MIASTO
Ósemka się oddaliła
Odwiedziny gości z Bydgoszczy oznaczały dla Korony kolejny etap ostatecznej walki o czołową ósemkę. Z racji zajmowanych pozycji i niewielkiej różnicy punktowej, mecz można było przypisać do tych z gatunku „o sześć punktów”.
Przed tygodniem na Kolporter Arenie kielczanie z niemałym trudem zwyciężyli Lechię. Uskrzydleni tamtym zwycięstwem, mecz z Zawiszą rozpoczęli ze sporym animuszem. Całkiem niezły pierwszy kwadrans kielczanie podkreślili trafieniem Radka Dejmka. W ogromnym zamieszaniu pod bramką Wojciecha Kaczmarka to właśnie Czech wykazał się najchłodniejszą głową. Paradoksalnie strzelony gol źle podziałał na grę Korony. Od tego momentu stopniowo oddawaliśmy pole gościom Kujaw. Na przerwę obie drużyny schodziły jednak przy prowadzeniu miejscowych.
Po zmianie stron optyczna przewaga Zawiszy stopniowo się powiększała. Swego rodzaju punktem kulminacyjnym był moment bezmyślnego faulu, którego dopuścił się Serhiy Pylypczuk. W konsekwencji ostatni kwadrans przyszło nam grać w osłabieniu, gdyż sędzia Paweł Gil nie miał innego wyjścia jak pokazać Ukraińcowi czerwoną kartkę. Niestety, w tych okolicznościach kielecka obrona długo nie wytrzymała naporu gości. Na 9 minut przed końcem spotkania, dokładnym strzałem, do wyrównania doprowadził Sebastian Ziajka. Końcówka spotkania nie była jednak walką o przetrwanie i Korona nawet próbowała zagrozić bramce Kaczmarka. Mimo wszystko wynik nie uległ zmianie i drużyny podzieliły się punktami.
Analizując sytuację w tabeli trzeba otwarcie przyznać, że ten remis nie jest dla nas zbyt korzystny w walce o grupę mistrzowską. Mając jednak na uwadze bardzo mizerną grę kielczan, wynik trzeba uznać za pozytywny. Patrząc na ostatnie spotkania nie można oprzeć się wrażeniu, że grze złocisto-krwistych bardziej pomaga szczęście niż rzeczywiste umiejętności piłkarzy. Czy na samym szczęściu można dojechać do grupy mistrzowskiej? Mocno wątpliwe...
Po meczu powiedzieli:
{audio}Jacek Kiełb|rybryb12.MP3{/audio}
{audio}Vanja Markovic|vanka112.MP3{/audio}