Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

KULTURA

Tęsknota…

sobota, 25 listopada 2017 06:23 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Tęsknota…
Tęsknota…
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Rozmowa z Markiem Terczem – bardem, reżyserem, kompozytorem, aktorem – o sztuce, ogrodach i tęsknocie.

– Jesteś kielczaninem?

– Jestem chłopak spod Kielc, moja dzielnica to teraz centrum miasta, ale kiedyś odległa peryferia. Niewiele o świecie wiedziałem za młodu. Gdy pierwszy raz jechałem w Krakowie tramwajem, stanąłem daleko od drzwi, żeby przypadkiem nie wypaść. Potem odwiedziłem w Warszawie moją ciocię Stasię. Myślałem, że ujrzę osobę szczęśliwą. Gdy wszedłem do niej, powiedziałem: „Ciociu, ale masz tu pięknie. Na co dzień Pałac Kultury, tramwaje przed oknem, wielki świat”. A ona na to: „Pięknie to było na naszym Zagórzu. Mogłam sobie rano wyjść na trawkę, porozmawiać z krową Czesiem. Siąść pod gruszą, pośpiewać…”.

– Do czego tęsknisz?

– Każdy z nas tęskni do jakiegoś ogrodu, bo gdzieś tam każdemu przypisany jest ogród. Nie z rabatkami, przystrzyżoną trawką, ale na przykład z pieśniami. Mówię o ogrodzie w głowie. Myślę, że taki ogród być może jest prawdziwą ojczyzną człowieka. Taką, którą nosi się w sercu.

– Gdzie jest swój ogród?

– Mojego ogrodu szukałem w domu rodzinnym, w którym prababcia Julka śpiewała mi w jidysz, po łemkowsku, po romsku. Potem w kościele świętego Wojciecha próbowałem odróżnić psalmistę Dawida od Brandstaettera czy Miłosza. Potem w kanciapie Marka Greli, do której któregoś wieczoru poeta Krasnobębski przyprowadził poetę Allana Ginsberga. I wreszcie w zaplutych uliczkach Krakowa, po których wcześniej snuli się Bursa, Wojaczek, Stachura…

– Zawsze tęsknimy?

– Jest w nas tęsknota, dla każdego inna. Tęsknota to słowo magiczne. Więc jeżeli ktoś mnie pyta, gdzie mieszkałem albo gdzie mieszkam, to odpowiadam, ale nie adresem, bo kogo on interesuje? Mówię, jacy ludzie u mnie byli, jakie śpiewały ptaki, jakie słyszałem pieśni, jakie opowieści. To jest tęsknota prawdziwa. Czasami człowiek tęskni, ale nawet nie wie za czym. To mnie najbardziej interesuje. Bo jak tęsknię do czegoś konkretnego, to sam czuję, że popadam w banał. Boga proszę o to, żeby dał mi siły, żebym nie popadł nigdy w ten katastrofalny banał.

– Spotkałeś ludzi niezwykłych…

– Jestem z pokolenia, które miało szczęście, bo poznało anioły. Teraz mówi się o nich, że stanowili pomost od PRL do Rzeczpospolitej... Słyszałem Boba Dylana „All the way” z kołchoźnika, ani jednego słowa nie znałem. Ale czułem, że on śpiewa o czymś niezmiernie ważnym. To był rok 1962, może 1963, już do szkoły zasuwałem. To do dzisiaj we mnie siedzi i nikt nie był w stanie tego ze mnie wyplenić.

– A Piwnica pod Baranami?

– Chodziłem wtedy do pierwszej klasy technikum. Siostra kolegi z klasy oznajmiła, że zabiera nas do Piwnicy pod Baranami. Powiedziałem: „Jezus Maria, nie dość, że piwnica, to jeszcze jakieś barany!”. W Piwnicy akurat była próba, poznałem Zygmunta Koniecznego, mojego największego mistrza, i zdębiałem. Nie miałem pojęcia, że tak można grać! Już wiedziałem, co będę w życiu robił. Jakiś czas potem przyszedł do mnie Zbyszek Preisner i powiedział, że jest im potrzebna piosenka. Potem była druga, trzecia, czwarta. Ale nie występowałem w Piwnicy jako wykonawca, śpiewali tam tylko moje piosenki.

– Czym jest sztuka?

– Ze sztuką jest trochę tak, jak z ludźmi. Oni dzielą się na tych do celu i po drodze. Mnie interesuje zdecydowanie po drodze, bo wtedy nie wiadomo, co się zdarzy. Interesuje mnie to, co ciemne, chropawe, pęknięte. Nie interesują mnie rzeczy przewidywalne.

– Dziękuję za rozmowę.

Dorota Kosierkiewicz

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO