MIASTO
Zebrali pieniądze, ale za mało. Czy Janek "kościelny" będzie miał swoje mieszkanie?
Zakończyła się zbiórka pieniędzy na rzecz pana Jana, znanego jako "kościelny", który mieszkał w pomieszczeniach przy toaletach obok bazyliki katedralnej w Kielcach. Organizatorzy zebrali prawie 90 tysięcy złotych i chcą kupić mieszkanie dla mężczyzny. Ale czy zainteresowany będzie chciał w nim zamieszkać?
Sprawą pana Jana, który od lat pomagał w pracach porządkowych przy kieleckiej katedrze, na początku maja zainteresowało się wiele osób, kiedy to na stronie "Scyzoryk się otwiera - satyryczna strona Kielc" ukazał się wpis i zdjęcia informujące o tym, że mężczyzna, mieszka w toalecie przy kościele. Po rozmowie z proboszczem katedry Adamem Kędzierskim, pan Jan musiał opuścić lokum. Ksiądz Kędzierski wydał wówczas oświadczenie, w którym napisał, że pan Jan nie jest i nigdy nie był kościelnym w bazylice katedralnej.
"Nie wiązała nas też z nim żadna - pisemna czy ustna - umowa i nie miał żadnego wyznaczonego zakresu obowiązków. Pan Jan sam proponował, że przyjmie ofiarę za drobną pomoc. Zeszłej jesieni, kiedy zaczęło robić się zimno, pan Jan nocował w okolicy Bazyliki - na ławce, w parku i innych miejscach. W trosce o jego życie i zdrowie proponowany mu był pobyt w różnych miejscach dla osób potrzebujących. Propozycje te spotkały się ze stanowczą odmową pana Jana. Pracownicy Bazyliki Katedralnej zaproponowali mu miejsce do ogrzania, którym było pomieszczenie przy toaletach obok Bazyliki. Otrzymał również klucz do tego miejsca. Po pewnym czasie okazało się, że pan Jan na tyle zadomowił się w tym pomieszczeniu, że przeniósł do niego wszystkie swoje rzeczy osobiste. Zaczął tam również nocować. Nie chcąc go wyrzucać w trakcie zimy, na jego własną prośbę zezwoliłem na jego tymczasowy pobyt. Nie jest prawdą, że pan Jan został zmuszony do mieszkania w w/w pomieszczeniu. Robił to z własnej woli, prosząc mnie o to, aby mógł tam zostać. Pan Jan był lubiany przez pracowników Katedry i księży. Każdy z nich w miarę możliwości pomagał mu ofiarami pieniężnymi, paczkami żywnościowymi, posiłkami i innymi rzeczami materialnymi. Pan Jan nigdy nie skarżył się na swoją sytuację", czytamy w oświadczeniu.
Pomoc panu Janowi zaoferował Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, ale ten z niej nie skorzystał. - Otrzymał od nas propozycję schronienia w Punkcie Interwencji Kryzysowej przy ulicy Żniwnej, na co zgodził się bez wahania. Powiedział też, że ma rentę ZUS i zapewnione obiady we własnym zakresie i nie oczekuje innej pomocy. Pojechał razem z pracownikami socjalnymi na miejsce noclegu, ale stwierdził, że musi przewieźć tam swoje rzeczy i już nie wrócił - informuje Katarzyna Monkiewicz-Kurek, kierownik działu do spraw bezdomności w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Kielcach.
Mężczyzna ma rodzinę, ale nie chciał skorzystać z jej pomocy. Wprowadził się do mieszkania przy krakowskiej rogatce, które zorganizowali przedstawiciele "Scyzoryka". Prowadzący profil Dariusz Gacek postanowił też zorganizować zbiórkę publiczną na portalu zrzutka.pl, aby kupić mieszkanie dla pana Jana. Chciano zebrać 150 tysięcy złotych, ale na konto wpłynęło do tej pory około 90 tysięcy. Zbiórka zakończyła się 30 września.
- W tej sytuacji będziemy musieli znaleźć mieszkanie za mniejszą kwotę. Mamy ofertę jednego lokum za 60 tysięcy złotych i wymaga ono remontu, ale myślę, że uda nam się zmieścić w sumie, którą uzbieraliśmy. Cała kwota zostanie przeznaczona na cel mieszkaniowy, umowa zostanie sporządzona na pana Janka, ale z zastrzeżeniem, że po jego śmierci mieszkanie stanie się własnością gminy i zostanie przeznaczone na cele społeczne. My nie będziemy z tego mieli ani jednego grosza - zapewnia Dariusz Gacek.
Mimo iż teraz mieszka przy krakowskiej rogatce, pan Jan bardzo się przywiązał do kieleckiej katedry, dlatego całymi dniami przesiaduje w pobliżu kościoła. Jaka jest pewność, że zechce mieszkać w lokalu, który otrzyma i poradzi sobie z zarządzaniem wydatkami? - Mieszkanie załatwił mu mój znajomy, czytelnik "Scyzoryka", a Janek miał mu w zamian pomagać w drobnych pracach. Otrzymał je za darmo i z dobrej woli, ale nie widomo, jak długo będzie mógł w nim mieszkać, dlatego postanowiliśmy zorganizować zbiórkę. Wydaje mi się, że Janek może samodzielnie mieszkać, ma rentę i potrafi jeszcze dorobić, bo jest chętny do pracy. Oczywiście zawiadomimy też Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, żeby został objęty jakąś opieką - tłumaczy Dariusz Gacek.
Inny nasz rozmówca potwierdza, że pomoc MOPR będzie konieczna. - "Jasia" znam od 35 lat. Nigdy nie był osobą samodzielną. Nie poradzi sobie w jakimkolwiek mieszkaniu, które dostanie, bez pomocy pracownika MOPR. Nie będzie samodzielnie płacił czynszu, opłat za energię, gaz itd., bo jest osobą niepełnosprawną intelektualnie. Mam też wątpliwości, czy podejmie pracę inną niż ta związana z instytucjami kościelnymi, bo jak sięgam pamięcią "Jasiu" zawsze kręcił się obok różnych parafii. Ale czy taką dostanie po fali hejtu, która wylała się na księży po majowych publikacjach? Mam wątpliwości - mówi Piotr, który zna pana Jana od wielu lat. Dodaje, że sprawa pomocy mężczyźnie jest skomplikowana, a przekazanie mu mieszkania tylko częściowo rozwiązuje problem i de facto rodzi kolejne.
Pan Jan twierdzi, że nie ma żalu do nikogo, iż znalazł się w takiej sytuacji. - Nie mam pretensji do księży. Po tym wszystkim, co działo się w maju, proboszcz nie miał innego wyjścia. Teraz dostałem mieszkanie na rogatce, ale nie lubię siedzieć bezradnie i cały czas szukam jakiejś pracy. Mam rodzinę, ale nie chcę być dla nich uciążliwy. Chciałbym dorobić parę groszy do renty, żeby mieć na jedzenie, bo obiady, które dostaję z MOPR-u, mi nie wystarczają - opowiada pan Jan.