MIASTO
Znowu ta druga połowa...
Słoneczny dzień, ładny [choć wciąż w budowie] stadion, wiara w zwycięstwo mimo przeciwności losu. Korona do Białegostoku przyjechała ze swoimi problemami ale też na pewno z dużą szansą na korzystny rezultat. Jedynym czynnikiem który mógł kielczanom przeszkodzić byli oni sami.
To był zdecydowanie najlepszy mecz kieleckiej jedenastki w tym roku. Przetrzebiona kontuzjami i zawieszeniami Korona bardzo dobrze odnalazła się w nowym zestawieniu. Od pierwszych minut imponował debiutujący Kyryło Petrow. Grający na pozycji defensywnego pomocnika Ukrainiec pokazał niezły warsztat piłkarski i to, że może być solidnym wzmocnieniem dla Korony. Nie wiadomo czy sprawiła to pogoda, ładny stadion czy może jakieś słowa w szatni ale kielczanie od samego początku grali wysoko, odważnie i z pomysłem. Dodatkowo twarda gra w środku pola skutecznie neutralizowała Jagiellonię już w zalążku. W 23. minucie dobrze podał Sobolewski, następnie piłkę przyjął Trytko, ustawił sobie obrońcę i strzelił nie do obrony. Zanim jednak otworzyliśmy wynik, co najmniej trzy/cztery sytuacje powinny zostać zamienione na gola. Bramka była zatem potwierdzeniem naszej dobrej gry. Jeszcze w pierwszej połowie straciliśmy Michała Janotę który wybił bark. Potem miało się okazać, że wszystkie zmiany przeprowadzone przez trenera Pachetę będą niejako wymuszone. Pierwszą połowę Korona dograła w dobrym stylu zasłużenie prowadząc.
Jeszcze w przerwie obawialiśmy się czy duchy poprzednich spotkań nie powrócą i Korona nie cofnie się nieudolnie broniąc zdobyczy. Pierwsze minuty przeczyły tym rozmyślaniom. Kielczanie wciąż grali wysoko i konstruowali akcje zaczepne. Z minuty na minutę jednak zaczęli oddawać pola gospodarzom. Mimo to nie brakowało okazji na podwyższenie wyniku. Taką między innymi zaprzepaścił Pavol Stano z najbliższej odległości trafiając w bramkarza. Jagiellonia starała się atakować ale poza teatralnymi wywrotkami Bekima Balaja nie zostawiała po sobie dobrego wrażenia. Korona już witała się z trzema punktami. Sędzia doliczył 5 minut, do rozegrania zostały trzy. Wtedy zaatakował pech... a raczej brak krycia i komunikacji. Rzut rożny, nieobstawiony Adam Dźwigała skacze do piłki i trafia. Kolejny remis, kolejna głupia strata punktów. Chwile później po dobrej centrze Siergieja Chiżniczenki losy meczu mógł odwrócić Kamil Sylwestrzak, ale tak jak kilkanaście minut wcześniej zmarnował świetny kontratak nie podając do Kazacha, tak i teraz zawiódł uderzając prosto w bramkarza. Więcej szans nie było. Remis położył się cieniem na dobrej pierwszej połowie i ostatecznie skończył bajdurzenie o czołowej ósemce. Czas gromadzić punkty na walkę o ligowy byt.
Po meczu powiedzieli:
{audio}Przemysław Trytko|trytooo12.MP3{/audio}
{audio}Daniel Gołębiewski|daniel1231.MP3{/audio}
Z Białegostoku Mateusz Żelazny
Wypowiedzi zebrał Maciej Urban