klasztor Siostrom Służebnicom Najświętszego Serca Jezusowego. Siostry otworzyły szkołę ludową i przedszkole, a w 1922 r. drukarnię św. Józefa. Kościół początkowo wrócił do parafii katedralnej, by w październiku 1939 r. decyzją księdza biskupa Czesława Kaczmarka stać się samodzielną parafią.
– Karczówka to dla mnie miejsce rodzinnych wspomnień – mówi Stanisław Szrek ze Stowarzyszenia Ochrony i Tradycji "Genius Loci Karczówka”. – Bodaj w październiku 1939 roku wrócił do Kielc mój wujek, Michał Szrek, rotmistrz 12. Pułku Ułanów Podolskich. Brał udział w kampanii wrześniowej. Musiał się ukryć. Przygarnęły go siostry sercanki z klasztoru. Wuj od razu zabrał się do pracy, organizował w Kielcach struktury ZWZ. W owczarni na Karczówce był skład broni, który założył i prowadził Jan Stęplewski, granatowy policjant. Jego teść, Kazimierz Kowalski, miał przy ulicy Słonecznej sklep metalowy. W tym sklepie produkowano granaty.
Proboszczem na Karczówce był wówczas ksiądz Szczepan Domagała, przed wojną kapelan sercanek. Człowiek czynu, już od listopada 1939 r. zaangażowany w działalność ZWZ. Gestapo aresztowało go 10 lutego 1941 r. podczas wielkiej wsypy – akcji wymierzonej przeciwko członkom ruchu oporu, głównie wchodzącym w skład siatki wywiadu kieleckiego obwodu Związku Walki Zbrojnej. Z 85 aresztowanymi trafił do więzienia na ul. Zamkowej. Niemcy oskarżyli go o przechowywanie broni, posiadanie radia i ukrywanie tajnej drukarni. Po dwóch miesiącach trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a potem do Dachau. Przeżył gehennę, mimo że poddawano go medycznym eksperymentom.
Przez całą wojnę klasztor służył jako schronienie dla partyzantów i żołnierzy Wojska Polskiego, prowadzono tu działalność konspiracyjną, a w drukarni św. Józefa drukowano tajne ulotki i pisma.
W kruchcie klasztoru jest tablica poświęcona pamięci ks. Stanisława Ziółkowskiego. Wmurowano ją w 1996 r. Można na niej przeczytać: „ Kapelan wojskowy Armii Krajowej w czasie II wojny światowej ps. Stuła, proboszcz parafii św. Karola Boromeusza na Karczówce, opiekun dzieci i biednych”. Kim był ksiądz Ziółkowski?
W czasie kampanii wrześniowej przyłączył się do przypadkowo napotkanego oddziału wojskowego. Pełnił w nim funkcję kapelana. Poszukiwało go i dwukrotnie aresztowało gestapo, mimo to zakładał przedszkola i ochronki. W 1940 r. pracował w Jędrzejowie, następnie Piekoszowie, a od lipca 1941 r. w Skalbmierzu, gdzie został kapelanem tamtejszej placówki AK. W 1943 r. przeniesiono go do Masłowa, w którym od końca wojny ukrywał się przed aresztowaniem. W sierpniu 1945 r. został proboszczem na Karczówce. Tam dopadło go UB.
Zastrzelił go 19-letni Bolesław Bajer, kursant przeszkoleń szeregowców Komendy Wojewódzkiej MO w Kielcach. Oddał pięć strzałów, ostatni już do martwego księdza. Leżącego we krwi kapłana, z roztrzaskaną kulami głową, pożegnał przybyły na miejsce ks. bp Czesław Kaczmarek. Pogrzeb zamordowanego stał się wielką manifestacją. W uroczystościach, którym przewodniczył sufragan ks. bp Franciszek Sonik, wzięło udział około stu księży i dwadzieścia tysięcy wiernych.
Bolesław Bierut ułaskawił mordercę w 1950 r.
Dorota Kosierkiewicz