Zagłębie na remis

Właściwie każde spotkanie rozgrywane pomiędzy Koroną a Zagłębiem Lubin jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nabierało wymiaru mitycznego. Wystarczy rzut oka na statystyki tych konfrontacji, aby zrozumieć, że to nie zespoły pokroju warszawskiej Legii czy poznańskiego Lecha, ale właśnie lubinianie najczęściej spędzali sen z powiek zawodnikom Korony. Zagłebie wybitnie nam nie leży. I mimo że miedziowa klątwa w poprzednim sezonie zostala w końcu zdjęta, to przedmeczowe rozważania nie napawały wielkim optymizmem. Wystarczy spojrzeć na poprzednia kolejkę. Po porażce w Warszawie nie mogliśmy sobie dopisać kolejnych punktów, natomiast Zagłebie efektownie pokonało vicelidera z Zabrza aż 3:0.

Początek tego, rozgrywanego o wyjatkowo wczesnej porze, spotkania nie ułożył się najlepiej dla kielczan. Po błędach w obronie bramkę dla miedziowych zdobył Abwo. Później, delikatnej optycznej przewagi Korona nie potrafiła udokumentowac golem. Bardzo średnia pierwsza połowa zakończyła się zatem prowadzeniem gości. Drugą część gry rozpoczęliśmy ze sporym animuszem. Dało to efekt już w 54. minucie. Pilkę uderzał Kiełb, blisko był obrońca Zagłębia od którego nogi odbiła się futbolówka. Rykoszet zmylił wychodzącego bramkarza i w taki właśnie, dość szczęsliwy sposób wyrownaliśmy stan gry. Od tego momentu gra delikatnie się wyrownała. W końcowych minutach dwukrotnie na wysokości zadania stanął Małkowski chroniąc nas w bardzo groźnych sytuacjach. Po 90. minutach tablica wyników wciąz wskazywała na remis, drużyny podzieliły się zatem punktami co zapewne nie cieszy żadnej ze stron. Na domiar złego Korona wykartkowała się przed ciężkim spotkaniem z Górnikiem. Wizja czołowej ósemki lekko się oddaliła.

Powiedzieli:

{audio}Jacek Kiełb|Ryba.MP3{/audio}

{audio}Vanja Marković|Vanja.MP3{/audio}