Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM
×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 43.

PUBLICYSTYKA

Czar małych sal

piątek, 16 stycznia 2015 14:13 / Autor:
Czar małych sal
Czar małych sal

Gdy w Kielcach otwierano pierwszy multipleks, było to spore wydarzenie. Teraz takich kin – wielosalowych, z bogatym repertuarem i dodatkowymi atrakcjami – jest więcej, bo do Heliosa (dawnego Kinopleksu) dołączyło Multikino. Jednak po latach, gdy efekt świeżości już minął, część widzów wraca do mniejszych kin. Czyli tych z prawdziwym kieleckim rodowodem.

Profil takiego kinomaniaka łatwo skonstruować. To zazwyczaj osoba powyżej 25. roku życia, choć w tym gronie przeważają kielczanie jeszcze starsi, często seniorzy. Posiada ona swój gust filmowy, co jednak nie oznacza, że zamyka się na inne gatunki. Ceni kino ambitne, z przesłaniem. Woli to zdecydowanie bardziej od efektów specjalnych. Do tego to ktoś, kogo męczy hałas i gwar nie tylko multipleksów, ale też ich najbliższego otoczenia. Krótko mówiąc: galerii handlowych.

Widz ma głos

- Nasi klienci to ludzie, którym istotnie to przeszkadza, ale też często przypadkowość innych widzów na sali – potwierdza Katarzyna Rudnik z kina Moskwa. – Oni traktują kino specjalnie. Niezwykle rzadko zdarza się, że ktoś przypadkowo, z ulicy, przychodzi do nas i decyduje się obejrzeć pierwszy lepszy film. Większość dokładnie analizuje repertuar wcześniej, szuka odpowiednich godzin projekcji i dobrze wie, czego oczekuje.

Po części to konieczność, bo ilość filmów nie jest tu tak duża, jak w multipleksach. Moskwa dysponuje dwiema salami. Większa została doskonale przystosowana do oglądania nawet najbardziej wymagających produkcji. Posiada najnowocześniejszy projektor (pozwalający na emisję również w 3D), a także gwarantuje wysoką jakość dźwięku i komfort. Sala studyjna jest zdecydowanie mniejsza. Tu obejrzymy kino ambitniejsze, czyli mniej popularne, co nie znaczy jednak, że nieatrakcyjne.

- Repertuar dobieramy dwojako. Zdajemy się na swoje przemyślenia, bo wiemy, który film może trafić do odbiorców. Ale przede wszystkim słuchamy widzów. Często mówią nam, co chcą zobaczyć. W ten sposób ostatnio zagraliśmy „Idę” i „Sen o Warszawie”. Nasi odbiorcy cenią produkcje polskie, ale chętnie sięgają też po europejskie – czeskie, hiszpańskie czy francuskie. I takie ściągamy – dodaje Rudnik.

Zdecydowanym plusem Moskwy są ceny. Obecnie bilet normalny, na wszystkie dni tygodnia, kosztuje 16 zł. – A jakość jest zdecydowanie taka sama. Może nawet komfort większy, bo nie jest tak głośno, jak w dużych kinach. Zresztą, budynek został zaprojektowany pod kątem funkcjonowania kina, dlatego akustykę mamy doskonałą. W innych miejscach zdarza się, że dźwięk się nosi. Kwestia wyboru – niektórzy wolą rozmach, inni klimatyczny obiekt. Myślę, że dobrze się uzupełniamy w tym względzie z multipleksami i żyjemy z nimi w pełnej zgodzie – dodaje Rudnik.

Nie gramy chały

Kilka lat temu swoje kino postanowił reaktywować Wojewódzki Dom Kultury. Jego obecna nazwa to Fenomen. Tu jednak o widza jest trudniej, bo seanse są grane rzadziej, i trzeba dzielić salę z innymi wydarzeniami kulturalnymi. W WDK-u widz może jednak jeszcze bardziej poczuć klimat starego, studyjnego kina.

- Kino to sztuka jarmarczna i wywodzi się z budy jarmarcznej. Teraz za sprawą efektów specjalnych i wersji 3D do tej budy wraca. Widzowie robią zakupy w galerii, idą do kina na szybko wybrany film i na pewien czas zapominają o szarym życiu – mówi Jarosław Skulski, kierownik Fenomenu. - Nie zgadzam się tylko z tym, że to musi tyle kosztować. To rozrywka ogólnodostępna, która powinna być oferowana za rozsądne pieniądze, dlatego u nas ceny są najniższe w mieście. Na niektóre seanse bilety można kupić już za 8 złotych, a na te najdroższe - za 12. Ostatnio gościłem wykładowców Dyskusyjnego Klubu Filmowego z Krakowa, którzy byli w szoku, że takie ceny jeszcze się w Polsce uchowały – śmieje się.

Myli się jednak ten, kto myśli, że Fenomen gra tylko kino nieznane. Często wyświetlane są tu prawdziwe hity, na przykład „Miasto 44”. Jednak trafiają one do WDK-u pewien czas po premierze. – Powody są oczywiste. Dystrybutorzy wiedzą, że w takich miejscach zarobią mniej pieniędzy, dlatego otrzymujemy je nieco później – dodaje Skulski.

W Fenomenie można zobaczyć przekrój filmów różnych gatunków i wersji technicznych, oprócz tych produkowanych w 3D. Od dwóch lat kino dysponuje nowym projektorem cyfrowym, dzięki czemu jakość wyświetlanych obrazów stoi na wysokim poziomie. Kolejna korzyść to brak emisji jakichkolwiek reklam.

Kino uczy

Zarówno kino w WDK-u, jak i Moskwa, mocno stawiają też na edukację filmową. Fenomen oferuje akcje filmowe dla dzieci, seniorów oraz studentów. Moskwa – poprzez promowanie mniej znanych, europejskich obrazów – stara się rozszerzać horyzonty swoich widzów. Często organizuje też festiwale tematyczne. Na części z nich można zobaczyć na przykład filmy z jednego tylko kraju.

- Warto to robić. Starsi widzowie doceniają to, że mogą zobaczyć coś ciekawego, czego nie chcą pokazywać inne placówki – przekonuje Skulski. -Studenci przed każdym spotkaniem z filmem mogą posłuchać wykładu filmoznawcy na jego temat. Edukacja jest istotna. Powinny ją prowadzić zwłaszcza kina takie jak nasze, państwowe, których zadaniem jest krzewienie kultury. Dlatego żałuję, że podobne jednostki z innych miast naszego województwa robią to tak rzadko. Zdecydowanie częściej stawiają na zwykłą „chałę”. Tymczasem ze swego doświadczenia wiem, że kierowanie oferty do ludzi myślących to właściwe podejście – twierdzi Skulski.

Tomasz Porębski

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO