KULTURA
Podsumujmy festiwal w teatrze
Ponad 1000 osób zobaczyło propozycje w ramach zamkniętego niedawno Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego, który zorganizował Teatr imienia Stefana Żeromskiego. W programie wydarzenia znalazły się cztery gościnne spektakle. Pokazom tych wyjątkowych sztuk towarzyszył powiązany z ideą festiwalu „Kieł” w reżyserii Bartosza Żurowskiego. Przypomnijmy, że ta inscenizacja powstała na kieleckiej scenie dramatycznej.
Liczba festiwalowych propozycji nie urosła do imponujących wartości. Jednak każda z tych czterech inscenizacji odnosiła się do idei imprezy w inny, ciekawy dla odbiorców sposób. Wszystkie spektakle dotyczyły pewnych dysfunkcji, traum uniemożliwiających funkcjonowanie w świecie. Genialne w swej prostocie historie trafiły w sedno.
Pilotażową edycję Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Kielcach otworzył węgierski spektakl pod tytułem „Pamiętnik wariata” według Mikołaja Gogola i w reżyserii Viktora Bodo. Tamas Keresztes, który wcielił się w tytułowego wariata w tym monodramie wykreował postać, która kolejno przechodzi przez kolejne etapy obłędu. Zaczyna się niewinnie, od delikatnej obsesji na punkcie kobiety, a kończy na kompletnym szaleństwie. Humorystyczne i nieco surrealistyczne podejście do tematu z pewnością sprawiło, że widownia opuściła kielecki teatr zadowolona. Niewątpliwie wartością był sam fakt, że w naszym mieście mogliśmy zobaczyć spektakl w wykonaniu artysty zza granicy. To był zdecydowanie dobry start.
Następnie, w ramach festiwalu zobaczyliśmy nietypowy spektakl Teatru Nowego w Warszawie pt. „Jeden gest” według scenariusza i w reżyserii Wojciecha Ziemilskiego. Przed kielecką publicznością wystąpili ludzie, których w różnym stopniu dotknęły dysfunkcje narządu słuchu. Czwórka głuchoniemych przyjechała, aby opowiedzieć nam o sobie i o środowisku borykającym się z tego typu niepełnosprawnością. Tego wieczoru, słyszący na pewno dowiedzieli się czegoś nowego. Na przykład tego, że istnieją różne odmiany języka migowego. Gesty w języku polskim nie będą się w pełni pokrywać z językiem szwedzkim. Aktorzy tłumaczyli nam, że nowe rozwiązania technologiczne dla niesłyszących niekoniecznie będą dla nich pomocne a przełożenie na migi prostego dla słyszących ale abstrakcyjnego wyrażenia może okazać się nie lada wyzwaniem. Sztuka Ziemilskiego nie jest zlepkiem patetycznych sformułowań i unika wymądrzania się. To dzieło, które operuje prostymi przykładami, dzięki którym słyszący mogą lepiej zrozumieć rzeczywistość osób głuchoniemych.
Kielecki festiwal zamknęło podwójne spotkanie z monodramami Piotra Rowickiego w reżyserii Piotra Ratajczaka. W obu spektaklach wystąpiła Agnieszka Przepiórska. W pierwszej części wieczoru artystka zaprezentowała nam sztukę pt. „I będą święta”. To monolog kobiety, która straciła ukochanego męża w katastrofie lotniczej. Opowieść przeprowadza nas przez różne etapy przeżywania żałoby. Zachowywanie zimnej krwi w obliczu traumatycznego doświadczenia nie sprawdza się na dłuższą metę. Pojawia się złość, tęsknota i niezgoda na publiczne zainteresowanie osobistą tragedią.
„Tato nie wraca” to kolejny monodram jaki przedstawiła w kieleckim teatrze Agnieszka Przepiórska. Na kanwie osobistych przeżyć aktorki utkana została opowieść o kobiecie, która jako dziecko została porzucona przez ojca. Mogłoby się wydawać, że to kolejny pospolity temat. W tej historii kumuluje się piekło rozwodów, nieobecność rodzica czy jego toksyczne oddziaływanie. Z jednej strony widzimy bolesne dzieciństwo, w którym czegoś zabrakło, z drugiej walkę dorosłego człowieka o samego siebie.
Pierwsza pilotażowa odsłona festiwalu w Teatrze im. Żeromskiego może nie była imponująca, lecz uszyta na miarę obecnych możliwości instytucji. Możemy uznać, że kielczanie uczestniczyli w serii interesujących spotkań. Organizatorzy dobrali uniwersalne spektakle, które trafiają do szerszego grona publiczności. Ponadto, w Kielcach rzadko widujemy monodramy w wykonaniu profesjonalistów, stąd też festiwalowe propozycje były miłą odskocznią od większych, bardziej skomplikowanych realizacji.