MIASTO
[WYWIAD] Wiceprezydent Agata Wojda: Najgorzej jest nic nie robić
Od objęcia funkcji zastępcy prezydenta Kielc przez Agatę Wojdę minęły już ponad cztery miesiące. Jak radzi sobie nowa wiceprezydent odpowiedzialna za kwestie dotyczące środowiska, transportu publicznego, a także gospodarki komunalnej? Zapraszamy do lektury.
– Co stanowiło największe wyzwanie na początku Pani wiceprezydentury?
– Na początku objęcia funkcji napotkałam na sporo niedociągnięć, elementów które nie były dopracowane. Stąd moje pierwsze działania dotyczyły gospodarki odpadami. Mówiło się o uszczelnieniu tego systemu, więc postarałam się zejść do najniższego poziomu i sprawdzić, jak ten system działa i okazało się, że informacje, które posiadamy są prawdopodobnie nieaktualne i nieszczegółowe. To wszystko co prawda nie daje szybkich efektów, to jest proces. Ale najważniejsze, że go rozpoczęliśmy, bo najgorzej jest nic nie robić.
– Z perspektywy mieszkańców załatwienie wielu spraw wydaje się banalnie proste. Czy przed objęciem stanowiska zastępcy prezydenta myślała Pani w podobny sposób?
– Są takie elementy, które ze względów formalnych, prawnych, bądź finansowych są niemożliwe do zrealizowania w krótkim czasie. Rozumiem natomiast perspektywę mieszkańców. Jest krzywy chodnik, wysoka trawa, brak pasów czy oświetlenia i mieszkańcy mają pełne prawo oczekiwać, żeby te działania były szybkie, bo nie wszyscy muszą znać urzędowy kontekst. Myślę, że nasza obecność i pewna świeżość związana z tym, że nie jesteśmy zastałymi ludźmi w urzędzie tylko byłymi radnymi, którzy zawsze chcieli szybko działać wpłynęła na to, że część procesów udało się skrócić. Nad wieloma rzeczami nie rozmyślamy tak długo. Zawsze zachęcam też moich współpracowników, żeby nie pisali do siebie pism tylko podnieśli słuchawkę telefonu albo wysłali maila, to naprawdę działa.
– Jeśli już mowa o współpracownikach… Jak układa się współpraca z panem prezydentem Bogdanem Wentą? Częściej się zgadzacie czy macie odmienne zdania?
– W panu prezydencie bardzo cenię to, że ma zdolność słuchania argumentów i nienarzucania swojej woli. Pan prezydent lubi być poinformowany natomiast nie ma tendencji podejmowania decyzji w każdym obszarze. Myślę, że to jest też kwestia dużego zaufania do nas. Nominacje nowych wiceprezydentów w połowie kadencji są wynikiem bardzo przemyślanych decyzji personalnych. Myślę, że pan prezydent długo się z nimi nosił i był do nich w stu procentach przekonany. Stąd zakres zaufania jest pewnie tak widoczny. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, w których się różnimy. Natomiast wyjmując na stół konkretne argumenty jesteśmy w stanie znaleźć takie rozwiązania, które przyniosą najlepsze efekty.
– Od objęcia przez Panią wiceprezydentury minęły już ponad cztery miesiące. Z czego jest Pani dotąd najbardziej dumna?
– Jestem dumna, że udało mi się bez większego strachu podjąć kilka odważnych decyzji. Chodzi tutaj nie tylko o kwestię gospodarki odpadami, ale również ruszenie procesu egzekwowania kar od firmy Eneris. Byłam przygotowana na odbiór społeczny, bo jeżeli ktoś słyszy, że miasto samo z siebie obniża kary to może snuć domysły, że być może to marnowanie pieniędzy. Natomiast ja wiem, że tę decyzję trzeba było podjąć, żeby zrobić kolejny krok. To nie było łatwe. Jestem też dumna, że udało się narzucić w sposobie myślenia urzędników i mieszkańców, że jednym z priorytetów dla naszego miasta są projekty zielone. Podjęliśmy szereg małych i dużych działań, które mają przynieść konkretne efekty w kontekście problemów, które już mamy z klimatem.
– A czego w takim razie nie udało się zrobić?
– Trudno mówić o porażkach, wolę słowo wyzwania. Pierwsze co przychodzi mi do głowy to wydział gospodarki komunalnej i środowiska, gdzie czeka nas reorganizacja służąca sprawniejszej realizacji zadań. Myślę też, że sporym wyzwaniem jest zacieśnienie współpracy ze Schroniskiem Bezdomnych Zwierząt w Dyminach, ale również działania dotyczące pogotowia dla dzikich zwierząt, bo jesteśmy chyba jedynym miastem wojewódzkim, które nie posiada takiej placówki. Myślę, że sporym wyzwaniem, mimo że udało się ten proces trochę uregulować, jest sprawność rejestracji pojazdów. Mam świadomość, że mogłoby się to odbywać w jeszcze bardziej komfortowych warunkach.
– Wiem, że na ostatnie pytanie można by odpowiadać godzinami, ale tak w pigułce – co według Pani jest priorytetem dla naszego miasta i jak Pani widzi Kielce na przykład za pięć lat?
Myślę, że powinniśmy sobie uświadomić w jakim miejscu jesteśmy i jaka jest specyfika naszego miasta. Musimy zrozumieć, że jesteśmy miastem średniej wielkości, kompaktowym, które ma naprawdę wiele szans i możliwości rozwoju. Kielce można przecież wzdłuż i wszerz przejechać na rowerze w półtorej godziny. Nieodłącznym elementem takiego kompaktowego miasta są może nie jakieś wyśmienicie płatne miejsca pracy, ale stabilność zatrudnienia, które jest zatrudnieniem także poza sektorem publicznym. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli ktoś goni za karierą i możliwością dobrego zarobkowania pewnie prędzej czy później trafi do dużego miasta i tam będzie się rozwijał. Natomiast jest cała masa ludzi, którzy zaspokajają swoje potrzeby na średnim poziomie, ale chcą żeby te potrzeby były realizowane w bardzo szerokim zakresie. Wydaje mi się, że kompaktowe miasto z wysoką jakością usług, przyjemną, przyjazną i zieloną przestrzenią, dobrą komunikacją publiczną i rozwiniętymi drogami rowerowymi, a także ze stabilną możliwością zatrudnienia to miasto, które może wygrywać z dużymi ośrodkami, bo ludzie szukają spokoju.
Dziękuję za rozmowę.