MIASTO
Jak Kielce zatonęły w kanale La Manche
Dokładnie 75 lat temu na dnie kanału La Manche spoczął frachtowiec SS Kielce. Okazuje się jednak, że jego dalsze losy były równie ciekawe. Jak to się stało, że amerykański statek przyjął imię stolicy województwa świętokrzyskiego?
Po to, aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy cofnąć się do czasów II wojny światowej. – Był on jednym z pięciu statków, które amerykański prezydent przekazał polskiemu rządowi emigracyjnemu w 1944 roku. One wszystkie przyjęły imię miast na literę „K” – Kolno, Kowel, Krosno, Kutno i właśnie Kielce – opowiada Krzysztof Myśliński z Muzeum Historii Kielc.
Kielce otrzymały polską załogę, przepłynęły przez Atlantyk, aby później służyć pod zarządem amerykańskim. Transportowały towary głównie wzdłuż wybrzeży Wielkiej Brytanii. Statek przewoził także amunicję przez Kanał La Manche, zaopatrując w nią wojska Stanów Zjednoczonych stacjonujące w Niemczech.
Dokładnie 5 marca 1946 roku doszło jednak do tragicznych wydarzeń.
– Kielce zderzyły się w nocy ze statkiem Lombardy i zatonęły. Frachtowiec poszedł na dno w pobliżu miejscowości Folkestone – dodaje nasz rozmówca.
To jednak nie był koniec przygód związanych z SS Kielce. „Nasz” statek dal o sobie znać również po zatonięciu.
– Po dwudziestu latach została wynajęta firma, która miała coś zrobić z zatopioną amunicją. Po pewnym czasie postanowiono wysadzić statek w powietrze. Są relacje mówiące o potężnym wybuchu i wielkiej fali, którą on spowodował, co przeraziło niektórych mieszkańców. Jak jednak było – o tym się zapewne dziś już nie dowiemy. Resztki Kielc zostały jednak na dnie – wyjaśnia historyk.
To jednak nie jedyne Kielce, które dumnie pływały po wodach międzynarodowych. W 1952 roku Polska Żegluga Morska w Szczecinie otrzymała w ramach reparacji wojennych statek niemiecki z 1939 roku.
– To też był niewielki statek. Pływał jednak bardzo długo, bo do 1975 roku, wożąc polskie towary. Wówczas kupił go duński armator, który jakiś czas później oddał jednostkę na złom – mówi Krzysztof Myśliński.