KULTURA
Wspomnienia trafiły do książki
Bogactwo dawnej obrzędowości na ziemi świętokrzyskiej towarzyszącej okresowi od Środy Popielcowej do dnia św. Jana opisała etnograf Muzeum Wsi Kieleckiej Ewa Tomaszewska. Po długim czasie badań niezwykle ciekawe opowieści o Wielkim Poście, Wielkanocy i nie tylko trafiły do książki pt. „Wiosenne świętowanie na Kielecczyźnie”. Autorka swoje opracowanie oparła o podania badaczy wsi z XIX wieku i o to, co usłyszała od najstarszych mieszkańców regionu.
Ewa Tomaszewska z Muzeum Wsi Kieleckiej postanowiła zasięgnąć języka u ludzi, którzy pamiętają zwyczaje sprzed kilkudziesięciu lat. Dowiedziała się między innymi że prawdziwa palma święcona w Niedzielę Palmową powinna być skromna. Lud zamieszkujący wsie wykonywał ją z gałązek wierzbowych, ździebeł trzciny i zdobił borówkami oraz żywymi bądź papierowymi kwiatami. - Ciekawą praktyką, która wspominana była we wszystkich miejscach, które odwiedzałam było połykanie bazi, czyli tzw. kotków. To miało mieć dobry wpływ na zdrowie i chronić przed bólem gardła. Palma po przyniesieniu z kościoła przechowywana była w szczególnym miejscu, bo za obrazem z wizerunkiem świętego – opowiada Ewa Tomaszewska. Dodatkowo, palma miała zapewnić szczęście, chronić przed pożarem i siłami zła.
Na wsiach, bogaty w symboliczne praktyki był cały Wielki Tydzień. Podobnie jak współcześnie, szczególny był Wielki Piątek. Z opowieści najstarszych mieszkańców regionu wiemy, że najmądrzejsi z ludu zalecali tego dnia poranne kąpiele. Woda wówczas miała nabierać niezwykłego działania leczniczego, które było w stanie uwolnić od chorób skórnych.
W Wielką Sobotę, podobnie jak dziś, chłopi święcili pokarmy. Jednak odbywało się to nieco inaczej, ponieważ duchowny kropił całą żywność przygotowaną na święta, nie pojedynczy koszyk. Oczywiście misy oraz niecki nie były zanoszone do kościoła. Święcenie odbywało się w wyznaczonym domostwie we wsi, gdzie zbierali się mieszkańcy oraz ksiądz. Wśród pokarmów musiały znaleźć się jaja, chleb, kiełbasa, masło, twaróg, sól i chrzan.
Niedziela Wielkanocna rozpoczynała się od udziału w porannej mszy rezurekcyjnej. Po niej, chłopi jak najszybciej wracali do domów, aby zapewnić sobie obfite i bezproblemowe zbiory plonów w bieżącym roku. Następnie, tak jak współcześnie, jedzono poświęcone pokarmy i dzielono się jajkiem. Przez cały dzień mieszkańcy wsi wstrzymywali się nawet od najdrobniejszych prac jak ścielenie łóżek a nawet… czesanie włosów. - W książce przytaczam piękne opowieści o tym, jak dziewczęta, które zwykle się stroiły i malowały tego dnia nie mogły tego zrobić, bo nie było wolno – mówi Ewa Tomaszewska.
Dużo działo się w Poniedziałek Wielkanocny. Przywoływany do dziś śmigus-dyngus miał niezwykle ważne znaczenie. Dawniej, obfite oblewanie wodą panien było mile widziane. Miało to zapewnić witalność i powodzenie. - Gdy dziewczyna tego dnia pozostawała sucha to był zły znak – opowiada etnograf z Muzeum Wsi Kieleckiej. W tak zwany „lejek”, czyli Lany Poniedziałek katolicy odwiedzali się i obdarowywali się poświęconymi jajkami, co miało także charakter zalotów. Dziewczęta wręczały pisanki chłopcom na znak sympatii.
Ewa Tomaszewska w swojej książce powołała się także na XIX-wieczne badania ks. Władysława Siarkowskiego i Oskara Kolberga. Po rozmowach z mieszkańcami regionu okazało się, że zwyczaje opisane kilka dekad wcześniej były praktykowane również w XX wieku. We wspomnieniach funkcjonują one do dziś.